Выбрать главу

– Mogę się pozbyć rury konektorowej. Wynurzymy się, ale to nie będzie przyjemne.

– Nie wygląda na to, żebyśmy mieli wielki wybór. Powiem naszym pasażerom, żeby się mocno trzymali.

Austin ostrzegł marynarzy, przypiął się do fotela i dał sygnał Zavali, który odstrzelił tunel ewakuacyjny. Był odłączany na wypadek, gdyby batyskaf musiał się szybko wycofać z akcji ratowniczej. Rozległa się przytłumiona eksplozja i pojazd przechylił się. Po usunięciu wody z tylnych zbiorników uniósł się pół metra, potem metr, kilka metrów. Początkowo sunął potwornie wolno, ale wraz z wysokością nabierał szybkości. Wkrótce pędził ku powierzchni.

“Sea Lamprey” wystrzelił z wody rufą do góry i opadł w fontannie piany. Zakołysał się gwałtownie, potrząsając ludźmi wewnątrz jak kośćmi w kubku. Małe łodzie, zaalarmowane światłem i dźwiękiem boi ostrzegawczej, ruszyły do akcji i ich załogi przymocowały do batyskafu pontony stabilizujące. Pojazd ustawił się mniej więcej poziomo.

“Thor” rzucił hol i przyciągnął “Sea Lampreya” bliżej, skąd dźwig mógł go przenieść na pokład. Natychmiast po otwarciu włazu wokół batyskafu zaroiło się od personelu medycznego. Wyjmowano uratowanych marynarzy, kładziono na noszach i transportowano do czekających helikopterów, które zabierały ich do szpitala na lądzie. Zanim Austin i Zavala zdążyli wydobyć się z pojazdu, pokład niemal opustoszał. Pozostała tylko garstka załogantów, którzy podeszli, pogratulowali im i szybko zniknęli.

Zavala rozejrzał się po wyludnionym pokładzie.

– A gdzie orkiestra dęta?

– Bohaterstwo samo w sobie jest nagrodą – odrzekł uroczyście Austin. – Ale gdyby ktoś zaproponował mi łyk tequili, nie odmówiłbym.

– Co za zbieg okoliczności. Przypadkiem mam w worku marynarskim butelkę niebieskiej agawy. Pierwszy gatunek.

– Chyba będziemy musieli odłożyć świętowanie. Idzie do nas pan Becker.

Duński urzędnik szedł przez pokład z twarzą rozpromienioną szczęściem. Potrząsnął rękami ludzi z NUMA, poklepał ich po plecach i zasypał pochwałami.

– Dziękuję wam, panowie – powiedział wzruszony. – Dania wam dziękuje. Świat wam dziękuje!

– Cała przyjemność po naszej stronie – odparł Austin. – Mieliśmy okazję przetestowania “Sea Lampreya” w akcji. Rosyjski helikopter i samoloty transportowe są w bazie NATO. Wezwiemy je i za kilka godzin znikamy.

Twarz Beckera spoważniała.

– Pan Zavala jest wolny, ale obawiam się, że pan będzie musiał opóźnić swój odlot. W Thorshavn zbiera się jutro specjalna komisja śledcza, powołana do zbadania przyczyn zatonięcia krążownika. Będzie przesłuchiwała świadków i chciałaby mieć pańskie zeznania.

– Nie wiem, jak mógłbym pomóc. Nie widziałem katastrofy.

– Tak, ale dwukrotnie nurkował pan do “Erikssona”. Może pan szczegółowo opisać uszkodzenia. To nam ułatwi sprawę. – Widząc powątpiewanie na twarzy Austina, Becker dodał: – Niestety, będziemy musieli nalegać, żeby był pan naszym gościem do zakończenia przesłuchań. Proszę się nie obawiać. Ambasada Stanów Zjednoczonych została poinformowana o naszej prośbie i przekaże ją NUMA. Załatwiłem już panu lokum. Zamieszkamy w tym samym hotelu. Wyspy są piękne i spóźni się pan tylko dzień lub dwa na swój statek.

– Dla mnie to nie problem, Kurt – powiedział Zavala. – Mogę zabrać “Lampreya” z powrotem na “Beebe” i dokończyć testy.

W oczach Austina błysnął gniew. Nie podobało mu się, że mały urzędniczyna mówi mu, co ma robić. Nie starał się ukryć niechęci w głosie.

– Wygląda na to, że będę waszym gościem, panie Becker. – Odwrócił się do Zavali. – Trzeba zaczekać ze świętowaniem. Zadzwonię do bazy NATO i załatwię sprawę.

