Выбрать главу

Pracował z wyraźną wprawą. Patrzyła na jego muskularne ramiona. Miał skupioną twarz. Gdyby rysowała z natury, chciałaby mieć takiego modela. Wzór męskiej urody.

Znów zbeształa się w duchu. Jej bezładne myśli niepotrzebnie szybują w tym kierunku. Upiła łyk herbaty. Była mocna i bardzo słodka.

Uśmiechnęła się bezwiednie. Kiedyś obiło się jej o uszy, że Grecy przepadają za słodyczami. Widać i on nie był wyjątkiem.

– Już obluzowałem kartkę – obwieścił z zadowoleniem. – Co dalej?

Właśnie zastanawiała się, co też on lubi, a czego nie i pochłonięta tymi myślami, dopiero po chwili uświadomiła sobie, że ją o coś pyta. Zarumieniła się po koniuszki włosów. Uciekając spojrzeniem, wymamrotała:

– Myślałam, żeby użyć rozpuszczalnika, to zmiękczy klej i papier. Łatwiej go będzie rozprostować. Zaraz przyniosę.

– Ja to zrobią. Proszą tylko powiedzieć, gdzie jest.

Jego ton jednoznacznie świadczył, że jeśli się będzie upierać i spróbuje wstać, nie cofnie się przed użyciem siły.

Już sama nie wiedziała, co będzie lepsze. Jedno było gorsze od drugiego. Jeśli pozwoli mu iść po rozpuszczalnik, będzie musiał wejść do garderoby, a na drzwiach wisiała jej nocna koszula. Damska bielizna z pewnością nie zaskoczy takiego faceta jak Kostopoulos, ale tu nie chodzi o bielizną w ogólności. Ta jest jej.

Możliwe, że większość kobiet nie widziałaby w tym nic złego, ale ona wychowała się bez ojca, nie miała braci. W dodatku tak ją wychowano, że bliższa znajomość z mężczyzną możliwa była dopiero po ślubie.

Raz chodziła z chłopakiem, ale gdy się dowiedział, że najpierw ślub, uznał, że Sam ma przestarzałe poglądy i zerwał z nią. Nawet była z tego zadowolona. Przyzwyczaiła się do samotności. Nie przypuszczała, że ktoś taki jak Perseus pojawi się znienacka i niespodziewanie zachwieje jej zasadami…

– Skąd to wahanie? – zapytał z lekką drwiną jednocześnie rozbawiony i zirytowany jej oporem.

Zamknęła oczy, oparła głową o poduszką. Zranioną rękę nadal trzymała w górze. Niech się dzieje, co chce, wola nieba.

– Jest w garderobie w sypialni. W pudełku na podłodze.

Zniknął, nim ośmieliła się otworzyć oczy. Minęło kilka chwil, a on nie wracał. Ogarnął ją niepokój. Wstała z kanapy. Herbata przywróciła jej siły, czuła się pewniej. Niemal biegiem ruszyła do sypialni.

– Pudełko stoi… – zabrakło jej słów. Zdumionym wzrokiem potoczyła po niewielkim wnętrzu. Prawie wszystko, co znajdowało się w garderobie, teraz było w sypialni. Poza rzeczami leżącymi na półkach. Wyciągnął wszystkie rzeczy wiszące na wieszakach. W przeważającej mierze były to projektowane przez nią od wielu lat tkaniny.

Sypialnia wyglądała teraz jak sklep z materiałami dekoracyjnymi. Kilka spódnic i bluzek leżało z boku, natomiast próbki tkanin przerzucił przez szerokie łóżko. Niektóre były tkane, inne ręcznie malowane albo zabarwione przez szablon. Perseus nawet nie spojrzał na wchodzącą Sam, nie mówiąc o przepraszaniu za bałagan.

– Skąd są te materiały? – zapytał charakterystycznym, głębokim głosem, który teraz bezbłędnie by rozpoznała spośród tysięcy innych.

– Sama je zrobiłam.

Odwrócił się, przeszył ją spojrzeniem.

– Jeśli to prawdą ma pani prawdziwy talent.

– Tak pan sądzi? – Głos się jej łamał.

– Czyżby pani tego nie wiedziała? – Tym razem jego ton zabrzmiał ostro.

Była wniebowzięta. Już się na niego nie gniewała. Uśmiechnęła się radośnie. Komplement z takich ust miał swoją wagę. Perseus Kostopoulos nie dość, że znał się na sztuce, to kierował jedną z najbardziej znanych korporacji tekstylnych. A więc może jest przed nią przyszłość, może nie zmarnowała czasu.

