Rozkładamy z Pietuszką papiery, liczymy finanse. Jemy pospiesznie parówki drobiowe. Są w prezerwatywie trudnej do rozkrojenia nożem.
– Czy ty wiesz, że będziesz samotną matką? – ogląda deklaracje podatkowe.
– Mam cię zaskarżyć o alimenty?
– Według prawa podatkowego… nie opłaca się nam pobierać. Tak samo ze zwrotem podatku za mieszkanie.
– Sądzisz, że to specjalnie? Finansowe kuszenie do złego, nakłanianie do grzechu w katolickim kraju?
– Dla mnie to najzwyklejszy taoizm katolicki. Musi się wyrównać: hasła o polityce prorodzinnej z antyrodzinną prawdą. Patrz czarno na białym, taoistycznie: to uzupełnianie się przeciwieństw – Pietuszka podsuwa mi PIT – y.
Ostatnie szczegóły w nowym domu. Bierzemy do towarzystwa siostrę Piotra. Zatwierdzamy ściany, sufity. W kuchni kolumna – w niej szafa. Proszę kierownika budowy o złagodzenie jej kantów. Tłumaczę, zaokrąglam dłonią gipsowe ścianki. Budowlańcy patrzą na mnie jak na potłuczoną. Dyrektor osiedla rozumie – mieszkał w Kanadzie, tam też unika się ostrych kantów. Siostra – naukowiec, zwana przez Piotra Madame Raison – racjonalizuje:
– Dziecko może sobie rozciąć główkę.
– Normalne dziecko nie wali głową w ścianę – szepcze do niej Pietuszka, który jedyny wie, o co mi naprawdę chodzi z tą kanciastą kolumną.
Widzę siebie z boku. Wariatka. Przekonuję trzech dorosłych mężczyzn do tego, żeby kwadratowe było okrągłe. Kiwają ze zdziwieniem głowami.
– Jest kancik – wąsaty robotnik z dumą wali w bok na wpół wybudowanej kolumny. – Nie ma być kancika?
Nie mogę im wyjawić moich prawdziwych motywów. Dziecko z rozciętą czaszką działa na ich wyobraźnię, ale w życiu nie zaokrąglą kancików dla chińskiej bzdury feng shui… Subtelne drgania energii, tnącej przestrzeń… to se pani może o kant d…, za przeproszeniem, potłuc.
W końcu kierownik budowy obiecuje zaokrąglić pod warunkiem znalezienia tego tamtego, zaokrąglającego.
My o drobiazgach, a tu brakuje pół podłogi. Kupiliśmy za mało.
– Co z progiem? – pyta groźnie kierownik. – Jaki próg?
– Różnica poziomów między podłogą w salonie i kafelkami w kuchni, nie mówiąc o różnicy między nową podłogą w salonie a standardową w sypialniach.
– Progi w mieszkaniu? – pyta pogardliwie robotnik.