Выбрать главу

Wypróbowawszy wszelkie sposoby odwrócenia uwagi mistyka od telepatii, włącznie z tajnymi agentami przebranymi za tancerki brzucha, w końcu zdołaliśmy wciągnąć go do burzliwej dysputy teologicznej na temat właściwej natury i konsekwencji moralnych jego cudów. Wybitni maho-metańscy przywódcy religijni stanęli po obu stronach i zarzucili się nawzajem cytatami z Koranu i późniejszych ksiąg sunnickich. Mistyk dał się nabrać i tak go zajęła ta kłótnia, że przestał myśleć o swoich pierwotnych celach, przez co nieodwołalnie zerwał kontakt telepatyczny z Ganimedesem.

Przez jakiś czas problem istniał na tym księżycu — wyglądało na to, że owe bezcielesne stworzenia mogą dojść do rozwiązania bliskiego prawdzie. Na szczęście dla nas całą sprawę potraktowano jako zjawisko religijne i gdy tylko łączność telepatyczna została zerwana, istota rozmawiająca z człowiekiem i zyskująca przez to wielki szacunek, została całkowicie zdyskredytowana. Ogólnie sądzono, że zmyślił sobie to wszystko złośliwie i na przekór bardziej uduchowionym przedstawicielom swej rasy, aby posiać wśród nich sceptycyzm. Sąd kościelny nakazał, aby nieszczęsnego telepatę żywcem wcielić.

Właśnie dlatego mogłem z miłym poczuciem dobrze spełnionego obowiązku powrócić do sztabu na Plutonie, dokąd rozpaczliwie wzywał mnie Pah-Chi-Luh.

Nie muszę dodawać, że moje dobre samopoczucie szybko zmieniło się w najgłębsze przerażenie. Odebrawszy raport od padającego z macek kaprala, najpierw porozmawiałem z delegacją Gtetan. Połączyli się z biurem macierzystym i zagrozili skandalem na całą Galaktykę, jeśli areszt L’payra nie zostanie utrzymany, a on sam nie przekazany pod ich jurysdykcję.

— Czyż najświętsze i najbardziej intymne szczegóły naszego życia seksualnego mają być bezwstydnie wystawiane na pokaz publiczny we wszystkich zakątkach Wszechświata? — pytano mnie gniewnie. Pornografia to pornografia — zbrodnia to zbrodnia. Był zamiar, było oczywiste wprowadzenie w czyn. Żądamy wydania nam więźnia.

— Jak może istnieć pornografia bez uczucia podniecenia? — chciał wiedzieć L’payr. — Jeśli mieszkaniec Chumblostu sprzeda Gtetanom transport krrgllwss, którego oni używają jako pokarmu, a my jako materiału budowlanego, czy za przesyłkę będzie się płacić według taryfy żywnościowej? Obowiązują taryfy budowlane, jak zresztą doskonale wiecie, sierżancie. Żądam natychmiastowego uwolnienia!

Ale najbardziej niemiła niespodzianka czekała mnie u — Blatcha. Ziemianin siedział w celi, gryząc rączkę swojego parasola.

— Zgodnie z kodeksem regulującym traktowanie wszystkich ras znajdujących się pod Dyskretnym Nadzorem — zaczął, gdy tylko mnie zobaczył — a chodzi mi tu nie tylko o Konwencję Rigla-Strzelca, ale też o statuty trzeciego cyklu kosmicznego i decyzje Rady Najwyższej w sprawach Khwomo kontra Khwomo i Farziplok kontra Antares XII, żądam powrotu do mojego normalnego środowiska na Ziemi i wypłaty odszkodowań według taryfy opracowanej przez Komisję Nobri w niedawnym sporze o Vivadin. Żądam również satysfakcji, a mianowicie…

— Zdaje się, że zdobyłeś nielichą wiedzę na temat prawa gwiezdnego. — Powoli otrząsnąłem się z szoku.

— A, tak, sierżancie, nielichą. Pan L’payr bardzo mi pomógł, zapoznając mnie z przysługującymi mi prawami. Wygląda na to, że mogę otrzymać różnego rodzaju rekompensaty albo przynajmniej mogę sobie rościć do nich tytuł. Wasza kultura galaktyczna, sierżancie, jest bardzo interesująca. Wielu, naprawdę wielu ludzi na Ziemi byłoby tym zafascynowanych. Ale gotów jestem oszczędzić panu kłopotów, jakie mogłaby spowodować taka popularność. Jestem pewien, że dwie inteligentne osoby, takie jak my, łatwo dojdą do porozumienia.

Kiedy oskarżyłem L’payra o pogwałcenie tajemnic galaktycznych, ten zafalował cytoplazmą i wzruszył nią z wyszukaną uprzejmością.

