Obława była milę od brzegu, gdy “Sea Sentinel” dogonił stado i tyralierę naganiaczy. Statek SOS zrobił ostry zwrot i przeciął kilwatery łodzi wielorybniczych. Ryan pozostał za sterem. Zamierzał wziąć odpowiedzialność na siebie, gdyby coś się nie udało. Jego plan rozpędzenia obławy wymagał zręczności w sterowaniu. Zbyt szybkie i bliskie podejście wywróciłoby łodzie i ludzie wpadliby do lodowatej wody. Utrzymywał równą prędkość, wykorzystując szerokość kadłuba do stworzenia fali, która uderzyła w rufy łodzi i uniosła je do góry. Niektórym udało się popłynąć dalej, inne straciły szybkość i obróciły się dookoła w rozpaczliwej próbie uniknięcia wywrotki.
Tyraliera załamała się. Między łodziami powstały szerokie luki niczym szczerby między zębami. Ryan znów zakręcił kołem sterowym i wprowadził “Sea Sentinela” w następny ostry skręt. Statek ustawił się burtą do nadpływających wielorybów. Stado uciekające przed wyspiarzami wyczuło obecność statku, zawróciło i skierowało się w przeciwną stronę. Wieloryby zaczęły się wydostawać przez luki w linii myśliwych.
Załoga “Sea Sentinela” zaczęła wiwatować, ale radość nie trwała długo. Szybki krążownik dogonił statek SOS i był sto metrów od jego burty. Przez radio odezwał się głos mówiący po angielsku.
– Tu kapitan Petersen z okrętu “Leif Eriksson” do statku “Sea Sentinel”.
Ryan chwycił mikrofon.
– Tu kapitan Ryan. Czym mogę służyć, kapitanie Petersen?
– Proszę skierować swój statek na pełne morze.
– Działamy zgodnie z prawem międzynarodowym. – Ryan uśmiechnął się krzywo do TherTi. – Mam obok siebie mojego doradcę prawnego.
– Nie zamierzam dyskutować o szczegółach prawa z panem ani z pańskim doradcą, kapitanie Ryan. Zagraża pan duńskim rybakom. Jestem upoważniony do użycia siły. Jeśli natychmiast nie odpłynie pan stąd, zatopię pański statek.
Wieżyczka artyleryjska na pokładzie dziobowym fregaty obróciła się i lufy dział wycelowały w “Sea Sentinela”.
– Prowadzi pan niebezpieczną grę – odrzekł spokojnie Ryan. – Niecelny strzał może zatopić kogoś z rybaków, których stara się pan chronić.
– Wątpię, żebyśmy chybili z tej odległości – odparł Petersen – ale chcę uniknąć rozlewu krwi. Dostarczył pan kamerzystom telewizyjnym mnóstwo materiału. Wieloryby uciekły, polowanie się nie udało. Postawił pan na swoim i nie jest pan tu dłużej mile widziany.
Ryan zachichotał.
– Przyjemnie mieć do czynienia z rozsądnym człowiekiem. Nie to, co z pańskim poprzednikiem, miłośnikiem strzelania. Dobrze, odpłynę stąd, ale nie opuścimy tych wód. Mamy tu jeszcze coś do załatwienia.
– Może pan robić, co się panu podoba, dopóki nie łamie pan naszego prawa i nie zagraża naszej ludności.
Ryan odetchnął z ulgą. Udawał spokojnego, ale wiedział, że naraża na niebezpieczeństwo swoją załogę i dziennikarzy. Przekazał ster pierwszemu oficerowi i wydał rozkaz powolnego wycofania się. “Sea Sentinel” odpłynął z rejonu polowania i skierował się na morze. Ryan planował rzucić kotwicę kilka mil od brzegu i przygotować się do protestu przeciwko hodowli ryb.
Pamiętając o wcześniejszej sztuczce “Sea Sentinela”, Petersen trzymał się za krążownikiem trochę z tyłu. Był gotów natychmiast wejść do akcji i zablokować statek, gdyby Ryan spróbował się przebić.
Therri rozładowała napięcie w sterowni.
– Kapitan Petersen nawet nie wie, jakie miał szczęście – powiedziała z uśmiechem. – Jeden strzał i zaciągnęłabym go do sądu, a jego okręt poszedłby pod zastaw.
– Chyba bardziej bał się naszej śmieciowej katapulty – odrzekł Ryan.
Dobry nastrój zepsuły przekleństwa Mercera.
– Co jest, Chuck? – zapytał Ryan.
