Выбрать главу

Wnętrze barku ujawniło butelkę cabernet sauvig-non. Także zlew sprawił miłą niespodziankę: nie piętrzyły się w nim jak zwykle brudne naczynia, gdyż rano nie zawracał sobie głowy przygotowaniem śniadania.

Jake spojrzał na zegarek, zaklął i ruszył do łazienki. Z pośpiechu oparzył się gorącą wodą, a potem trzy razy zaciął przy goleniu. Wkładając granatowe spodnie i koszulę w biało-niebieskie paski, jednocześnie starannie okrył narzutą nie pościelone łóżko.

Sarah.

Przebiegł go zmysłowy dreszcz. No cóż, zawsze można sobie pomarzyć, stwierdził w myślach.

Szybko włożył granatową marynarkę, obrzucił tęsknym spojrzeniem łóżko i o szóstej dwadzieścia wypadł z mieszkania.

Zwariowałam, czy co?

Sarah przeciągnęła szczotką po włosach i wykrzywiła twarz. Z bólu spowodowanego szarpnięciem i z powodu myśli, które ją nękały.

Czy rzeczywiście zgodziła się na kolację z mężczyzną w jego mieszkaniu?

Tak, naprawdę. Głupia, wariatka, albo jedno i drugie.

Nawet teraz, po kilku godzinach, nie mogła uwierzyć, że tak łatwo skapitulowała. Przecież nie chodzi tylko o to, że Jake jest obcym mężczyzną, o którym ona właściwie nic nie wie. To policjant!

Bardzo sympatyczny policjant, broniła się w myślach, zresztą… wspaniale wygląda w mundurze. Wysoki, atletycznie zbudowany… Podeszła do szafy. I tak zabójczo przystojny, dodała, wpatrując się z przygnębieniem w imponujący rząd wieszaków z damską garderobą.

Nie mam się w co ubrać… zresztą… po cóż miałabym się stroić? Nie zamierzam przecież go uwodzić. Nie zależy mi na nim. Wręcz przeciwnie.

Kogo chcesz oszukać? Zdjęła z wieszaka jedwabną sukienkę w kolorze piasku, z rdzawoczerwonym wzorkiem. Przecież wystarczy, że Jake na mnie spojrzy, a już jestem podniecona, przyznała w myślach.

Westchnęła. Nie wolno mi nawiązać żadnego romansu z tym człowiekiem ani nawet zbytnio się z nim zaprzyjaźnić, pomyślała. Pamiętała groźbę w oczach Andrew Hollingsa. Tego nie można zlekceważyć. Jeśli ludzie będą mnie widywali z policjantem, zaczną plotkować. Andrew o tym usłyszy albo sam to odkryje. Prędzej czy później.

Zadrżała. Andrew nie wygląda przecież na zbrodniarza, na kogoś, kto stosowałby przemoc. Także jego koledzy; zawsze tacy uprzejmi, dobrze wychowani…

Co mogło ich tak odmienić?

A przecież cała trójka to przestępcy. Nie chodziło tylko o podsłuchany fragment rozmowy. Sarah wyczuwała jakimś szóstym zmysłem, że żaden ze studentów nie cofnąłby się przed niczym, żeby w razie potrzeby zmusić ją do milczenia. Zwłaszcza Andrew.

Ponownie westchnęła. Czuła, że jest w potrzasku. Działo się z nią coś, co nie zdarzyło się od… Do diabła, nigdy jeszcze nie spotkała kogoś tak interesującego i podniecającego jak Jake. Dlaczego właśnie teraz? Dlaczego nie poznałam go w innym czasie, miejscu… Trudno, nie można walczyć z losem.

Westchnęła ciężko po raz trzeci i wsunęła stopy w pantofle.

Nie ma innego czasu ani miejsca. Jest tu i teraz. Muszę się z tym pogodzić i…

Dzwonek.

Sarah zamarła. Jake. Już tu jest.

Przez chwilę nie mogła zebrać sił. Potem uniosła głowę i ruszyła w kierunku drzwi. Z trudem chwytała oddech, zasychało jej w gardle.

Jake Wolfe wyglądał zabójczo w granatowej marynarce.

– Cześć.

Uśmiech mężczyzny niemal przyprawił ją o drżenie całego ciała.

– Cześć. – Sarah z trudem wypowiedziała to jedno krótkie słowo.

– Pięknie wyglądasz.

Przyglądał się dziewczynie z nie tajonym zachwytem.

– Dziękuję. – Jezu, czy ten piskliwy głosik naprawdę należy do mnie? pomyślała w popłochu. – Ty… to ty wyglądasz wspaniale.

– Gotowa?

Na wszystko, czego zechcesz, odpowiedziała w myślach i drgnęła. Tak. Naprawdę zwariowałam.

