Zamknęła oczy.
– A ja się wściekałam, sądząc, że moja praca dyplomowa jest ważniejsza od jakiegoś tam numeru telefonu…
Nie mogła pozbierać kłębiących się w głowie myśli. Dopiero po dłuższej chwili otrząsnęła się nieco. Było jeszcze jedno pytanie, które musiała mu zadać. Zebrała się na odwagę.
– Jeśli… jeśli czułeś wtedy już tylko wdzięczność, to dlaczego zawarłeś ze mną tę umowę?
Ujął w obie dłonie jej policzki. Był teraz bardzo blisko. Czarne oczy wpatrywały się w nią z napięciem.
– Chcesz usłyszeć prawdę, moja słodka, cudowna żono?
– Perseus… nie zmuszaj się, żeby być dla mnie miłym. Oczywiście, że chcę poznać prawdę! Wystarczy już kłamstw…
Perseus pochwycił ją na ręce i ruszył do swojej sypialni. Z wrażenia wirowało jej w głowie, gdy podszedł do łóżka i ułożył ją ostrożnie. Sam znalazł się tuż obok niej. Wsparłszy się na rękach, pochylił się nad nią.
– Chcesz usłyszeć prawdę – wyszeptał między pocałunkami, które doprowadzały ją do szaleństwa. – Ja też… Powiedz, dlaczego zgodziłaś się na układ z obcym mężczyzną, w dodatku ze szramą na twarzy?
– Kocham tę szramę – szepnęła bez namysłu i dotknęła ustami jego policzka. – Było mi ciebie serdecznie żal, ciebie i twojej miłości do Sofii, przeciwko której wszystko się sprzysięgło… Chciałam cię jakoś pocieszyć.
Podniósł głowę, badawczo na nią popatrzył.
– To tak jak ja. Czułem, że w twojej przeszłości coś się wydarzyło, ktoś bardzo cię skrzywdził, pozostawił głęboką ranę. I zapragnąłem otoczyć cię opieką, ustrzec przed złem, byś już nigdy nie musiała cierpieć. Ale nadal nie rozumiem, dlaczego zgodziłaś się wyjść za obcego człowieka. Tylko dlatego, że mi współczułaś?
Całował ją coraz namiętniej.
– Przecież musiałeś się domyślać… bo cię kochałam – wyszeptała. – Z miłości. Tylko dlatego. Marzyłam, byś został moim mężem. Kiedy składaliśmy sobie przysięgę robiłam to szczerze. Chciałam być z tobą, nic innego się dla mnie nie liczyło!
– Nawet nie wiesz, jak cię rozumiem – wyszeptał tuż przy jej ustach. – Kiedy weszłaś do mojego gabinetu, ociekając wodą, w dżinsach i tej ślicznej, własnoręcznie ozdobionej koszuli, wydałaś mi się współczesną Andromedą, którą wyrwałem morzu. Twoje pojawienie się wtedy było dla mnie prawdziwym szokiem. Te złote włosy, niepokojąco znajoma twarz. Wiedziałem, że już wcześniej musiałem cię gdzieś widzieć. Wyobraziłem sobie ciebie w zielonej, półprzeźroczystej szacie i nieoczekiwanie stałaś się wcieleniem dziewczyny z obrazu. Jakby zeszła z płótna. W przeciwieństwie do większości ludzi, z którymi mam do czynienia, ty niczego ode mnie nie chciałaś, potraktowałaś mnie ostro, nie przebierając w słowach, które raziły jak piorun.
Pochylił się i znowu ją pocałował.
– Minęło tyle lat, a ja ciągle cierpiałem, nie mogłem znaleźć spokoju. Jesteś balsamem na moją chorą duszę, zrozumiałem to od pierwszego spojrzenia. I liczyłem na twoje współczucie. Postanowiłem powiedzieć ci o sobie w nadziei, że ulitujesz się nade mną, że w imię ratowania tamtej miłości zgodzisz się na ten absurdalny układ. Marzyłem, że może mnie pokochasz. Wiedziałaś o tym, prawda? Wiedziałaś, że jesteś moją Andromedą i że jestem w tobie beznadziejnie zakochany. Musiałaś to wiedzieć! – wykrzyknął z żarem, który nie pozostawiał najmniejszych wątpliwości co do siły jego uczucia.
– Chciałam w to wierzyć. – Z radości zabrakło jej tchu. – Tata powiedział, że mnie kochasz, ale…
– Dziękujmy niebiosom, że zesłały nam Julesa. Mądry z niego człowiek.
– Tak – szepnęła. – Powiedział, że skoro tak cię kocham, powinnam zapytać wprost, czy naprawdę zamierzasz ożenić się z Sofią.
– A więc to dlatego do mnie zastukałaś?
