Выбрать главу

No tak, to jasne, nie miałem odwagi powiedzieć Jaskariemu, że ona kocha właśnie mnie, ale to już niepotrzebne, on znalazł inną, Alteę. No cóż, jeśli się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Ach, nie, to zbyt banalne rozumowanie, niegodne mnie. W dodatku oni podobno są bardzo szczęśliwi.

To dobrze.

Vinnie…

Już sam dźwięk jej imienia jest jak pieszczota. Ta wspaniała osóbka rzuca wyzwanie mojej rycerskości. Jest zupełnie inna niż ta tyczka od fasoli, Berengaria, która groziła, że przerośnie mnie o głowę. Na szczęście tak się nie stało, ale brakowało niewiele.

Ach, jakże mi trudno, walczą o mnie dwie naprawdę cudowne kobiety, a ja nie wiem, na którą mam się zdecydować!

Również Marco leżał nie śpiąc o tym wczesnym poranku. W jego duszę przeniknęło tchnienie czegoś cudownego, pełnego słodyczy, wypełniając jego myśli napięciem, jakiego nigdy dotychczas nie zaznał. W jednej chwili życie stało się takie cudowne.

Na jego wargach ukazał się niezwykły uśmiech. Właściwie powinien przejmować się wszelkimi problemami, które dotknęły świat, na przykład atakami w Królestwie Światła i tajemniczym zniknięciem Móriego i Berengarii, lecz wyjątkowo, zupełnie wyjątkowo potrafił myśleć jedynie o sobie samym i o tym, jak piękne jest życie.

Która mogła być godzina? Ach, nie, nie może dzwonić do Lilji o tej porze, ale koniecznie musi ją o coś spytać. O coś, co w jednej chwili nabrało dla niego niezwykłego znaczenia.

7

Tej nocy miało miejsce wiele zdarzeń, o których ani Armas, ani Marco, zatopieni w myślach i marzeniach, nie mieli pojęcia.

Można było odnieść wrażenie, że na Królestwo Światła prawdziwą inwazję przypuściło piekło. Przez całą noc bowiem działo się wiele niewyjaśnionych rzeczy, i to w różnych miejscach.

Zniszczenie ściany domu Sol i sabotaż w laboratorium stanowiły jedynie nieśmiały początek. Były ostrzeżeniem i nieudaną próbą.

Pierwsza rzecz, jaka się zdarzyła, przedstawiała się dość niewinnie. Faron przyszedł do Gorama i Lilji z prośbą, by pożyczyli mu swoją gondolę, gdyż jego własna nie nadawała się do wykonania zadania.

Goram, nieco zdziwiony, oczywiście się zgodził, nie mógł jednak powstrzymać się od pytania, dlaczego.

No cóż, Faron nie miał siły dłużej czekać, pragnął wyprawić się na powierzchnię Ziemi i wyruszyć na poszukiwanie Móriego i Berengarii. Dowodzenie w Królestwie Światła przejąć miał Erion, a ponieważ jeszcze tego wieczoru na Ziemię wyruszała rakieta, Faron postanowił wykorzystać tę okazję.

Goram, który doskonale rozumiał jego niepokój, zapewnił, że przez jakiś czas nie będą potrzebowali gondoli. Dodał jednak, że później również oni zechcą wyprawić się na poszukiwania.

– Oczywiście w tym czasie będziecie mogli korzystać z mojej gondoli – powiedział Faron, a Goram cały aż się rozjaśnił. Gondola Farona była doprawdy wyjątkowa, prawdziwie wymarzona zabawka dla dużych i małych chłopców. Goram jednak zgadzał się z Faronem, że nie należy jej używać w świecie na powierzchni Ziemi.

Tak więc Faron wreszcie wyruszył, niecierpliwiąc się aż po koniuszki palców. W końcu przestanie już bezczynnie siedzieć, mając za towarzystwo jedynie swój lęk o życie zaginionych.

Potem zaś rozpętało się piekło. Niemalże dosłownie.

Wczesnym wieczorem wyjechać musiała straż pożarna. W Królestwie Światła rzadko zdarzały się pożary, domy były doskonale zabezpieczone przed ogniem. Tym razem jednak pożar wybuchł naprawdę, w domu Rama i Indry.

Właściciele przebywali na powierzchni Ziemi, nie mogli więc go strzec. Na szczęście zaczął wyć pies sąsiadów, budząc swego pana. Mężczyzna wybiegł czym prędzej na zewnątrz i zobaczył, że z pięknej willi Rama bucha dym. Natychmiast zawiadomił strażaków i służby weterynaryjne, bo pies leżał nieruchomo na trawniku.

