– Pietuszka, a może byśmy się jednak nie pobierali? Kłopoty z papierami, to nie ma sensu. Czy ślub coś zmienia?
– Nic.
Uzgodnione. Będziemy mieli bękarta.
Sen rozbija łupanina z dyskoteki, dogryzają komary.
– Śpisz?
– Nie, mdli mnie i z przejedzenia, i z głodu jednocześnie, nieźle, nie? Jeżeli nie poroniłam w taki upał i nie wytrzęsło Maleństwa na tych cholernych drogach, to już na pewno donoszę.
– A gdybyś opisała, dzień po dniu, co się z tobą dzieje?
– Pamiętnik ciąży? Faceci nie uwierzą. Alkoholizm, polityka, z osobistych rzeczy impotencja – to jest godny temat. Cierpienie, zmaganie się z sobą samym. Jakieś rodzenie, ciąża? Niemęskie, niekulturalne. Baby powiedzą: „Wielka rzecz, brzuch sama nosiłam, nikt mi się tu mądrzyć nie będzie”.
Piotr zapala światło. Macha rękoma dla napędzenia sobie racji.
– Urodziły i co? Czytałaś taką książkę? Dla feministek za kobiece, dla pisarek banalne, bo normalne. A to jest niesamowite: nosisz małą perłę, człowieka. Czujesz inne zapachy, wszystko się zmienia, rewolucja. Spróbuj, przecież nie zjedziesz w ginekologię.
– Pietuszka – zastanawiam się – to cholernie intymne.
– Nikt tego nie opisał. Albo landszafty macierzyństwa, albo skrobanki. Co ci szkodzi?
– Nałkowska – Granica, Gretkowska – Macica. Musiałabym się cofnąć do… kiedy? Lipiec? Maj? Opisać wędrówkę po znachorach i szpitalach… Lapis lazuli.
Mam zatytułować Ciążownik Pietuszkinl
26 IX
Rajzefiber. Pietuszka budzi się o trzeciej rano z bólem żołądka. Kręci się między bagażami. Pewnie szuka tabletek. Nie, nalepia kartki na walizki i – uspokojony, bezbolesny – zasypia.
Lotnisko w Pervezie ma tylko pas startowy i budkę celnika, reszta do – do – budowywana… Po odprawie idziemy na trawkę. Kawiarnia, winoroślą i zamiast klimatyzowanych klatek hamaki, czy nie mogłoby tak zostać? Bujamy się w cieniu pod oliwkami, patrząc na opasły samolot, warujący przy tabliczce „Perveza Airport”. Rustykalne lądowisko, są nawet owce, nie przejmujące się hukiem czarterów. Typowe lotniska przypominają nastrojem elegancki zakład pogrzebowy. Coś między stypą (nerwowe objadanie się przy barze), przeprawą przez Styks (kupowanie ciasteczek i słodkich duperel, na które w zwyczajnym sklepie nie zwraca się uwagi), a balsamowaniem przyszłych zwłok (polewanie się perfumami, wcieranie kremów we free shopie).