— Sierżancie, na Ziemi nic mu nie powiedziałem. Wszelkie informacje, jakie ten Ziemianin otrzymał — a przyznaję, że jest to szkodliwe i wysoce nielegalne — zdobył pod jurysdykcją waszego biura. Poza tym, będąc niesłusznie oskarżony o potworną, niewyobrażalną zbrodnię, z całą pewnością miałem prawo przygotować się do obrony, omawiając tę sprawę z jedynym świadkiem mego czynu. Powiem więcej, ponieważ pan Blatch i ja jesteśmy w pewnym sensie współoskarżonymi i współobrońcami, nie może być nielegalna zwykła wymiana naszej wiedzy prawniczej.

Wróciwszy do biura, zapoznałem kaprala Pah-Chi-Luh z najnowszymi faktami.

— To zupełne bagno — jęknął. — Im bardziej starasz się wydostać, tym głębiej w nie wpadasz! A ten Ziemianin! Plu-tońscy autochtoni, którzy go strzegą, mówią, że zwariują. Pyta się o wszystko — a co to, a co tamto, a jak to działa. Albo mu nie dość ciepło, albo powietrze pachnie tak, a to jedzenie nieciekawe. Coś go drapie w gardle, musi mieć płyn do płukania, potrzeba mu…

— Dajcie mu wszystko, czego chce, ale w rozsądnych granicach — zdecydowałem. — Jeśli ta kreatura nam zemrze, to będziemy mieć szczęście, jeśli wyślą nas tylko w podróż karną do czarnej dziury w gwiazdozbiorze Łabędzia. Ale co do reszty… posłuchajcie, kapralu. Zgadzam się z opinią delegacji Gtetan. Przestępstwo musiało być popełnione.

Kapral gwiezdny Pah-Chi-Luh spojrzał na mnie uważnie.

— To… to znaczy…

— To znaczy, że jeśli przestępstwo zostało popełnione, L’payr był legalnie zatrzymany i można go zabrać na Gtet. Wtedy więcej o nim nie usłyszymy, a przy okazji pozbędziemy się tej bandy klekoczących nibynóżkami gtetań-skich kanciarzy. Zostanie nam tylko jeden problem: Osbor-ne Blatch. Ale gdy nie będzie tu L’payra i zajmiemy się tym Ziemianinem sami, to myślę, że damy sobie radę w ten czy inny sposób. Ale najpierw i przede wszystkim, kapralu Pah-Chi-Luh, trzeba znaleźć przestępstwo — które L’payr popełnił w czasie, kiedy bawił na Ziemi. Rozłóżcie sobie łóżko w bibliotece prawniczej.

Wkrótce potem Pah-Chi-Luh wyruszył na Ziemię.

Teraz proszę cię, Hoy, tylko bez morałów! Wiesz równie dobrze jak ja, że takie rzeczy się robi tu i ówdzie na Samodzielnych Patrolach. Tak samo mi się to nie podoba, ale stałem w obliczu poważnego niebezpieczeństwa. Poza tym nie ma wątpliwości, że ten L’payr, ten ameboidalny król przestępców, już zbyt długo wymykał się karze. Tak naprawdę, to można powiedzieć, że z punktu widzenia moralności byłem całkowicie i bezapelacyjnie po stronie prawa.

Pah-Chi-Luh, jak już powiedziałem, wrócił na Ziemię, tym razem przebrany za pomocnika redaktora. Dostał pracę w wydawnictwie, w którym ukazał się ten podręcznik do biologii. Oryginalne fotografie wciąż jeszcze były w archiwum. Kapral gwiezdny wybrał właściwego człowieka i tak długo podrzucał mu różne pomysły, aż ten redaktor techniczny przyjrzał się fotografiom i oddał do badania materiał, na którym je wykonano.

Ten materiał to był fahrtuch, włókno syntetyczne często używane na planecie Gtet, do którego ludzkość nie miała dojść jeszcze przynajmniej przez trzysta łat.

W krótkim czasie prawie każda kobieta w Ameryce nosiła bieliznę zrobioną z fahrtucha, który stał się sensacją roku. A ponieważ L’payr był ostatecznie odpowiedzialny za ten nielegalny rozwój techniki, nareszcie mieliśmy go w ręku!

Przyjął to z godnością, Hoy.

— Koniec mojej długiej drogi, sierżancie. Gratuluję. Zbrodnia nie popłaca. Przestępcy zawsze przegrywają. Przedstawiciele prawa jak zwykle zwyciężyli.

Poszedłem wypełnić formularz do ekstradycji, nie martwiąc się już o nic. Był jeszcze Blatch, rzecz jasna, ale to tylko człowiek. A teraz, kiedy już sam byłem wplątany w różne podejrzane interesy, byłem zdecydowany szybko się z nim załatwić. Ostatecznie każdemu może się zdarzyć, że rozerwie go skreek podczas launtu!