Выбрать главу

Spróbowałem ostrożnie sterów; nie można było ich ruszyć. Gdy powiedziałem to towarzyszom, sir Owain jęknął głośno.

Lecz sir Roger rzekł ponuro:

— Sprawdźmy, czy tak jest istotnie. Przynajmniej przesłuchanie będzie dla niego karą za zdradę!

Za mym pośrednictwem Branithar odparł z pogardą:

— Proszę bardzo, wyładuj na mnie swoją zemstę, jeśli chcesz, i tak się nie boję. Nawet gdybyście złamali moją wolę, nie będziecie mieli z tego pożytku. Nie da się zawrócić czy zatrzymać statku. Ta dźwignia pomyślana została na wypadek, gdyby pojazd trzeba było wysłać gdzieś bez załogi. — Po chwili dodał z powagą: — Zrozumcie, że nie żywię do was nijakiej urazy. Jesteście odważni i z żalem muszę wam oznajmić, że potrzebujemy waszego świata. Jeśli mnie oszczędzicie, wstawię się za wami, kiedy już będziemy na Tharixanie. Może przynajmniej będzie wam darowane życie.

Sir Roger potarł w zadumie podbródek. Usłyszałem chrobot jego zarostu, chociaż golił się dopiero co, w ostatni czwartek.

— Rozumiem, że statek stanie się znów zdatny do startu, kiedy osiągniemy owo miejsce przeznaczenia. — Byłem zdumiony spokojem, z jakim przyjmował to wszystko po pierwszym szoku. — Czy możemy wówczas zawrócić i udać się do domu?.

— Nigdy was tam nie poprowadzę! — odparł na to Branithar. — A sami, nie umiejąc czytać naszych ksiąg nawigacyjnych, nigdy nie dotrzecie do celu. Będziemy dalej od waszego świata, niż światło jest w stanie przebyć przez tysiąc waszych lat.

— Mógłbyś zachować tyle uprzejmości, by nie obrażać naszej inteligencji! — obruszyłem się. — Wiem tak dobrze jak i ty, że światło porusza się z prędkością nieskończoną.

Ten wzruszył ramionami.

W oczach sir Rogera pojawił się blask.

— Kiedy będziemy na miejscu? — zapytał.

Za dziesięć dni — uświadomił nas Branithar. — To nie odległości między gwiazdami, jakie by one były, opóźniały nasze przybycie do waszego świata. Prowadzimy podbój innych gwiazd od trzech wieków. Po prostu jest ich tak wiele.

— Hm… Kiedy przybędziemy, będziemy mieli ów wspaniały statek do użytku, z jego działami i ręczną bronią. Wersgorowie mogą pożałować naszego przybycia.

Przełożyłem to Branitharowi, który odpowiedział:

— Szczerze wam radzę poddać się od razu. Istotnie, owe miotacze energii mogą zabić człowieka czy obrócić miasto w popiół. Ale sami stwierdzicie, że będą bezużyteczne: mamy ekrany z czystej energii, które oprą się każdemu takiemu miotaczowi. Statek nie jest w ten sposób zabezpieczony, bo generatory pól ochronnych są za wielkie dla niego. A zatem działa fortecy mogą was zniszczyć.

Sir Roger mruknął jedynie:

— Mamy więc dziesięć dni, by to przemyśleć. Niech ta wiadomość pozostanie tajemnicą: nikt nie może zobaczyć świata zewnętrznego, chyba że z tego miejsca. Wymyślę jakąś bajkę, która zbytnio nie wystraszy ludu.

Wyszedł, a jego płaszcz zawirował mu wokół nóg jak wielkie skrzydła.

ROZDZIAŁ IV

Byłem najmniej znaczącym z naszych wojaków i w wielu sprawach nie miałem udziału, jednakże, używając przypuszczeń dla wypełnienia luk w wiedzy, spisuję wszystko jak najdokładniej. Kapłani wiele słyszą przy spowiedzi i mogą, nie łamiąc tajemnicy, sprostować fałszywe wyobrażenia.

Sądzę zatem, iż sir Roger wziął Katarzynę na stronę i wyjawił jej, jak się sprawy mają. Liczył na jej spokój i dzielność, ona jednak wpadła w niepohamowaną furię.

— Przeklęty ten dzień, kiedym cię poślubiła! — krzyknęła, wpierw zaczerwieniona, potem pobladła, tupiąc o stalowy pokład. — Nie dość, że twój barani upór zhańbił mnie przed królem i dworem, że rzucił mnie na pastwę nudnego życia w tej niedźwiedziej jaskini, którą nazywasz zamkiem, to jeszcze teraz narażasz życie i dusze moich dzieci!

