Выбрать главу
Nieprzebrane, nieobjęte, a poszczególne aż do włókna, ziarnka piasku, kropli wody – krajobrazy.
Nie uchowam ani źdźbła w jego pełnej widzialności.
Powitanie z pożegnaniem w jednym spojrzeniu.
Dla nadmiaru i dla braku jeden ruch szyi.

Bez tytułu

Tak bardzo pozostali sami, tak bardzo bez jednego słowa i w takiej niemiłości, że cudu są godni – gromu z wysokiej chmury, obrócenia w kamień. Dwa miliony nakładu greckiej mitologii, ale nie ma ratunku dla niego i dla niej.
Gdyby ktoś chociaż stanął w drzwiach, cokolwiek, choć na chwilę, zjawiło się, znikło, pocieszne, smutne, zewsząd, znikąd, budzące śmiech albo strach.
Ale nic się nie zdarzy. Żadne, samo z siebie, nieprawdopodobieństwo. Jak w mieszczańskiej dramie będzie to prawidłowe do końca rozstanie, nie uświetnione nawet dziurą w niebie.
Na ściany niezachwianym tle, żałośni jedno dla drugiego, stoją naprzeciw lustra, gdzie nic prócz odbicia dorzecznego.
Nic prócz odbicia dwojga osób. Materia ma się na baczności.
Jak długa i szeroka i wysoka, na ziemi i na niebie i po bokach pilnuje przyrodzonych losów – jak gdyby od sarenki nagłej w tym pokoju musiało runąć Universum.