Niedługo potem powietrze wypełnił huk silników ogromnego rosyjskiego helikoptera. Pod brzuch “Sea Lampreya” założono uprząż i śmigłowiec uniósł batyskaf z pokładu statku. Następnie helikopterem NUMA odleciał Zavala. Udał się do bazy, gdzie łódź podwodna miała być załadowana do samolotu transportowego, by wyruszyć w powrotną podróż.

– Jeszcze jedno – odezwał się do Austina Becker. – Chciałbym, żeby zostawił pan na pokładzie swój niezwykły skafander na wypadek, gdyby komisja potrzebowała dalszych dowodów. Potem chętnie dostarczymy go, gdziekolwiek pan zechce.

– Znowu mam nurkować?!

– Możliwe. Oczywiście uzgodnię to z pańskimi przełożonymi.

– Oczywiście – odrzekł Austin. Był zbyt zmęczony, żeby się kłócić.

Podszedł kapitan i oznajmił, że czeka łódź, która zabierze ich na ląd. Austin nie palił się do tego, żeby spędzać z duńskim biurokratą więcej czasu, niż jest to konieczne.

– Jeśli można, zejdę na brzeg jutro. Kapitan Larsen chce mi pokazać wyniki swoich badań nad wielorybami.

Larsen, doskonale rozumiejąc Austina, przyszedł mu w sukurs.

– A, tak. Jak już mówiłem, na pewno uzna pan naszą pracę za fascynującą. Rano odstawię pana Austina na ląd.

Becker wzruszył ramionami.

– Proszę bardzo. Ja spędziłem ostatnio na morzu tyle czasu, że wystarczy mi do końca życia.

Austin popatrzył na odpływającą łódź i odwrócił się do kapitana.

– Dzięki za uratowanie mnie przed panem Beckerem.

Larsen westchnął ciężko.

– Widocznie i tacy biurokraci są potrzebni.

– Podobnie jak bakterie trawienne w jelitach – odparł Austin.

Kapitan roześmiał się i położył mu rękę na ramieniu.

– Chyba trzeba oblać sukces waszej misji.

– Racja – przyznał Austin.

7

Austina potraktowano na statku badawczym jak VIP-a. Po drinkach w kajucie kapitańskiej zjadł wspaniałą kolację, potem obejrzał ekscytujący materiał filmowy z podwodnych badań nad wielorybami. Dostał wygodną kajutę i spał jak zabity. Następnego ranka pożegnał się z kapitanem Larsenem.

Kapitan żałował, że muszą się rozstać.

– Przez kilka dni będziemy tu robili oględziny krążownika. Proszę dać znać, jeśli kiedykolwiek mógłbym w czymś pomóc panu lub NUMA.

Uścisnęli sobie ręce i Austin wsiadł do łodzi, by odbyć krótką podróż do Portu Zachodniego. Po tygodniach spędzonych na wodzie i pod wodą z przyjemnością zszedł na ląd i ruszył brukowanym nabrzeżem wzdłuż rzędu kutrów rybackich. Stolicę Wysp Owczych nazwano Thorshavn – “Port Thora” – od najpotężniejszego z bogów skandynawskich. Wbrew swej nazwie Thorshavn okazało się spokojnym miasteczkiem, położonym między dwoma ruchliwymi portami.

Austin miał ochotę zwiedzić wąskie uliczki z malowniczymi, starymi domkami, ale zerknął na zegarek i uznał, że trzeba się pospieszyć, jeśli chce zdążyć na przesłuchanie. Zostawił worek marynarski w pokoju hotelowym, który zarezerwował mu Becker. Zamierzał zostać na Wyspach Owczych najwyżej dzień lub dwa. Postanowił, że potem wyjedzie, bez względu na to, co powie Becker. Gdy wychodził, poprosił recepcję o zarezerwowanie mu lotu do Kopenhagi za dwa dni.

Dotarł do celu po kilkuminutowym spacerze pod górę w kierunku placu Vaglio w sercu centrum handlowego miasta. Przystanął przed okazałym, dziewiętnastowiecznym budynkiem z ciemnego bazaltu. Tablica na murze informowała, że to raohus, czyli ratusz. Austin przygotował się psychicznie na czekającą go przeprawę. Jako pracownik agencji federalnej znał pułapki czyhające w korytarzach władzy. Pomyślał, że uratowanie ludzi uwięzionych w kadłubie “Leifa Erikssona” może być najłatwiejszą częścią jego przygody na Wyspach Owczych.

Recepcjonistka w holu ratusza wskazała mu drogę do sali przesłuchań. Austin doszedł korytarzem do drzwi strzeżonych przez tęgiego policjanta i przedstawił się. Policjant kazał mu zaczekać i wśliznął się do sali. Po chwili pojawił się z Beckerem, który wziął Austina pod ramię i odprowadził na bok.