Выбрать главу

– Przepraszam. Nie powiedziano mi, że ta kaseta będzie przedstawiona jako dowód. Mam nadzieję, że dadzą mi państwo szansę skomentowania tego materiału.

– To nie jest amerykański sąd, ale przed zakończeniem przesłuchań będzie pan miał okazję zabrać głos w swojej sprawie. Komisja wezwie kapitana Petersena i jego załogę, kiedy tylko zdołają zeznawać. Do tego czasu pozostanie pan w areszcie prewencyjnym na posterunku policji. Postaramy się szybko zamknąć dochodzenie.

Ryan podziękował komisji i w eskorcie policjantów opuścił salę.

– To wszystko? – zapytał Beckera Austin.

– Na to wygląda. Myślałem, że może poproszą pana jeszcze na miejsce dla świadków, ale okazuje się, że nie jest pan dłużej potrzebny. Mam nadzieję, że nie pokrzyżowaliśmy panu planów.

Austin zapewnił Beckera, że to nie problem. Kiedy sala zaczęła pustoszeć, nadal siedział na krześle i zastanawiał się nad zeznaniami Ryana. Albo facet mówi prawdę, albo jest bardzo dobrym aktorem. Niech rozstrzygną to mądrzejsi. Teraz trzeba napić się dobrej, mocnej kawy, a potem sprawdzić, czy są wcześniejsze loty do Kopenhagi. A stamtąd – do Waszyngtonu.

– Panie Austin.

W jego kierunku szła uśmiechnięta, zgrabna, mocno zbudowana kobieta. Zwrócił uwagę na jej kasztanowe włosy do ramion, gładką skórę i bystre oczy. Miała na sobie biały islandzki sweter.

– Nazywam się Therri Weld – przedstawiła się ciepłym, miękkim głosem. – Jestem doradcą prawnym organizacji SOS.

– Miło mi panią poznać. Czym mogę służyć?

Therri obserwowała poważną minę Austina, kiedy składał zeznania, i teraz zaskoczył ją jego rozbrajający uśmiech. Barczysta sylwetka, opalenizna i niebieskozielone oczy przywodziły jej na myśl filmowego kapitana piratów. Niemal zapomniała, co ma powiedzieć, ale szybko się pozbierała.

– Mógłby mi pan poświęcić kilka minut? – zapytała.

– Właśnie zamierzałem iść na kawę. Przyłączy się pani? Zapraszam.

– Dzięki. Za rogiem jest całkiem porządna kawiarnia.

Znaleźli cichy stolik i zamówili cappuccino.

– Pańskie zeznania były fascynujące – powiedziała Therri, kiedy pili kawę.

– Gwiazdą dnia jest pani szef, kapitan Ryan. Moja relacja blednie przy jego opowieści.

Therri zaśmiała się.

– Niestety, nie miał dziś swojego dnia. Zwykle jest bardziej elokwentny. Zwłaszcza wówczas, kiedy mówi o sprawach, którymi się najbardziej pasjonuje.

– Trudno wytłumaczyć grupie sceptyków, że statkiem zawładnęły złe duchy. Zeznania reporterki i kaseta wideo nie ułatwiły mu zadania.

– Zgadzam się z tym. Dlatego chciałam się z panem spotkać.

Austin uśmiechnął się do niej z rozbrajającą miną.

– Ale niefart! Miałem nadzieję, że przyciąga panią mój zwierzęcy magnetyzm.

Therri uniosła brwi.

– To oczywiste. Ale chciałam z panem porozmawiaj głównie dlatego, żeby zapytać, czy mógłby pan pomóc SOS.

– Zacznijmy od tego, pani Weld…

– Therri. Mogę ci mówić po imieniu?

Austin skinął głową.

– Widzę od razu parę problemów, Therri. Przede wszystkim nie wiem, jak mógłbym pomóc. Po drugie, nie jestem pewien, czy chciałbym pomóc waszej organizacji. Nie podoba mi się zabijanie wielorybów, ale nie popieram radykalnych świrów.

Therri przeszyła go spojrzeniem oczu błyszczących jak lasery.

– Henry David Thoreau, John Muir i Edward Abbey też byli uważani w swoim czasie za radykalnych świrów. Ale rozumiem cię. Wielu ludzi twierdzi, że SOS jest zbyt aktywna. Zgoda, nie popierasz radykałów. A popierasz niesprawiedliwość? Bo właśnie z nią mamy tutaj do czynienia.

– W jakim sensie?

– Marcus nie staranował celowo tego duńskiego okrętu. Byłam w sterowni, kiedy to się stało. Robił wszystko, co mógł, żeby uniknąć kolizji.

– Powiedziałaś to władzom duńskim?

