Выбрать главу
Przepraszam dawną miłość, że nową uważam za pierwszą. Wybaczcie mi, dalekie wojny, że noszę kwiaty do domu. Wybaczcie, otwarte rany, że kłuję się w palec. Przepraszam wołających z otchłani za płytę z menuetem. Przepraszam ludzi na dworcach za sen o piątej rano. Daruj, szczuta nadziejo, że śmieję się czasem. Darujcie mi, pustynie, że z łyżką wody nie biegnę. I ty, jastrzębiu, od lat ten sam, w tej samej klatce, zapatrzony bez ruchu zawsze w ten sam punkt. Odpuść mi, nawet gdybyś był ptakiem wypchanym. Przepraszam ścięte drzewo za cztery nogi stołowe. Przepraszam wielkie pytania za małe odpowiedzi. Prawdo, nie zwracaj na mnie zbyt bacznej uwagi. Powago, okaż mi wspaniałomyślność. Ścierp, tajemnico bytu, że wyskubuję nitki z twego trenu. Nie oskarżaj mnie, duszo, że rzadko cię miewam. Przepraszam wszystko, że nie mogę być wszędzie. Przepraszam wszystkich, że nie umiem być każdym i każdą. Wiem, że póki żyję, nic mnie nie usprawiedliwia, ponieważ sama sobie stoję na przeszkodzie. Nie miej mi za złe, mowo, że pożyczam patetycznych słów, a potem trudu dokładam, żeby wydały się lekkie.

Wielka liczba

Cztery miliardy ludzi na tej ziemi, a moja wyobraźnia jest, jak była. Źle sobie radzi z wielkimi liczbami. Ciągle ją jeszcze wzrusza poszczególność. Fruwa w ciemnościach jak światło latarki, wyjawia tylko pierwsze z brzegu twarze, tymczasem reszta w prześlepienie idzie, w niepomyślenie, w nieodżałowanie. Ale tego sam Dante nie zatrzymałby. A cóż dopiero, kiedy nie jest się. I choćby nawet wszystkie muzy do mnie.