– Miło pana znów widzieć, panie Austin. – Zerknął na policjanta i zniżył głos. – To delikatna sprawa. Wie pan coś o Wyspach Owczych?
– Tylko tyle, że należą do Danii.
– Zgadza się. Wyspy są częścią Królestwa Danii, ale od roku 1948 mają autonomię. Są całkiem niezależne, zachowały własny język. Kiedy jednak wpadają w tarapaty finansowe, nie wahają się prosić Kopenhagi o pieniądze – wyjaśnił Becker z lekkim uśmiechem. – Ten incydent wydarzył się na wodach farerskich, ale chodzi o duński okręt wojenny.
– Co oznacza, że SOS nie wygrałaby w Danii żadnego konkursu popularności.
Becker zbył komentarz machnięciem ręki.
– Stawiam sprawę jasno. Tych wariatów powinno się powiesić za zatopienie naszego okrętu. Ale jestem realistą. Ten godny pożałowania incydent nigdy by się nie zdarzył, gdyby wyspiarze nie trzymali się z uporem swoich dawnych zwyczajów.
– Ma pan na myśli polowania na wieloryby?
– Nie będę komentował moralnej strony grindarapu. Wielu Duńczyków uważa grind za barbarzyński i niepotrzebny rytuał. Ale ważniejszy jest aspekt ekonomiczny. Firmy, które mogłyby kupować od Farerów ryby lub szukać tu ropy, nie chcą, żeby mówiono, że robią interesy z mordercami wielorybów. I Kopenhaga znów musi sięgać do portfela.
– To tyle, jeśli chodzi o niezależność.
Becker znów się uśmiechnął.
– Rząd duński chce załatwić tę sprawę szybko, bez zbytniego rozgłosu międzynarodowego. Nie chcemy, żeby ludzi z SOS uznano za bohaterskich męczenników, którzy działali nierozważnie, ale w obronie bezbronnych stworzeń.
– Czego pan ode mnie oczekuje?
– Proszę nie ograniczać się w zeznaniach do pańskich obserwacji technicznych. Wiemy, jak zatonął krążownik. Niech pan uwypukli ludzkie cierpienie, którego był pan świadkiem. Naszym celem jest postawienie Ryana pod pręgierzem opinii publicznej, potem wydalenie tych niebezpiecznych chuliganów z naszego kraju i dopilnowanie, żeby tu nie wracali. Chcemy, żeby świat uznał ich za wyrzutków społeczeństwa, nie za męczenników. Może wtedy nie powtórzy się taka historia.
– A jeśli Ryan mimo wszystko jest niewinny?
– Mojego rządu to nie interesuje. Tu chodzi o ważniejsze rzeczy.
– Jak pan powiedział, to delikatna sprawa. Zeznam, co widziałem. Tylko tyle mogę obiecać.
Becker skinął głową.
– W porządku. Możemy wejść?
Policjant otworzył drzwi i weszli do sali przesłuchań. Austin obrzucił wzrokiem duże pomieszczenie z ciemną boazerią i ludzi w garniturach, zapewne przedstawicieli władz i prawników, którzy zajmowali kilka rzędów krzeseł. Był w swoim zwykłym stroju roboczym – dżinsach, golfie i kurtce. Na statku nie musiał się elegancko ubierać. Następne garnitury zauważył za długim drewnianym stołem z przodu sali. Na prawo od stołu siedział mężczyzna w mundurze. Mówił po duńsku, jego słowa stenografowano.
Becker wskazał Austinowi miejsce, usiadł obok i szepnął mu do ucha:
– To przedstawiciel straży przybrzeżnej. Pan jest następny.
Świadek ze straży przybrzeżnej skończył zeznania kilka minut później. Austin usłyszał, że wywołują jego nazwisko. Za stołem siedziało czterech mężczyzn i dwie kobiety. Tyle samo Duńczyków co Farerów. Przewodniczący komisji, dobroduszny Duńczyk z długą twarzą wikinga, przedstawił się jako Lundgren. Wyjaśnił Austinowi, że będzie mu zadawał pytania główne, a reszta komisji – uzupełniające. Zaznaczył, że to tylko przesłuchanie w celu zebrania informacji, nie rozprawa sądowa, toteż nie będzie krzyżowego ognia pytań. W razie potrzeby może również tłumaczyć.
Austin usiadł na krześle i w odpowiedzi na pytania opisał akcję ratowniczą zgodnie z prawdą. Nie musiał upiększać cierpienia załogi w ciemnym i pozbawionym powietrza grobowcu. Mina Beckera wskazywała, że jest zadowolony z tego, co słyszy. Austin skończył po czterdziestu pięciu minutach. Komisja podziękowała mu. Chciał już wyjść, ale postanowił zostać, gdy przewodniczący oznajmił po duńsku i angielsku, że będzie teraz zeznawał kapitan “Sea Sentinela”.
