— Aż my bezpiecznie pomrzemy? — sir Roger przytaknął. — Tak, to wielka pokusa, prawdziwe przekupstwo. Ale czy nie będziemy smażyć się w piekle,, gdy tak z rozmysłem sprzeniewierzymy się nie narodzonym dzieciom?
— To najlepsze, co możemy zrobić dla naszej rasy. Cokolwiek leży poza naszą władzą, jest w ręku Boga.
— Nie… — zamachał rękami. — Lepiej umrzeć teraz, jak człowiek… ale Katarzyna…
Po dłuższym milczeniu powiedziałem:
— Może nie jest za późno, by odwieść od tego sir Owaina? Żadna dusza, póki żyje, nie jest stracona bezpowrotnie. Możesz odwołać się do jego honoru i wskazać, jak nierozsądnie jest polegać na obietnicach Wersgora; możesz ofiarować mu przebaczenie i wysokie stanowisko.
— I jeszcze może moją żonę? — zadrwił, lecz po chwili dodał: — Może. Najchętniej rozbiłbym mu jego diabelski łeb, ale może… Tak, może by porozmawiać… Spróbowałbym nawet ukorzyć się. Wspomożesz mnie, bracie Parvusie? Nie wolno mi złorzeczyć mu prosto w oczy. Podniesiesz mnie na duchu?
ROZDZIAŁ XXI
Następnego wieczora opuściliśmy Nowy Avalon w małym nieuzbrojonym statku. Sami też byliśmy ledwie uzbrojeni: ja miałem swój habit i różaniec, jak zwykle, i nic więcej. On był odziany w prosty skórzany kubrak, choć przypasał miecz i sztylet, a u butów zostawił ostrogi. Siadł w fotelu jak w siodle, a jego oczy, zwrócone ku niebu, przepełniał lodowaty chłód.
Powiedzieliśmy naszym oficerom, że jest to krótki lot dla obejrzenia kilku ciekawych rzeczy, które sprowadził sir Owain. Obóz wyczuł łgarstwo i wrzał z niepokoju; Czerwony John połamał dwa drągi, nim zaprowadził porządek. Zdawało mi się, kiedym odjeżdżał, że cała nasza wyprawa nagle się załamała; ludzie siedzieli tak spokojnie. Był bezwietrzny wieczór i nasze sztandary zwieszały się z drzewców. Zauważyłem, jakie są porwane i wyblakłe.
Nasz statek przemknął przez błękitne niebo i skierował się w mrok jak wygnany Lucyfer. Ledwie dostrzegłem patrolowy pancernik na orbicie; byłbym bardziej spokojny, gdybyśmy mieli za sobą jego artylerię. A mogliśmy wziąć tylko słabą łupiny… Sir Owain podkreślił to, kiedy mówił do nas przez przekaźnik:
— Jeśli sobie życzysz, de Tourneville, przyjmiemy cię na rozmowy, ale musisz przybyć sam, w zwykłej łodzi ratunkowej i nieuzbrojony… O, tak, możesz wziąć również swego zakonnika… Powiem wam, jaką macie przyjąć orbitę. Tam, w określonym punkcie, spotkacie mój statek. Jeśli moje teleskopy lub detektory wykryją jakąś zdradę, zamiast spotkać się z tobą, polecę prosto na Wersgorixan.
Nabieraliśmy prędkości w ciszy. Raz odważyłem się tylko powiedzieć:
— Jeśli wy dwaj pogodzicie się, doda to odwagi naszemu ludowi. Wówczas będziecie naprawdę niezwyciężeni.
— Katarzyna i ja? — warknął.
— Nie, ja m-m-miałem na myśli ciebie i sir Owaina. — wyjąkałem. Ale wówczas pojąłem prawdę: w rzeczy samej, Owain był nikim. To na sir Rogerze spoczywała cała odpowiedzialność za nasz los, a on nie mógł udźwignąć jej oddzielony od pani, która posiadała jego dusze.
Ona to i dzieci, które zabrała ze sobą, były powodem, że tak potulnie zgodził się błagać sir Owaina o zmiłowanie.
Lecieliśmy coraz dalej, a planeta zmalała za nami niczym pozbawiona połysku moneta. Nigdy przedtem nie czułem się tak samotny, nawet wówczas, gdy po raz pierwszy wzlecieliśmy nad Ziemią.
W końcu osiągnęliśmy właściwe miejsce i dostrzegłem coś, co przesłaniało światło niektórych gwiazd, a po chwili zmieniło się w smukły i czarny kształt statku, który się ku nam zbliżał. Moglibyśmy zniszczyć go ręcznie odpaloną rakietą, ale sir Owain wiedział dobrze, że tego nie uczynimy, skoro lady Katarzyna, Robert i Matylda są na pokładzie. Elektromagnesy przyciągnęły nasz statek dokładnie brama w bramę. Otworzyliśmy naszą i czekaliśmy na ciąg dalszy.