– Niech to szlag, Mark. – Pierwszy oficer stał z rękami na kole sterowym. – Musiałeś spieprzyć ster, kiedy szalałeś tak tą łajbą. – Zmarszczył brwi i cofnął się. – Masz, zobacz.
Ryan spróbował obrócić koło. Przesuwało się o parę centymetrów w każdą stronę, ale wyglądało na zablokowane. Nacisnął trochę mocniej, potem zrezygnował.
– To cholerstwo się zacięło – powiedział z mieszaniną złości i zdumienia.
Podniósł słuchawkę telefonu, rozkazał maszynowni zastopować silniki i z powrotem zajął się kołem. Zamiast zwolnić, statek w niewyjaśniony sposób nabrał szybkości. Ryan zaklął i znów zadzwonił na dół do maszynowni.
– Co jest, Cal? – warknął. – Ogłuchłeś od tych silników? Kazałem wytracić szybkość, nie zwiększyć.
Główny mechanik Ryana, Cal Rumson, był doświadczonym marynarzem.
– Wiem, do cholery, co kazałeś – odparł, wyraźnie zdenerwowany. – Zredukowałem szybkość. Ale silniki oszalały. Chyba nie działają przyrządy.
– Więc odetnij zasilanie – doradził Ryan.
– Próbuję, ale diesle dostają jeszcze większych obrotów.
– Próbuj dalej, Cal.
Ryan z trzaskiem odłożył słuchawkę na widełki. To jakiś obłęd! Statek jakby miał własny rozum. Ryan popatrzył na morze przed dziobem. Dobra wiadomość. Żadnego statku ani lądu na drodze. A jak im zabraknie paliwa na środku Atlantyku? Ryan podniósł mikrofon radia, żeby zawiadomić krążownik o sytuacji. Ale przeszkodził mu krzyk Mercera.
– Koło się obraca!
Mercer starał się utrzymać je w miejscu, ale powoli, stopniowo obracało się w prawo. Statek skręcał i kierował się na krążownik. Ryan rzucił się na pomoc Mercerowi i razem próbowali wrócić na kurs. Jednak koło sterowe wyślizgiwało się z ich spoconych rąk i “Sea Sentinel” zbliżał się do okrętu wojennego.
Duński krążownik zauważył zmianę kursu. W radiu zatrzeszczał znajomy głos.
– Zgłoś się, “Sea Sentinel”. Po co zmieniacie kurs?
– Mamy problemy ze sterowaniem. Ster jest zablokowany i nie możemy wyłączyć silników.
– Bzdury.
– Powiedz to temu statkowi!
Cisza. Potem Petersen zdecydował:
– Usuniemy się, żeby zrobić wam miejsce. Ostrzeżemy wszystkie statki w pobliżu.
– Dzięki. Wygląda na to, że spełni się twoje życzenie, żebyśmy opuścili te wody.
Zanim jednak duński okręt zdążył się oddalić, “Sea Sentinel” wykonał ostry zwrot, celując w jego burtę.
Na pokładzie krążownika marynarze gorączkowo machali rękami. Zawyła syrena okrętowa. Przez głośniki po duńsku i angielsku ogłoszono alarm.
Widząc, że do katastrofy pozostały sekundy, marynarze rzucili się do ucieczki.
W ostatniej desperackiej próbie uniknięcia kolizji Ryan naparł całym swoim ciężarem na koło. Nadal je trzymał, gdy statek uderzył w burtę krążownika. Ostry dziób “Sea Sentinela” przebił stalowe płyty kadłuba jak bagnet, a potem z przeraźliwym zgrzytem rozdzieranego metalu ześlizgnął się z płynącego okrętu.
“Sea Sentinel” osuwał się do morza niczym bokser po silnym ciosie w nos. Krążownik walczył o utrzymanie się na powierzchni, gdy tysiące litrów wody wlewały się przez dziurę w kadłubie. Stłoczona w szalupach załoga przygotowywała się do spuszczenia ich na zimne morze.
Wstrząs rzucił Therri na kolana. Ryan pomógł jej wstać i razem z innymi wybiegli ze sterówki na pokład. Przerażeni członkowie ekip telewizyjnych zorientowali się nagle, że są teraz bohaterami reportaży. Próbowali znaleźć kogoś, kto powie im, co robić. Byli posiniaczeni i słaniali się na nogach.
Ktoś przeraźliwie wzywał pomocy. Załoga i reporterzy wydobyli zakrwawione ciało z metalowej miazgi, jaka pozostała z części dziobowej.