– Ależ nie. Przyjemnie było porozmawiać. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.
Throckmorton zapytał, czy mógłby skopiować nagranie wideo. Wkrótce potem Paul i Gamay jechali taksówką do hotelu.
– Interesujące popołudnie – powiedział Paul.
– Bardziej niż myślisz. Przy kopiowaniu kasety zapytałam Throckmortona, dla kogo pracuje Barker. Pomyślałam, że nie zaszkodzi mieć jeden trop więcej. Firma nazywa się Aurora.
Paul ziewnął.
– Ładna nazwa. Co jeszcze powiedział?
Gamay uśmiechnęła się tajemniczo.
– Że Aurora należy do większej firmy.
Paul zamrugał oczyma.
– Tylko mi nie mów…
Skinęła głową.
– Do Oceanusa.
Paul zastanowił się.
– Próbowałem na to spojrzeć tak, jakbym tworzył grafikę komputerową, ale ten problem bardziej przypomina rysunkową zagadkę dla dzieci. Barker to jedna kropka. Faceci, którzy próbowali zepchnąć nas z szosy, to druga. Jeśli obie połączymy, będziemy mogli zacząć rysować obrazek. Więc kierunek naszych działań jest bardzo wyraźny.
– To znaczy? – zapytała sceptycznie Gamay.
Paul wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Musimy mieć więcej kropek.
23
Ryan zaproponował spotkanie w miejscu odległym tylko o kilka minut drogi od centrali NUMA. Austin dojechał wzdłuż George Washington Parkway do znaku wskazującego Theodore Roosevelt Island. Zaparkował samochód, przeszedł przez most dla pieszych nad wąskim kanałem Little River i dotarł do Roosevelt Memorial, szerokiego placu, otoczonego niskimi ławkami. Ryan stał plecami do brązowego pomnika prezydenta i najwyraźniej wypatrywał Austina. Pomachał do niego.
– Dzięki, że przyszedłeś, Kurt.
Odwrócił się i spojrzał w górę na pomnik. Prezydent stał na szeroko rozstawionych nogach z zaciśniętą pięścią, uniesioną wysoko w górę.
– To stary Teddy na tym cokole wpakował mnie w ten zwariowany interes. Objął ochroną federalną miliony akrów ziemi, uratował zagrożone gatunki ptaków przed myśliwymi i zrobił z Wielkiego Kanionu park narodowy. Nie obawiał się naginania prawa, kiedy uważał, że działa dla dobra publicznego. Ilekroć mam wątpliwości na temat tego, co robię, myślę o tym facecie, patrzącym surowo na dzisiejszych ważniaków.
Austin nie mógł się pozbyć wrażenia, że Ryan pozuje do zdjęcia.
– Trudno uwierzyć, że masz wątpliwości na temat czegokolwiek, Marcus.
– Wierz mi, że mam. Zwłaszcza kiedy myślę o zadaniu, które sobie wyznaczyłem: o ochronie mórz i żyjących w nich stworzeń.
– O ile znam mitologię, stanowisko boga mórz jest zajęte od kilku tysięcy lat.
Ryan uśmiechnął się krzywo jak skarcone dziecko.
– Fakt, chyba czasami zachowuję się jak bóg. Ale mitologia mówi też, że bogowie zwykle sami zdobywali swoje stanowiska.
– Będę o tym pamiętał, jeśli kiedyś stracę posadę w NUMA. Therri powiedziała, że chcesz ze mną pogadać o czymś ważnym.
– Tak – odrzekł Ryan, patrząc ponad ramieniem Austina. – Zresztą ona już tu jest.
Therri szła przez plac z młodym, dwudziestoletnim mężczyzną. Miał czerwonawobrązową skórę, szeroką twarz i wystające kości policzkowe.
– Miło znów cię widzieć, Kurt – powiedziała Therri i wyciągnęła rękę. Przy świadkach zachowywała się jak na spotkaniu służbowym, ale jej oczy mówiły, że nie zapomniała pocałunku na dobranoc w Kopenhadze. Przynajmniej Austin miał taką nadzieję. – To Ben Nighthawk, asystent naukowy w naszym biurze.
Ryan zaproponował, żeby odeszli kawałek w bok od pomnika. Kiedy upewnił się, że są poza zasięgiem słuchu spacerujących turystów, przeszedł do rzeczy.
– Ben zdobył ważne informacje o Oceanusie.
Skinął głową i młody Indianin zaczął opowiadać.