Przyszedł do nas sam Branithar. Zwycięstwo rozpalało go, ale cofnął się, gdy dostrzegł miecz i mizerykordię sir Rogera.
— Mieliście nie mieć żadnej broni! — rzucił.
— Co? Ach, to… — baron spojrzał obojętnie na ostrze. — Nigdy bym nie pomyślał… one są jak moje ostrogi, insygnia mego Stanowiska… nic więcej.
— Daj mi je!
Sir Roger zdjął je i oddał Wersgorowi, a ten podał dalej innemu niebieskiemu, po czym dokładnie nas obszukał.
— Nie ukryliście broni — stwierdził na koniec. Czułem, jak policzki płoną mi z obawy, ale sir Roger zdawał się nie zwracać na to uwagi.
— Bardzo dobrze — rzekł Branithar — chodźcie ze mną.
Szliśmy korytarzem do głównej kabiny, gdzie sir Owain siedział za stołem z inkrustowanego drewna. Odziany był w czarny aksamit, a dłoń, co spoczywała na leżącej przed nim broni, błyszczała od klejnotów. Lady Katarzyna nosiła czarną suknię i welon.
Spoglądała spod prostego kosmyka włosów, który opadał jej na czoło jak migoczący płomyk.
Sir Roger przystanął w drzwiach kabiny.
— Gdzie dzieci? — zapytał.
— Są w sypialni ze służącymi — jego żona mówiła jak maszyna. — Czują się dobrze.
— Usiądź, panie — zaproponował gładko sir Owain,, a jego wzrok błądził po kabinie.
Branithar położył przed nim miecz i sztylet i stanął po jego prawej ręce. Dwaj inni, którzy już czekali, stanęli z założonymi rękami przy wejściu tuż za nami. Wziąłem ich za wspomnianego lekarza i nawigatora; dwaj żołnierze byli zapewne na stanowiskach bojowych, pilot zaś przy sterach, na wypadek, gdyby coś przebiegało nie tak, jak powinno. Lady Katarzyna stała jak skamieniała na tle ściany, po lewicy sir Owaina.
— Nie żywisz do mnie, mam nadzieję, żalu — odezwał się zdrajca. — Na wojnie i w miłości wszystko jest dozwolone.
Katarzyna uniosła rękę na znak protestu. — Tylko na wojnie — ledwie było ją słychać, a ręka jej zaraz opadła.
Sir Roger nie usiadł, lecz splunął na podłogę.
Owain poczerwieniał. — Słuchaj, no — krzyknął — nie lamentuj nad złamanymi przysięgami. Twoja własna pozycja jest bardziej niż wątpliwa: przywłaszczyłeś sobie prawo tworzenia szlachciców z chłopów i służących, rozdawania lenn, układania się z obcymi monarchami. Sam byś się uczynił królem, gdybyś mógł! I jak wyglądają twoje ślubowania wobec Edwarda?
— Nie zrobiłem niczego na jego szkodę — odparł sir Roger. — Jeśli kiedykolwiek odnajdę Terrę, dołożę moje zdobycze do jego korony. Do tego czasu musimy sobie jakoś dawać radę bez niego i nie mamy wyboru, jak założyć własny system rządów.
— Tak mogło być dotychczas — przyznał sir Owain z uśmiechem. — Jednakże powinieneś mi podziękować, Rogerze, bo uwolniłem się od tej konieczności. Możemy wracać do domu!
— Jako bydło Wersgorów?
— Nie sądzę. Siądźcie wszakże obaj. Rozkażę, by przyniesiono wina i ciast — jesteście teraz moimi gośćmi.
— Nie. Nie będę się z tobą łamał chlebem.
— A zatem zagłodzisz się na śmierć — oznajmił wesoło sir. Owain. Sir Roger skamieniał, a ja zauważyłem po raz pierwszy, że lady Katarzyna nosiła futerał na broń, lecz był on pusty. Owain pewnie zabrał jej broń pod byle pretekstem i teraz tylko on był uzbrojony.
Spoważniał, kiedy zobaczył nasze spojrzenia.
— Mój panie — rzekł — kiedy zaofiarowałeś się, że przybędziesz na rozmowy, nie mogłeś oczekiwać, że zaprzepaszczę taką szansę. Pozostaniesz z nami.
Katarzyna poruszyła się.
— Nie, Owainie! — krzyknęła — nigdy mi tego nie mówiłeś… obiecywałeś, że będzie mógł swobodnie odlecieć, jeśli… Obrócił się i zaczął jej uprzejmie wyjaśniać: