Выбрать главу

– Takie odniosłem wrażenie. Uważa się, że Wyspy Owcze nie były zamieszkane, dopóki nie osiedlili się tu irlandzcy mnisi i wikingowie. Może historycy się mylą.

– Nie byłbym zaskoczony. Naukowcy nie mają pojęcia, skąd pochodzi mój naród. Nasz język nie ma korzeni w Europie ani Azji. Wśród Basków jest najwyższy na świecie procent ludzi z grupą krwi Rh minus i dlatego niektórzy spekulują, że jesteśmy w prostej linii potomkami człowieka z Cro-Magnon. – Aguirrez uderzył lekko pięścią w stół. – Dałbym wszystko, żeby dostać się do tutejszych grot.

– Widział pan, jak ciepło mnie przyjęli.

– Jak szerszenie, kiedy potrąci się ich gniazdo. Kiedy pan spał, przypłynęli tu z lądu łodziami patrolowymi. Zażądali, by wpuszczono ich na pokład. Oczywiście odmówiliśmy.

– W łodzi, którą widziałem, było paru ludzi z bronią automatyczną.

Aguirrez machnął ręką w kierunku ściany z obrazami.

– Kiedy zobaczyli, że moi ludzie mają nad nimi przewagę ogniową i liczebną, szybko się wycofali.

– Dysponują też helikopterem uzbrojonym w rakiety.

– Moi ludzie pokazali ręczną wyrzutnię pocisków woda – powietrze i przestał nas niepokoić.

Pociski rakietowe i broń automatyczna. Uzbrojenie jak na okręcie wojennym.

Aguirrez jakby czytał w myślach Austina.

– Bogaci ludzie mogą stać się celem porywaczy. Dlatego postarałem się, żeby “Navarra” nie była całkiem bezbronna. Otoczyłem się lojalnymi i dobrze uzbrojonymi ludźmi.

– Jak pan przypuszcza, dlaczego Oceanus tak gwałtownie reaguje, kiedy ktoś wtyka nos w jego sprawy? – zapytał Austin. – Przecież chodzi o hodowlę ryb, nie o kopalnię diamentów.

Aguirrez wzruszył ramionami.

– Też zadaję sobie to pytanie.

Do jadalni wszedł jeden z mężczyzn, którzy wcześniej eskortowali Austina. Wręczył Aguirrezowi plastikową torbę i szepnął mu coś do ucha. Aguirrez skinął głową i powiedział:

– Dziękuję za relację z wizyty w grotach, panie Austin. Mogę jeszcze w czymś pomóc?

– Nie odmówiłbym, gdyby zaproponował mi pan transport do miasteczka.

– Załatwione. Mój człowiek poinformował mnie, że mijamy komin skalny i za kilka minut powinniśmy rzucić kotwicę. – Aguirrez podał Austinowi torbę. – Pańskie rzeczy są już suche.

Austina zaprowadzono do kajuty, gdzie mógł się przebrać. W plastikowej torbie znalazł też swój portfel z legitymacją NUMA. Aguirrez musiał wiedzieć, że Kurt nie pracuje w ratownictwie morskim, ale nie zdradził się z tym. Włożył do torby własną wizytówkę z numerem telefonu. Austin schował ją do portfela.

Aguirrez czekał na pokładzie, żeby się pożegnać.

– Dzięki za gościnność – powiedział Austin i uścisnął mu dłoń. – Przepraszam, że uciekam od razu po obiedzie.

– Nic nie szkodzi – odrzekł Aguirrez z enigmatycznym uśmiechem. Nie zdziwiłbym się, gdybyśmy znów się spotkali.

– Zdarzają się różne dziwne rzeczy.

Po chwili Austin był w motorówce płynącej przez cichy port.

14

Sześćset metrów nad portem w Skaalshaven helikopter Bell 206 Jet Ranger, który śledził jacht płynący wzdłuż wybrzeża, zawisnął w powietrzu i skierował kamerę obserwacyjną Wescam o wysokiej rozdzielczości na łódź płynącą do brzegu. Mężczyzna w fotelu pilota wpatrzył się w monitor wideo. Przyglądał się, jak samotny pasażer motorówki schodzi na ląd.

Pilot helikoptera miał okrągłą twarz i wystające kości policzkowe z pionowymi tatuażami. Kruczoczarne włosy z grzywką nad niskim czołem mogłyby sugerować przypadkowemu obserwatorowi, że to mieszkaniec północnej tundry. Jednak na jego twarzy, zamiast wesołego uśmiechu, typowego dla Eskimosów, widniało okrucieństwo. Czarne oczy, które powinny błyszczeć naiwnym humorem, miały spojrzenie twarde jak diament. Brązowawa cera była ospowata, jakby porami skóry sączyło się wewnętrzne zepsucie. Jego niesamowity wygląd podkreślał opatrunek przyklejony pospiesznie w poprzek zmiażdżonego nosa.