– Tak. Odpowiedzieli, że nie są im potrzebne moje zeznania i kazali mi opuścić te wyspy.

– Dobrze – odrzekł Austin. – Wierzę ci.

– Tak po prostu? Nie wyglądasz na takiego, który przyjmuje coś na wiarę.

– Nie wiem, co jeszcze powiedzieć, żeby cię nie obrazić.

– Nic, co powiesz, nie może mnie obrazić.

– Miło mi to słyszeć. Ale dlaczego ma mnie obchodzić, czy Ryan jest winny, czy nie?

– Nie proszę cię o to – powiedziała głosem twardym jak stal. Austin powstrzymał uśmiech.

– Więc czego ty właściwie chcesz, Therri?

Odgarnęła z twarzy kosmyk włosów.

– Chciałabym, żebyś zanurkował na “Sea Sentinela”.

– Po co?

– Może mogłabym udowodnić, że Marcus jest niewinny.

– W jaki sposób?

Rozłożyła ręce.

– Nie wiem. Ale może coś byś znalazł. Wiem tylko tyle, że Marcus mówi prawdę. Szczerze mówiąc, ten jego radykalizm to głównie puste słowa. W rzeczywistości jest twardym pragmatykiem, który bardzo dokładnie kalkuluje swoje szansę. Nie taranuje okrętów wojennych. Poza tym uwielbiał “Sea Sentinela”. Sam wybrał te śmieszne, psychodeliczne kolory. Nikt na statku nie chciał zrobić nikomu krzywdy.

Austin rozparł się wygodnie na krześle, założył ręce za głowę i wpatrzył się w szczerą twarz Therri. Podobały mu się jej usta w uśmiechu Mony Lisy, nawet wówczas, kiedy była poważna. Niezwykłe oczy świadczyły o zmysłowej naturze tej kobiety. Austin miał tysiąc powodów, żeby po prostu podziękować za wspólnie wypitą kawę, uścisnąć Therri rękę i życzyć jej szczęścia. Miał też trzy powody, by rozważyć jej prośbę. Była ładna. Mogła mieć rację. I wierzyła w słuszność swojej sprawy. Odlatywał dopiero za dwa dni. Warto było uatrakcyjnić sobie ten krótki pobyt na wyspach.

Zaintrygowany usiadł prosto i znów zamówił kawę.

– Dobra. Opowiedz mi dokładnie, co się wydarzyło.

8

Kilka godzin później Austin był daleko od przytulnej kawiarni. Miał na sobie pękatą zbroję ochronną skafandra i znów zanurzał się w zimnym morzu u wybrzeży Wysp Owczych. Kiedy opadał w głębiny, uśmiechnął się. Wyobraził sobie, jak zareagowałby Becker, gdyby się dowiedział, że duński statek jest wykorzystywany do tego, żeby pomóc Marcusowi Ryanowi i organizacji. Mały biurokrata dostałby za swoje. Chichot Austina odbił się echem w hełmie.

Po rozstaniu z Therri Weld wrócił do hotelu, zadzwonił do kapitana Larsena i zapytał, czy mógłby jeszcze raz zanurkować z “Thora”. Powiedział, że chciałby dołączyć do raportu zdjęcia miejsca akcji ratowniczej, co częściowo było prawdą. Larsen zgodził się bez wahania. Wysłał nawet łódź po Austina. Ponieważ skafander pozostał na statku, wkrótce wszystko było gotowe.

Głębokościomierz wskazywał, że Austin zbliża się do dna. Zwolnił tempo opadania, kilkakrotnie na krótko włączając wirniki pionowe, i zawisnął jak koliber około piętnastu metrów nad częścią dziobową krążownika. Morze nie traciło czasu, żeby wziąć okręt w swoje posiadanie. Kadłub i nadbudówkę pokryła już roślinność, przypominająca kosmaty koc. Przez bulaje wpływały i wypływały ławice głębokowodnych ryb.

Austin sfotografował aparatem cyfrowym otwór wycięty przez “Sea Lampreya” podczas akcji ratowniczej. Potem zrobił zdjęcia trójkątnej dziury w kadłubie, spowodowanej uderzeniem “Sea Sentinela”. Wcześniej wypytał kapitana Larsena o ostatnią pozycję statku SOS w stosunku do krążownika i teraz popłynął w przewidywanym kierunku jego zatonięcia.

Poruszał się według standardowego wzorca poszukiwawczego po mniej więcej równoległych liniach prostych. W końcu jego reflektory wyłowiły z mroku jaskrawo pomalowany kadłub. Podobnie jak krążownik, “Sea Sentinel” był już porośnięty futrem podwodnej roślinności. Statek SOS wylądował na dnie na lewej burcie. Poza zmiażdżonym dziobem nie odniósł żadnych uszkodzeń.