Jaskari przybył niebawem i zaraz zajął się zwierzęciem, strażacy zaś szybko i skutecznie ugasili pożar. Spłonęła jedynie część wyposażenia, ściany domu były ogniotrwałe.

– Z psem wszystko będzie w porządku – uspokajał Jaskari zatrwożonego właściciela. – Ale nie bardzo wiem, co mu się stało, wygląda na to, jakby ktoś poczęstował go solidnym kopniakiem, jakby został uderzony kopytem czy czymś podobnym? Ale od góry? Kopniaki zwykle wymierza się z boku, no, ewentualnie od dołu…

Jeden z gapiów otaczających Jaskariego już wcześniej słyszał plotki, które coraz bardziej okazywały się prawdziwe.

– Czy to mogło być kopyto?

Jaskari podniósł głowę.

– Bardzo możliwe – odparł.

Goram obudził się w środku nocy. Usiadł na łóżku.

– Liljo, ktoś jest w domu! Masz tu swój obezwładniający pistolet i nie ruszaj się stąd!

Dziewczyna zaspana uniosła się na łokciu. Dzień wcześniej otrzymali błogosławieństwo w blasku Świętego Słońca i byli już parą oficjalnie, oddano im też do dyspozycji jeden z domów. Matka Lilji nie bardzo wiedziała, jak ma się ustosunkować do tego małżeństwa, czy powinna czuć się urażona faktem, że córka poślubiła Lemuryjczyka, czy też może raczej odczuwać dumę? Goram wszak jako Strażnik z Elity stał wysoko w hierarchii Królestwa Światła, ale przecież zrezygnował z tej zaszczytnej służby. Kobieta naprawdę nie była w stanie niczego pojąć.

Goram na palcach zszedł na dół po szerokich schodach prowadzących z sypialni. Lilja czekała, rozdarta pomiędzy pragnieniem, by być razem z nim, a chęcią schowania się pod kołdrę i zatkania sobie uszu. Zdecydowała, że będzie siedzieć i nasłuchiwać.

Usłyszała jakiś słaby dźwięk, a potem odgłos biegnących kroków. Później trzasnęły wejściowe drzwi i zaraz potem Goram wrócił na górę.

– Co to było?

Pokręcił głową.

– Nie zdążyłem zauważyć, co się stało. Jakaś postać wymknęła się przez drzwi, kiedy jeszcze byłem na schodach. Wybiegłem w samych gatkach, nie ubierałem się, lecz i tak nic nie zdołałem zobaczyć. Obszedłem dom, ale bez rezultatów. Bez względu na to, kim był ten człowiek, to nic nie zdążył zrobić. Usłyszałem, jak skrzypnął zamek w drzwiach, kiedy wchodził, a to znaczy, że nic przedostał się dalej niż do hallu, zanim ja zbiegłem na dół.

– Ale jak udało mu się wejść do środka?

– No właśnie! Kto zna kod do naszego domu? Musimy to sprawdzić.

Wrócili do łóżka i podjęli na nowo przyjemności, jakie już zdążyli poznać, wynikające z relacji między mężczyzną a kobietą. Oboje zaliczali się do początkujących i wiele pozostawało im do nadrobienia, ale oboje byli bardzo chętni do nauki.

W wielkiej bazie rakietowej panowała cisza, odkąd rakieta, która miała przewieźć Farona i wielu innych na powierzchnię Ziemi, została wystrzelona. Większość rakiet znajdowała się teraz w zewnętrznym świecie, w Królestwie Światła pozostała tylko jedna: ta, która wróciła jako ostatnia z Grenlandii, przywożąc na pokładzie Gorama i Lilję. Należało dokonać bardzo gruntownego jej przeglądu, zanim będzie mogła wyruszyć na nowo.

Baza, podobnie jak laboratorium Madragów, była bardzo pilnie strzeżona. Tylko nieliczni znali kody, nie zapominano też włączyć alarmu. W nocnej ciszy nikt nie przeczuwał niebezpieczeństwa.

W pewnym momencie jednak jakiś słaby zapach chemikaliów dotarł do Strażników pilnujących wejścia. Więcej nie zdążyli zarejestrować, zaraz bowiem osunęli się na ziemię.

Zablokowane kodem drzwi otwierały się jedne po drugich…

To samo powtórzyło się nieco później w laboratoriach w Srebrzystym Lesie. Tam, rzecz jasna, po włamaniu, które miało miejsce poprzedniej nocy, straże dodatkowo wzmocniono.