– Tak – powiedziała. – Poczekaj, wezmę tylko torebkę i płaszcz.

Jake pomógł jej się ubrać. Byłoby lepiej, gdyby tego nie robił, pomyślała w panice. Dotknięcie palców mężczyzny, które poczuła na ramionach, sprawiło, że przeszył ją dreszcz. Odsunęła się, żeby stawić czoło pokusie.

– Co na kolację? – zapytała nienaturalnie wesołym głosem. – Umieram z głodu.

– No cóż… – Jake stał z boku, gdy szukała w torebce klucza i zamykała drzwi. – Chciałem przygotować – jedno z moich specjalnych dań, ale wróciłem zbyt późno i… – Urwał z przepraszającym, lecz przez to nie mniej ujmującym uśmiechem. – Co sądzisz o befsztyku z pieczonymi ziemniakami? – dokończył.

– Uwielbiam befsztyki z pieczonymi ziemniakami.

– odpowiedziała.

Zmarszczyła brwi i skupiła uwagę na schodzeniu po wąskich, dość stromych schodach.

– Wczoraj jadłeś u mnie jarzyny, a dziś rano nie chciałam tknąć hot doga. Podejrzewałeś, że jestem wegetarianką?

– Coś w tym rodzaju – przyznał Jake z widoczną ulgą. Wyprzedził Sarah, żeby otworzyć drzwi klatki schodowej. – Cieszę się, że nie jesteś wrogiem mięsa, zwłaszcza czerwonego.

– Nie jestem. Przynajmniej nie całkiem – odparła, przechodząc obok niego. – Jednak w telewizji tyle się mówi o szkodliwości mięsa, że na wszelki wypadek przez kilka ostatnich lat trochę się ograniczałam.

– Wiesz – zauważył Jake ujmując ją pod ramię i sprowadzając po trzech niskich stopniach na chodnik – nie jestem pewien, czy z tego nawaru informacji i rad, jakimi jesteśmy ciągle bombardowani przez prasę, radio i telewizję, wynika coś dobrego.

– Uważasz, że niewiedza daje szczęście i błogi spokój ducha? – zapytała żartobliwie, maskując poczucie ulgi, jakie ogarnęło ją, gdy stwierdziła, że przed domem nie czeka radiowóz.

– Tak, chyba tak. – Jake uśmiechnął się i podszedł do ładnego, srebrnoszarego samochodu. – Zresztą, mówi się, że wiedza może być niebezpieczna.

– Niewiedza to błogosławieństwo. Wiedza może być niebezpieczna. Sarah drgnęła, uderzona tym, jak bardzo taki pogląd pasuje do jej sytuacji. Gdyby nic nie wiedziała, Andrew Hollings i jego koledzy byliby dla niej tylko jednymi z wielu studentów.

Strzępek wiedzy o postępkach Andrew Hollingsa i jego dwóch przyjaciół zburzył jej spokój i naraził na niebezpieczeństwo.

Zajęła miejsce na przednim siedzeniu. Jake zatrzasnął drzwiczki i obszedł samochód, żeby usiąść za kierownicą.

– Zapnij pas.

Wypowiedziane łagodnym głosem polecenie rozproszyło niepokój nękający Sarah. Odkryła nagle, że sama świadomość obecności Jake'a, tego, że ten mężczyzna jest blisko, daje jej silne poczucie bezpieczeństwa.

Czy chodzi właśnie o niego, czy o to, że jest policjantem? Sarah zapięła pas i uśmiechnęła się do Jake'a w taki sposób, jakby chciała coś powiedzieć.

– Tak? – Dłoń Jake'a znieruchomiała przy zatrzasku pasa, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Obrzucił Sarah pytającym spojrzeniem.

Czy powinna skorzystać z okazji i wszystko mu wyznać? Patrząc w oczy mężczyźnie zastanawiała się, czy nie zrzucić swych trosk, swego strachu, na jego szerokie, silne ramiona.

– Sarah?

Zatopiona w myślach, patrzyła na niego w milczeniu, rozważając wszystkie za i przeciw. Podzielić się z nim podejrzeniami co do trzech studentów? Czy to pogorszy sytuację, czy przywróci jej poczucie bezpieczeństwa?

Przemawiała za tym sama postać Jake'a. Wysoki, silny, roztaczający niemal namacalną aurę potęgi i pewności siebie. Z drugiej strony, nie mogła mu właściwie przedstawić żadnego dowodu. Tylko strzępki usłyszanej rozmowy i jej kobieca intuicja. Przypuszczenia. „Milczenie jest złotem, pani Cummings. " Co, zastanawiała się, Jake mógłby zrobić z Hollingsem? Przecież Andrew wyśmiałby go tylko mówiąc, że po prostu cytował starą maksymę?