Pietuszce marzy się film o Gudzowatym. Trochę biznesu, trochę odjazdu metafizycznego. Ojciec chrzestny, Dostojewski i Lalka. Dolary ozdobione zieloną piramidą, kochające bohatera, i bohater kochający piramidkę, wybudowaną u siebie w posiadłości. Afera z Gazpolem, zmiana nazwiska głównej postaci na Gazowaty. Pierwsza sekwencja: żona przekręca kurek kuchenki gazowej. Bum! – wybuch wspomnień. He, he (moje), ha, ha (Pietuszki).
Wymyślam wiersze w stylu moich największych: Białoszewskiego i Różewicza.
– „Posiwiał mi głos”. – Nie rozumiem…
– Właśnie, jest czwarta rano i chrypimy. Pietuszka trzyma mi brzuch.
– Czujesz?
– Bulgocze ci w żołądku… – odsuwa dłoń.
– Gdzie w żołądku, pod pępkiem nie ma miejsca na żołądek, kwatera Poli.
– To ona? Cześć, córka, ojej, łaskocze.
Pierwsze podanie dłoni, postukanie przez ścianę: „Hej, jestem tu!” „Hej, jesteśmy tutaj, niedługo się zobaczymy”. Biedne dziecko, obudzone naszymi wrzaskami.
– „Wybici ze snu co do nogi” – wymyślam drugi wiersz.
Za dużo planów, za duży przeciąg w głowie: przeprowadzka, chałupa – sprzedać, kupić, zgrać to w czasie. Rewolucja. Zegar w salonie bije siną – szóstą godzinę. Pietuszka idzie się napić melisy. Mnie już nic nie pomoże, wstaję storturowana.
8 XII
Ani słowa, odkładam robotę. Nie wyczaruję z papieru żywych postaci, sama ledwo żyjąc. Podgryzanie nerwicy: „Nie zdążysz ze scenariuszem”.
Telefon z Miasteczka: – Zastanawiają się, czemu oglądalność wzrosła o połowę w porównaniu z tą sprzed dwóch miesięcy.
A bo to ludzie patrzą w telewizor? Gapią się przez okno: deszcz pada, to włączają film, i tyle.
Jadę do lasu, przynajmniej nachapię się tlenu. Przy Jeziorze, Które Mnie Lubi nostalgia zostawianych miejsc. Jeśli nie będzie nas stać na chatynkę pod Warszawą, a na razie nie stać, kamienna ulica i bloki, Zwariuję w mieście (chciałaś do Polski – głos rozsądku), ale w ludzką okolicę – (głos opamiętania).
Kupujemy polskie gazety w poszukiwaniu ogłoszeń o mieszkaniach. Odrzuca mnie od tych gazet. Do jakiej Polski ja tęsknię?