– Tak. Lakierowany landszaft trafi pod strzechy.
To ostatni raz, więcej żadnych rodzinnych wywiadów, zdjęć – upewniamy się nawzajem. Nowe życie, nowe mieszkanie, nowa morda.
5 II
Jutro do Polski. Nie zdarzyło mi się dotąd nie zdążyć z korektą… opadam na łóżko. Jestem pod ochroną, zasłonię się przed wydawcą brzuchem. Gretkowska minus brzuch równa się rzetelność i słowność. Gretkowska plus brzuch jest, he, he… nierówna.
Minus siedemnaście. Przemieszkałam tu trzy łagodne zimy. Ślamazarnie wilgotne, ciągnące się od listopada do końca kwietnia. Tegoroczna – ściśnięta mrozem do kilku trzeszczących szronem dni. Za oknem ludzie przesuwają się, ślizgając po chodniku, sztywni od wiatru. Figurki z ruchomej szopki. Małgosia wyciąga mnie na spacer. Wyprawa na biegun.
6 II
Piotr zasypia, gdy samolot kołuje do lądowania. Ciśnienie syczy, wychodząc uszami. Pietuszka zwija się na fotelu jak piłka, z której wypuszczono powietrze. Budzę go:
– Co ci się śniło?
– Nic. Zupełnie nic.
Na skraju Lasu Kabackiego, z góry, widać nasz nowy dom. Najzieleńsze dachy w okolicy. Z lotniska do banku podpisać kredyt. Jesteśmy w środku powieści obyczajowej z ubiegłego wieku: hipoteka, zastawy. O tym czytało się w Lalce, ale samemu… Pytam bankiera o różnicę między hipoteką a własnością hipoteczną, nie uczyli nas tego w szkole. W lekturach obowiązkowych analizowaliśmy opisy przyrody i odpowiadające im stany wewnętrzne bohaterów. Przed nami do podpisania najprawdziwszy weksel z czasów Wokulskiego.
Wychodzimy z kredytem na jedną czwartą chałupy. Nie wiem, czy bogatsi o pożyczkę, czy biedniejsi ojej spłacanie.
Jedziemy do mojego banku przelać pieniądze do banku spółdzielni mieszkaniowej. Prościej byłoby ze Szwecji niż z jednej warszawskiej ulicy na drugą. Konto mam dolarowe, spółdzielnia sprzedaje mieszkanie za dolary („cudowny przypadek” zgodności walut). Niestety w Polsce nie ma operacji dolarowych między bankami. Muszę dolary sprzedać mojemu bankowi, dostać złotówki i za te złotówki bank mieszkaniowy sprzeda mi dolary. Oczywiście są między nimi różnice w kursach walut i trzeba będzie dopłacać. Krążę między dwoma bankami za swoimi pieniędzmi jak poganiacz karawany. Moje wielbłądy już ruszyły w drogę, zanim dotrą do celu, stracą na wartości… O, już są, wyceniają je… kupują, sprzedają. Pola siedzi cichutko. Skąd ona wie, kiedy załatwiam urzędowe sprawy i lepiej mi nie przeszkadzać?