– Pochodzę z maleńkiej wioski na północy Kanady. Leży na odludziu nad dużym jeziorem i zwykle jest tam bardzo spokojnie. Kilka miesięcy temu matka napisała mi w liście, że ktoś kupił cały teren po drugiej stronie jeziora. Jakaś duża korporacja. Po skończeniu college’u zamierzam walczyć z inwestycjami w kanadyjskich lasach, więc zainteresowała mnie wiadomość, że dzień i noc trwa tam budowa i całą dobę przylatują helikoptery i hydroplany. Poprosiłem matkę, żeby informowała mnie na bieżąco. Ostatni list przysłała ponad dwa tygodnie temu. Była bardzo zaniepokojona.
– Czym? – zapytał Austin.
– Nie wyjaśniła. Napisała tylko, że chodzi o to, co się dzieje po drugiej stronie jeziora. Pojechałem do domu, żeby to sprawdzić. Okazało się, że moja rodzina gdzieś przepadła.
– Zniknęła? – upewnił się Austin.
Nighthawk przytaknął.
– Jak wszyscy mieszkańcy wioski.
– Kanada to duży kraj, Ben. Gdzie dokładnie położona jest twoja wioska?
Nighthawk zerknął na Ryana.
– Po kolei, Kurt – powiedział Ryan. – Ben, opowiedz panu Austinowi, co było dalej.
– Zacząłem szukać mojej rodziny – ciągnął Nighthawk. – Odkryłem, że są przetrzymywani jako więźniowie po drugiej stronie jeziora. Faceci z bronią zmuszał i mężczyzn z mojej wioski do pracy, oczyszczania terenu wokół wielkiego budynku.
– Wiesz, co to za ludzie?
– Nigdy przedtem ich nie widziałem. Mieli czarne mundury. – Nighthawk znów spojrzał na Ryana, jakby szukał zachęty. – To jakiś obłęd. Kiedy tam podeszliśmy…
– My?
– Z Benem był mój zastępca – wyjaśnił Ryan. – Josh Green. Nie obawiaj się powiedzieć panu Austinowi wszystkiego, co widziałeś, Ben. Nieważne, że to może brzmieć niewiarygodnie.
Nighthawk wzruszył ramionami.
– Dobra. Kiedy tam podeszliśmy, najpierw zobaczyliśmy tylko las i teren, który oczyszczali. Potem nagle pojawił się jakby znikąd ogromny budynek. – Urwał, jakby spodziewał się, że Austin roześmieje się niedowierzająco.
Austin patrzył na niego niebieskozielonymi oczami.
– Mów dalej – zachęcił z obojętną miną.
– Zamiast drzew zobaczyliśmy gigantyczną kopułę. Josh i ja pomyśleliśmy, że wygląda jak igloo, tylko setki razy większe. Górna część otworzyła się w ten sposób… – Nighthawk ułożył dłonie jak otwartą skorupę – i okazało się, że to hangar dla sterowca.
– Takiego jak sterowiec Goodyeara? – zapytał Austin.
Nighthawk w zamyśleniu skrzywił usta.
– Nie. Ten był większy i dłuższy. Przypominał rakietę. Miał nawet nazwę na stateczniku. “Nietzsche”.
– Jak ten niemiecki filozof?
– Chyba tak – przyznał Ben. – Wylądował w hangarze i dach znów się zamknął. Potem wyszła drzwiami grupa ludzi. Wśród robotników był mój kuzyn. Próbował uciec i jeden z tych skurwieli zabił go. – Głos mu się załamał z emocji.
Ryan położył mu rękę na ramieniu.
– Na razie wystarczy, Ben.
– Chciałbym pomóc – powiedział Austin – ale potrzebuję więcej szczegółów.
– Chętnie ci ich dostarczymy – odrzekł Ryan. – Jednak informacje kosztują.
Austin uniósł brwi.
– Nie mam dziś drobnych, Marcus.
– Pieniądze nas nie interesują. Chcemy, żeby NUMA pomogła SOS wykończyć Oceanusa. Wymienimy się wiadomościami i włączysz nas do akcji.
Austin wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Lepiej wezwij marines, Ryan. NUMA to organizacja naukowa. Jej zadaniem jest gromadzenie wiedzy. To nie jednostka wojskowa.
– Daj spokój, Kurt, nie udawaj. Sprawdziliśmy, co robisz w NUMA. Ten twój zespół specjalny załatwił już sporo trudnych spraw. I nie rozprawami naukowymi waliłeś po głowach swych przeciwników.
– Przeceniasz mnie, Marcus. Nie jestem upoważniony do organizowania wspólnej akcji. Musiałbym uzgodnić to z górą.
– Wiedziałem, że się zgodzisz! – wykrzyknął triumfalnie Ryan. – Wielkie dzięki.