Austin był ciekaw, jak może się on obronić przed zeznaniami naocznych świadków. Drzwi otworzyły się i weszli dwaj policjanci. Prowadzili między sobą wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę po czterdziestce. Austin przyjrzał się jego rudawej, pirackiej brodzie, bujnym włosom i mundurowi ze złotymi lamówkami.
Przewodniczący poprosił, żeby świadek usiadł i przedstawił się.
– Nazywam się Marcus Ryan – powiedział mężczyzna, wpatrując się szarymi oczami w zebranych. – Jestem wicedyrektorem organizacji Strażnicy Morza, inaczej SOS, i kapitanem jej statku flagowego “Sea Sentinel”. Tym, którzy nas nie znają, wyjaśniam, że SOS jest międzynarodową organizacją, zajmującą się ochroną mórz i ich flory i fauny.
– Proszę opowiedzieć komisji o okolicznościach kolizji z duńskim krążownikiem “Leif Eriksson”.
Ryan zaczął wygłaszać mowę przeciwko polowaniom na wieloryby. Przewodniczący upomniał go surowo, żeby trzymał się tematu. Ryan przeprosił i opisał, jak “Sea Sentinel” nagle skręcił i uderzył w okręt wojenny.
Lundgren nie krył rozbawienia.
– Kapitanie Ryan, chce mi pan wmówić, że pański statek zaatakował i staranował “Leifa Erikssona” z własnej woli?
Po raz pierwszy od chwili rozpoczęcia zeznań Ryan stracił pewność siebie.
– Hm… no… nie. Chodzi mi o to, że nie reagowały urządzenia sterownicze mojego statku.
– Nie wiem, czy dobrze rozumiem – odezwała się kobieta z komisji. – Twierdzi pan, że statek sam sobą sterował i płynął, gdzie mu się podobało?
Rozległy się śmiechy.
– Na to wyglądało – przyznał Ryan.
Jego potwierdzenie wywołało serię dociekliwych pytań. Ryan starał się jak mógł, odpowiadać wymijająco, ale każdym zdaniem pogarszał swoją sytuację. W końcu podniósł ręce, jakby chciał powiedzieć, że się poddaje.
– Zdaję sobie sprawę, że moje wyjaśnienia wywołują więcej pytań, niż dają odpowiedzi. Ale powiem jasno, żeby nie było nieporozumień. Nie staranowaliśmy celowo duńskiego okrętu. Mam świadków, którzy to potwierdzą. Proszę zapytać kapitana Petersena. Powie państwu, że go ostrzegłem.
– Na jak długo przed kolizją? – zapytał Lundgren.
Ryan wziął głęboki oddech i wypuścił powietrze z płuc.
– Niecałą minutę.
Lundgren nie miał więcej pytań. Ryana zwolniono i jego miejsce zajęła reporterka CNN. Spokojnie zrelacjonowała katastrofę, ale przy opisywaniu śmierci swojego kamerzysty załamała się i spojrzała na Ryana oskarżycielskim wzrokiem.
Lundgren polecił urzędnikowi sądowemu włożyć kasetę wideo do magnetowidu. Telewizor ustawiono przy bocznej ścianie, żeby wszyscy mogli dobrze widzieć ekran. Film ukazywał Ryana na pokładzie swojego statku w otoczeniu reporterów i fotografów. Słychać było żarty o wzburzonym morzu, potem odezwał się kobiecy głos:
– Tylko niech pan się postara, żeby materiał był wart tej całej cholernej dramaminy, którą połknęłam.
Kamera zrobiła zbliżenie szeroko uśmiechniętej twarzy Ryana, kiedy odpowiadał:
– Mogę zagwarantować, że zobaczy nas pani w akcji.
Gdy obiektyw podążył za jego palcem wycelowanym w duński krążownik, przez salę przebiegł pomruk. Austin pomyślał, że Ryan jest ugotowany.
Film skończył się i Lundgren zadał reporterce pytanie:
– Czy na taśmie był pani głos?
Kiedy przytaknęła, Ryan zerwał się z miejsca.
– To nie fair. Moja wypowiedź jest tu całkowicie wyjęta z kontekstu!
– Proszę siadać, panie Ryan – upomniał go Lundgren.
Ryan zdał sobie sprawę, że przez swój wybuch może sprawiać wrażenie narwańca zdolnego do staranowania okrętu. Opanował się.