Выбрать главу

Nadaję Siostrzeńcowi w Łodzi SMS: KTO RANO WSTAJE TEMU PAN BOG DAJE. PODPISANE PAN BOG.

Mały wrócił z porannej mszy i odpisuje jako jedyny w domu umiejący posługiwać się komórką:

– CIOCIA TO TY? Odpisuję:

KTO RANO WSTAJE TEMU PAN BOG W DUPĘ DAJE. NADAL PAN BOG – sądzę, że po tym nie ma wątpliwości, kto jest nadawcą. Natychmiast telefon:

– Ciocia, ty czy nie ty? Bo… – nie kończy, Mama wyrywa mu słuchawkę:

– Już?! Komplikacje? – Co już?

– Nie rodzisz? – do telefonu dorwała się spanikowana Siostra. – My tu z nerwów umieramy, że ty rano…

– I potem komplikacje?

– Jezu, to był żart. Do głowy mi nie przyszło…

– Myśleliśmy, że wcześniak – są trochę rozczarowani? – Ty też byłaś dwa miesiące przed terminem…

Grafik skończył okładkę. Niezła. Plakat. Zmysłowe ciało z jedną okrągłą, drugą zaostrzoną piersią, pikującą w widza. Białawe ciało larwy, zrzucającej z siebie krwawy kokon. Zakryta kontuszem, wyrywająca się Nike albo niewolnica. Ciekawe, co spieprzą w druku.

Samolot krąży pół godziny nad Sztokholmem – śnieżyca. Pietuszka wyjmuje prezenty z pudełek.

– Pod oczy? – pyta niepewnie.

– Pod oczy.

– Po myciu, przed goleniem – wyjmuje kosmetyki z innego pudełka. Niełatwo mu rozbić tę klasyczną rzeźbę męskiego ciała na części. Monolit piękna. To kobiety dzielą się na podroby: krem do oczu, ust, biustu, nóg, pupy, dłoni.

Najbardziej ucieszył się z pudełka melatoniny. Przyda mu się po nocnych dyżurach. Gdzie tam… prezent jest prezent. Od razu męski krem pod oczy i połyka tabletkę, prosząc stewardesę o szklankę wody.

– Buju, buju – przemawiam do brzucha. – Śpij, Półeczko, śpij. Nie bój się.

Samolot już dawno powinien wylądować, chociażby w niebie.

12 II

– Działa! Naprawdę działa! – Piotr rozgląda się po ścianach. – Widzę kolory jak po koksie, jaskrawe.

– Eeee… Pietuszka, to nie melatonina, to nasz dom po warszawskich szarościach.

– Muszę odczadzieć z Polski – idzie do łazienki. Z kranu płynie źródlana woda. Na podwórku wiosenny świergot ptaków, dzioby odtajały im z mrozu.

Przygnębienie francuskich lekarzy. Rok temu przyszyli facetowi nową rękę. Wielogodzinna operacja, światowy sukces, fotki, uśmiechy, wdzięczność pacjenta. Przedwczoraj złośliwe uśmiechy, słane przez kanał La Manche od angielskich chirurgów. Francuski pacjent przyjechał do Londynu odciąć sobie przyszytą łapę. Nie mógł się do niej przyzwyczaić. Woli być jednoręki, niż nosić ze sobą kawałek ożywionego trupa z bransoletą blizny wokół łokcia.