13 I
Twarzą w twarz z Antychrystem. W górach, na skalnej ścieżce, wgapia się we mnie rogata bestia. Nie ustępuje. Robi mi się zimno (jest koło zera), kozica z satysfakcją śledzi mój odwrót. Dostałam od pary starszych Anglików gwizdek na wypadek, gdybym się zgubiła we mgle. Widzę zarys schroniska, gdzie czeka Pietuszka. Wracam po kwadransie „z gór” na herbatę i pudding.
Siedzimy o zmierzchu na tarasie naszej Quinty. Hotelowy boy zawija folią basen. Wyciąga hakiem liście i żaby. Szumiące palmy udają tropiki. Pokojówka zamyka furtkę i ocean grzecznie wycofuje się odpływem w ciemność. Wdrapuje się na czarne niebo, przyciągany przez księżyc. Jestem daleko od wszystkiego, otoczona wilgotną pustką. Wyspą bez mostów łączących z lądem, ze wspomnieniami. Nie myślę. Oddycham. Przytulam Połę. Piotr gasi świeczkę i „Ktoś” zapala gwiazdy. Zostać tutaj: bezmyślnie, bez sensu.
14 I
Szwecja. Walizką łamiemy cienki lód na kałużach. Grödinge za taflą szronu, musimy ją stłuc, wjeżdżając na wzgórze.
15 I
Siódma rano samolot. W Warszawie natychmiast do Produkcji.
Pietuszka dostał z nerwów czerwonych plam na twarzy. Zmienia pracę, mieszkanie. Po dwudziestu latach pewności, że zostanie w Szwecji, spokojnie doczekawszy starości. Mam wyrzuty sumienia. Sama nie wiem, czy dobrze robimy. Jedna część mnie jest pewna, druga z wątpliwości. Jeszcze możemy się wycofać…
W gabinecie Producentki Piotr podpisuje cyrograf: warunki, pensja… tytuł „producenta scenariuszy”. Nienormowany czas pracy, szkolenie w Stanach. Wracamy do Holidaya i rzucamy się spać.
16 I
Przespałam się z producentem. Samochód pożyczony od Beaty waruje pod hotelem. Po prostu „wielki świat”.
Przy śniadaniu bierzemy gazetę, przeglądamy ogłoszenia. „Mieszkanie cudo. Kabaty”.
Umawiamy się z agentką. Kabaty są przy lesie i metrze, idealnie. Na czym polega „cudo”? Nie możemy się doczekać, wyjeżdżamy godzinę wcześniej rozejrzeć się na południe od Warszawy. Było jeszcze jedno ogłoszenie z obrazkiem: mieszkania budowane przez Kanadyjczyków w K., niedaleko Konstancina. Gdzieś na okrętkę dojeżdżamy do K. Na pewno nie kupimy, rozglądamy się, co i jak.
Strzeżone osiedle, dwupiętrowe domki, widać las. Wchodzimy do „mieszkań modelowych”. Szczypię Pietuszkę.