– Tak, najdroższy. Tak cię kocham! – wyszeptała. – Uświadomiłam to sobie już chyba wtedy, gdy zjeżdżaliśmy windą do garażu. Okropnie się wówczas bałam.
Perseus zaśmiał się radośnie i ukrył twarz w jej włosach.
– Wydawało mi się, że jak Hades porywasz mnie do swojego podziemnego świata. Niczym się nie przejmowałeś, gdy jechaliśmy do mnie. Nie zważałeś na światła ani przepisy. Chociaż przyznam, że to robiło wrażenie. I kiedy zacząłeś kusić mnie wizją małżeństwa nie mogłam się oprzeć. Zgodziłam się na to z zamkniętymi oczami.
Znów roześmiał się radośnie. Był szczęśliwy.
– Agape mou - wyszeptał po grecku. – Wiedziałem, że cię kocham, kiedy nazwałaś mnie Kofolopogos. To wtedy postanowiłem, że muszę cię zdobyć.
– Dzięki ci, Boże! – szepnęła.
– Chybabyś tego nie powiedziała, gdybyś wiedziała, co knułem, nim do mnie zapukałaś.
Ujęła w dłonie jego twarz, przytrzymała, by popatrzył jej w oczy.
– Co takiego knułeś?
Perseus skrzywił się lekko i uśmiechnął z przymusem.
– Zwykle przed snem idę się przejść po plaży, to mnie uspokaja, działa oczyszczająco. Tylko woda i piasek. Całkowita harmonia z naturą. Ale dzisiaj nie mogłem odnaleźć spokoju. Nic nie pomagało. Zadręczałem się myślą, że rano mnie opuścisz, że pojedziesz za ojcem. A ja nie mam prawa cię zatrzymać.
Wzdrygnął się, jakby ta perspektywa nadal go przerażała.
– Postanowiłem, że cię nie puszczę, nie pozwolę ci odjechać. Wszystko sobie zaplanowałem. Postanowiłem cię porwać.
Popatrzyła na niego rozszerzonymi oczami.
– Porwać?
– Jak widzisz, jestem jeszcze gorszy i bardziej zdeterminowany niż mój ojczym.
– Perseus, nie mów tak. Jesteś najcudowniejszym człowiekiem, jakiego znam. I cieszę się, że mnie kochasz i że jestem twoją żoną. To dla mnie zaszczyt.
– Nie powiedziałem ci jeszcze wszystkiego. Możesz zmienić zdanie, kiedy się dowiesz.
– Nigdy! Ale dobrze, opowiedz mi wszystko do końca, niech poznam ten twój straszny plan. – Uśmiechnęła się przesuwając palcem po linii jego ust. Ciągle jeszcze nie mieściło się jej w głowie, że on naprawdę ją kocha i że już na zawsze będą razem.
– Niedaleko Timos jest mała, bezludna wysepka. Nikt tam nie zagląda. Zamierzałem odwieźć cię do Aten żaglówką. Mieliśmy przybić tam na piknik. Obmyśliłem sobie, że tuż przed odjazdem zacznę udawać chorego. Wiedziałem, że nie będziesz niczego podejrzewać, a twoje dobre serce każe ci zająć się mną póki nie odzyskam zdrowia. Miałem nadzieję, że za jakiś tydzień powiesz mi w końcu, że mnie kochasz.
W oczach błysnął mu ciemny płomień.
– Gdyby tak się nie stało, zrobiłbym coś strasznego. Może bym przykuł cię jak Andromedę do skały i nie wypuścił, póki nie wyznałabyś mi miłości.
Z niedowierzaniem pokręciła głową.
– Nigdy byś tego nie zrobił, za dobrze cię znam…
– Samantha… Ten portret namalowany przez twojego ojca zawsze był moim ulubionym płótnem – wyszeptał po dłuższej chwili. – Ale gdy cię ujrzałem, to nagle stałaś się moją obsesją, opętałaś mnie. Czy zdołasz to znieść? Kładę ci serce u stóp. Nawet nie wiesz, co przeżywałem każdej nocy, jak marzyłem, by mieć cię przy sobie.
Uszczęśliwiona, objęła go z całej siły.
– Ja też – wyszeptała. – Śniłam o tobie – wyznała szczerze. – Za każdym razem, kiedy zaczynałeś mnie całować i zaraz odchodziłeś, czułam, że umieram.
– Odchodziłem, bo twoja miłość była dla mnie świętością, marzyłem, byś mnie pokochała. Nie chciałem cię do niczego zmuszać.
– Perseus, nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham, jak za tobą tęskniłam. Tak bardzo cię pragnę. Kochaj mnie, najdroższy! – wykrzyknęła bez tchu.