Wprawdzie zdarzało się, że koledzy i koleżanki wychwalali jej projekty, ale profesorowie nigdy. Trudno powiedzieć dlaczego.

Nieraz korciło ją by oznajmić im, że jest córką słynnego Julesa Gregory'ego, lecz duma nie pozwoliła jej tego zrobić. Musi sama zapracować na sukces, nie będzie podpierać się ojcem, który budził w niej wyłącznie pogardę. Nie przejął się śmiercią jej mamy, nie interesowało go, że jego córka jest zdana wyłącznie na siebie.

Skrzywiła się z goryczą. Nie chciała o nim myśleć. Schyliła się po rozpuszczalnik, zabrała go i poszła do kuchni. Perseus ruszył za nią. Wziął puszkę i otworzył wieczko. Znów mimowolnie musnął jej rękę. Zadrżała.

Przez cały czas nie spuszczał jej z oczu. Uciekając przed jego spojrzeniem, podeszła do kuchennej szafki, by wziąć miseczkę.

– Jeśli sekretarka zapisała ten numer długopisem, to w porządku. Gorzej, jeśli ołówkiem. Obawiam się, że zniknie pod działaniem rozpuszczalnika.

– Używa i pióra, i ołówka – mruknął, nalewając trochę płynu do podanej przez Sam miseczki. – Trudno, nie pozostaje nam nic innego, jak zaryzykować. – Mówiąc to, włożył zgniecioną kartkę papieru do rozpuszczalnika. – Ile czasu trzeba czekać?

Zraniona ręka coraz bardziej dokuczała. W dodatku zaczynała ją boleć głowa. Może z lęku, że nic z tego nie będzie, że on zaraz sobie stąd pójdzie i już nigdy więcej go nie zobaczy? Na samą myśl, że za kilka minut ich drogi na zawsze się rozejdą dostała migreny. A co będzie z jej sercem?

– Poczekajmy minutę.

Perseus odczekał chwilę. Potrząsnął głową.

– Chyba jeszcze trochę.

– No, to dajmy mu dwie minuty.

Czekał posłusznie. Patrzyła na niego ze wzrastającym napięciem. Do lęku, jaki od początku jej nie opuszczał, teraz dołączyło rozpaczliwe poczucie mijającego czasu. Zostały już tylko minuty.

Wreszcie, kiedy już nie mogła dłużej wytrzymać, wypaliła:

– Dlaczego ten telefon jest taki ważny?

Drgnął, po czym spojrzał na nią i spokojnie rzekł:

– Dwanascie lat temu moja ukochana narzeczona ugodziła mnie nożem w twarz i zniknęła. Od tamtej pory szukam jej po całym świecie.

A więc przeczucie jej nie myliło. Istniała kobieta, która odcisnęła na nim swój ślad, głębszy niż szrama na policzku. I jej szukał. Nie znała jej, ale wystarczała świadomość, że ona gdzieś jest, by natychmiast zapałać do niej gwałtowną trudna, do racjonalnego wytłumaczenia nienawiścią.

– Powoli krąg się zamyka – powiedział, nie domyślając się złowrogich uczuć, jakie w Sam budziła kobieta, którą kochał. – Myślę, że już ją zmęczyłem tym ściganiem. Ale ja nie jestem zmęczony – mruknął posępnie. – Moi informatorzy twierdza, że najprawdopodobniej to ona wczoraj telefonowała.

Ani przez moment nie spodziewała się takiego wyjaśnienia. Naiwnie wyobrażała sobie, że jego blizna jest pamiątką ulicznej bójki. Zadrżała, nie mogąc się opanować.

– Ale jeśli kochała pana tak, by się zaręczyć, i pan też ją kochał…

Twarz mu się ściągnęła.

– Nad życie. I na Delos, w świątyni Apollina, przyrzekliśmy sobie miłość.

Nie powinna aż tak mocno tego przeżywać. Przecież ten Perseus nic dla niej nie znaczy. A jednak…

– W takim razie dlaczego…

– Wydaje mi się, że ten papier już zmiękł – przerwał jej, nie odpo na pytanie, które zawisło w powietrzu. Intuicyjnie czuła, że już niczego więcej się od niego nie dowie.

Bezwiednie wstrzymała oddech, gdy ostrożnie rozwin karteczkę. Serce jej zamarło. Kartka była czysta. Wypuścił papier z ręki.

– Tak mi przykro – wyszeptała. – Żałuję, że w ogóle sprzątałam pana gabinet.

– Za późno na żale. – Każde słowo spadało na nią jak kamień. – Gdzie jest klej? Przywrócę płótno do poprzedniego stanu.