Выбрать главу

– Jak oni malowali? – pani, specjalizująca się w polskim baroku, nie miała wątpliwości. – Chybcikiem, czasu nie było, ciało się rozkładało. Najczęściej malowali ze zdjęć.

L. ma na razie w mieszkaniu łóżko i komputer, pięćdziesiąt pustych metrów kwadratowych wydaje się dziuplą. Czy wszechświat się kurczy? Trudno mi sobie wyobrazić, że wychowałam się na czterdziestu metrach z rodzicami i Siostrą.

Beata, zafascynowany technicznymi bajerami, wypytuje L. – specjalistę od grafik komputerowych. Świeże mieszkanie zieje wszelkimi odorami lakierów, drewna, farby. Oni tego nie czują, rozgadani nad niuansami tysiąca kolorów, wyciskanych z najnowocześniejszej drukarki. Wyglądam przez uchylone okno na poddaszu. Wiejski, niemal cmentarny spokój centrum Warszawy. Jesienny wieczór zamienił się w letnią noc, jakby ktoś przeglądał do tyłu kalendarz. Dla Ciebie, Drobinko, też jest jeszcze ciepła, wilgotna ciemność.

Prawdziwa parna noc, przelewająca się w huczące czernią fale, jest nad Oceanem Indyjskim. Noc to kobieta, śniada Hinduska, pozwalająca opaść pod koniec dnia błyszczącemu złotem słońca sari. Rozpuszcza śliskie włosy, zasłaniające ją do stóp. Rozgrzane ciało paruje dusznymi olejkami i kadzidłem zaplątanym we włosy, pachnie tropikalną nocą.

Proszę o muzyczkę. Najlepiej Mozart (wyczytałam, że przyspiesza rozwój mózgu). Sprzęt L. wygląda na elegancką bimbrownię – rurki, przewody, baniaki lamp. Jest najwyższej klasy, robiony na zamówienie, żadne tam hi – fi…

„Pam, pam, param pam” i zamiast koncertu fortepianowego leci Requiem. Czego innego spodziewać się koło cmentarza?

Z Warszawy jadę do Łodzi.

– Ładnie wyglądasz, oczy ci błyszczą – wita mnie Siostra. Pewnie zaraz się domyśli reszty, ale nie… W domu nikt nie zwraca uwagi na moje dziwactwa. Że przestałam pić herbatę, a jem mięso? Apetyty się zmieniają. Że pokładam się w ciągu dnia? Każdy ma prawo do wypoczynku. Siostrzeniec zastanawia się, co prawda, dlaczego nie podkradam mu jak zwykle rolek. Ale zaczął już chodzić do szkoły i ma ważniejsze sprawy na głowie.

Marzę o poszusowaniu po miękkim asfalcie (szwedzki jest dużo twardszy, mozaika kamieni, wprawiającą w dygot zęby rolkarza), przefrunięciu kilkunastu metrów od jednego machnięcia nogą. Tchórzę, mogłabym upaść, mnie się to nie przytrafiło, gdyby jednak…?

Zostaję w domu i zamieniam się w roślinę, polującą na słońce. Nie mogę znieść cienia. Wiem, kolejny ciążowy świr: zapachy, tylko ładne przedmioty i piękni ludzie, światło. Jeśli takie są zachcianki małego człowieczka, to co za człowiek z niego wyrośnie?