– Cel w polu widzenia – powiedział pilot. Mówił archaicznym językiem, który zrodził się pod zorzą polarną.

Sygnał elektroniczny z kamery w głowicy pod kokpitem był przetwarzany w konwertorze na mikrofale i natychmiast transmitowany do zaciemnionego pokoju po drugiej stronie kuli ziemskiej, gdzie bladoszare oczy śledziły obraz widziany z helikoptera.

– Widzę go całkiem wyraźnie – odrzekł mężczyzna o bladoszarych oczach. Jego cichy głos brzmiał spokojnie, ale czaiła się w nim groźba. – Kim jest ten człowiek, który tak łatwo przeniknął przez naszą ochronę?

– Nazywa się Kurt Austin.

Chwila ciszy.

– Ten sam Austin, który uratował duńskich marynarzy z zatopionego okrętu?

– Tak, wielki Toonooku. To inżynier morski z Narodowej Agencji Badań Morskich i Podwodnych.

– Jesteś pewien? Zwykły inżynier nie byłby taki odważny ani zaradny, żeby dostać się na nasz teren. I dlaczego NUMA miałaby się interesować naszą operacją?

– Nie wiem, ale nasz człowiek potwierdził jego tożsamość.

– A ten jacht, który go zabrał i przegnał twoich ludzi? To statek NUMA?

– O ile wiemy, to prywatna jednostka, zarejestrowana w Hiszpanii. Sprawdzamy przez nasze źródła w Madrycie, kto jest właścicielem.

– Dopilnuj, żeby się pospieszyli. Jaki jest ostatni meldunek o naszych stratach?

– Jeden ochroniarz nie żyje. Udało nam się naprawić uszkodzenia i uratować najważniejsze okazy.

– Ochroniarz zasłużył na śmierć za swoją beztroskę. Okazy trzeba natychmiast przenieść do Kanady. Nasze eksperymenty są zbyt ważne, by narażać je na niebezpieczeństwo.

– Tak jest, wielki Toonooku.

– Nawet idiota zorientowałby się, o co chodzi. Pan Austin jakimś cudem powiązał Oceanusa z kolizją, którą tak zgrabnie zaaranżowaliśmy.

– To niemożliwe…

– Dowód masz przed oczami, Umealiq. Nie dyskutuj ze mną. Musisz opanować sytuację!

Pilot mocniej zacisnął ręce na sterach, gotów opaść helikopterem w dół jak jastrząb. Okrutne oczy obserwowały na monitorze, jak pasażer łodzi idzie z nabrzeża rybackiego do zaparkowanego samochodu. Umealiq mógł w każdej chwili odpalić rakiety lub podziurawić ciało kłopotliwego przeciwnika pociskami z broni maszynowej. Zaciśnięte wargi rozchyliły się w bezlitosnym uśmiechu.

– Mamy zlikwidować Austina, kiedy wejdzie nam w celowniki?

– Czyżbym wyczuwał żądzę zemsty za złamanie twojego drogocennego nosa? – zadrwił głos. Nie czekając na odpowiedź, oznajmił: – To ja powinienem go zabić za to, że stwarza mi problemy. Gdyby pozwolił umrzeć tamtym duńskim marynarzom, uwaga świata skoncentrowałaby się na SOS i prasa przestałaby się zajmować Oceanusem.

– Zrobię to teraz…

– Nie! Cierpliwości. Trzeba sprawę załatwić dyskretnie, bez hałasu.

– Mieszka tutaj w domku na uboczu. To doskonałe miejsce, żeby się go pozbyć. Moglibyśmy zrzucić jego ciało z urwiska.

– Więc zajmij się tym. Ale ma to wyglądać na wypadek. Nie można dopuścić do tego, żeby Austin ujawnił swoje odkrycia. Nasz projekt jest w decydującej fazie.

– Wrócę do bazy i zorganizuję ludzi. Postaram się, żeby Austin długo umierał. Żeby czuł strach i ból, kiedy będzie żegnał się z życiem, żeby…

– Nie. Zleć to komuś. Mam wobec ciebie inne plany. Musisz natychmiast wyjechać do Kanady i dopilnować, żeby okazy bezpiecznie dotarły na miejsce. Potem do Waszyngtonu, żeby wyeliminować tego senatora, który stwarza nam przeszkody prawne. Załatwiłem przykrywkę dla ciebie i twoich ludzi.