Выбрать главу

7 I

Inteligencja jest najzabawniejszym wynalazkiem. Entuzjasta, aktorski szaleniec T. opowiada przez telefon o swoich planach i kompromisach. „A co tam… Jak się dąży do ideału, to można przemycić wartości!”.

Pietuszka przychodzi sfrustrowany z roboty: „Psychiatria to nie medycyna, to odłam chrześcijaństwa”.

Celebruję siebie. Czytam, maluję, oglądam stare francuskie filmy. Pola wyczuła, że mamy wolne. Zastanawiam się, czemu nie kopie, i nagle „bum”! Odpowiedź? Nie dowierzam, po pół godzinie znowu się skupiam i pytam w myślach: „Maleństwo, wszystko w porządku?”. Nie wiem: telepatią czy krwią, przez pępowinę dociera do niej mój niepokój. Z prawej strony, chlupocząc, dochodzi jednoznaczna odpowiedź: „Bum!”.

Można kochać swoją wątrobę? Być związanym uczuciowo ze śledzioną? Pola jest w pewien sposób jednym z moich narządów (macierzyństwa?). Była, teraz mogłaby już żyć samodzielnie w szklarni inkubatora. Jest i jej nie ma.

Stuk, stuk i już jest znowu.

10 I

Dwa niewinne kartoniki. Zaglądam do środka. Bilety lotnicze… na dzisiaj.

– Pietuszka…

– Co? Musimy wszystko planować?… Nie udawajmy, jesteśmy zupełnie szurnięci…

– Ale…

– Nikt nie zauważy, nie dzwońmy do rodziny, nie prośmy o podlewanie kwiatów. Cztery dni…

Wieczorem jesteśmy już na Maderze. Samolot krąży nad skałami i spada niemal pionowo, drapieżnie na lotnisko. Ciepła wilgoć wyspy. Natychmiast zapominam o zziębniętej Europie. W pustym Cjuinta da Penha de Franca (po sezonie) świeżo odnowiony pokój. Szafy z pokratowanymi drzwiami pachną jeszcze drzewem. Przy zgaszonym świetle przypominają konfesjonał. Dzwony kościelne zagłuszają na chwilę ocean, obijający się o hotelową plażę. Nie czuję siebie, nic nie boli. Przytrzymuję się ręki Piotra i zakrywam snem.

11 I

Dźwięki jakby wytłumione wilgocią. Zwolnione tempo ulic w Funchalu, największym z tutejszych miast. Nie byłam w Portugalii, spodziewałam się czegoś hiszpańskiego: wrzaskliwości, haratania słów. Portugalczycy delikatnie szepczą swoje szcz. Różnica jak między wykrzyczanym, wytupanym hiszpańskim menco i melancholijnym, portugalskim fado. Bez romańskiej paradności, operowej przesady w gestach.