— Ależ, najdroższa — wyjąkał. — Nie mogłem wiedzieć…

— Nie, na to byłeś za głupi! Mało ci było rabunku i pogoni za dziewkami we Francji, to jeszcze musiałeś lecieć w tej latającej trumnie. Twoja buta powiedziała ci, że demon będzie tak przerażony, iż stanie się twym posłusznym niewolnikiem. Święta Mario, mniej litość nad niewiastami!

Obróciła się łkając i pośpieszenie odeszła.

Sir Roger patrzył za nią, póki nie zniknęła w głębi długiego korytarza, po czym z ciężkim sercem udał się na spotkanie z wojskiem.

Znalazł je w tylnej ładowni, przy gotowaniu wieczerzy. Powietrze, mimo rozpalonego ognia, było nadal świeże: Branithar powiedział mi, że statek zawiera urządzenia do odnawiania atmosfery. Błyszczące ściany i niemożność rozróżnienia dnia od nocy przynosiły mi niepokój, lecz zwykli żołnierze nie zwracali na to uwagi — siedzieli pijąc wino, przechwalając się, grając w kości, łowiąc pchły… dzika, bezbożna horda, która jednakże z wielkim oddaniem sławiła swego pana.

Sir Roger przywołał Czerwonego Johna Hamewarda i wnet jego olbrzymia postać wypełniła małą boczną kajutę.

— Coś, panie — zauważył — owa droga do Francji wydaje się nieco przydługa.

— Plany się, hm… zmieniły — rzekł ostrożnie sir Roger. — Zdaje się, iż w ojczyźnie tego statku można znaleźć rzadkie łupy. Jeśli tak, moglibyśmy wyposażyć wystarczająco wielką armię, by nie tylko zdobyć, lecz i utrzymać wszystkie podbite ziemie.

Czerwony John czknął i podrapał się pod kubrakiem.

— Jeśli nie natkniemy się na coś, czego nie uda się pokonać, panie.

— Nie sądzę. Trzeba tylko przygotować ludzi na tę zmianę planu i uspokoić wszelkie obawy.

— To nie będzie łatwe, panie.

— Czemu nie? Rzekłem ci, że łup będzie dobry.

— Dobrze, mój panie, jeśli chcecie szczerej prawdy, to jest tak: choć mamy z sobą większość niewiast z Ansby i wiele z nich jest niezamężnych i, hm, przyjaźnie usposobionych, to i tak nas, mężów, jest dwa razy-więcej. A panny francuskie są wdzięczne i Saracenki mogłyby się nadać w potrzebie, sądząc zaś po tych tu pokonanych przez nas niebieskoskórych, ich kobiety nie są tak urodziwe.

— Skąd wiesz, że nie trzymają oni w niewoli pięknych księżniczek, które tęsknią za uczciwą angielską twarzą?

— Cóż, mój panie, i tak też być może.

— Miej więc swoich łuczników gotowych do walki, skoro tylko wylądujemy. — Sir. Roger poklepał olbrzyma po ramieniu i wyszedł pomówić ż innymi kapitanami.

Napomknął mi potem o tej kwestii niewieściej, która mnie zatrwożyła.

— Chwalić Boga, że stworzył Wersgorów tak mało powabnymi, zgoła jako inny gatunek stworzenia. Wielka jest jego przezorność! — wykrzyknąłem.

— Jakkolwiek byliby szpetni — zapytał baron — czyś pewien, że nie są ludźmi?

— Bóg raczy wiedzieć — odparłem po namyśle. — Wyglądają odrażająco, jednakoż chodzą na dwóch nogach, mają ręce, mowę i rozum.

— To niewiele znaczy.

— Och, tak wiele znaczy, panie! Jeśli bowiem posiadają dusze, to naszym oczywistym obowiązkiem jest zdobyć ich dla wiary. Wszakże gdyby ich nie mieli, bluźnierstwem byłoby udzielać im sakramentów.

— Sprawdzenie tego pozostawiam tobie — mruknął obojętnie. Bezzwłocznie pośpieszyłem do kajuty Branithara pilnowanej przez dwóch zbrojnych.

— Czegóż chcesz? — zapytał, gdy usiadłem.

— Masz dusze?

— Co?

Wyjaśniłem, co oznacza spiritus. Był nadal zaskoczony.

— Czy ty naprawdę wierzysz, że miniatura ciebie samego żyje w twojej głowie? — zapytał.

— Och, nie, dusza nie jest materialna, to jest to, co daje życie — to znaczy nie całkiem tak, bo przecież zwierzęta żyją także — co daje wolę, osobowość…