Выбрать главу

„Kochajcie ludzi, tak szybko odchodzą” – telewizyjny refren ze słów księdza Twardowskiego. Może w końcu komuś przyjdzie do głowy, że po którejś nachalnej powtórce zamiast poezji powstanie z tego hasło na rzecz przedwczesnego wytrysku?

Na obiad mielone. Biorę przepis: jajko, tarta bułka. Paprzę się w śluzowatym białku, dodaję przypraw. Zastanawiam się, czy przepisy kulinarne nie służą przywróceniu życia martwemu mięsu: kolorów, jędrności, zapachu. Troszeczkę tego, tamtego i z krwawego ochłapu świński Frankenstein. Trzeba go natrzeć (pieprzem), ogrzać w garnku i voila! – kotlet smakuje jak żywy!

Spacerujemy z Pietuszką. Bezlistne, czerwone gałązki brzozowe na białych pniach przypominają płonący chrust. Jest ciepło, jakby właśnie od nich, listopad bez przymrozków.

Knocę jedwabny obrazek. Klejowy kontur wypełniony kolorem nieudolny. Nie pomógł połyskliwy wdzięk jedwabiu, tuszujący najgorsze błędy. Przed każdym obrazkiem jestem zupełną amatorką.

13 XI

Ściana z Damami: trzydzieści dziewięć scen, sześćdziesiąt stron. Amalia powinna się teraz wdać w konfederację barską i wplątać w morderstwo żony Potockiego. Pokazać konfederację w kilku scenach, wyjaśnić, o co chodzi, bez komentarza zza ekranu. Gapię się w komputer i nic, ściana. Na dodatek Amalia ma wzbudzać sympatię.

Piszę, kasuję. Jeżeli się nudzę scenami i dialogami, znaczy – źle. Dobre teksty wychodzą mi tylko na haju.

Spacer w lesie, nałapanie sobie poezji i z powrotem w dyby. Chyba mam rozum w nogach, na siedząco nic mi nie przychodzi do głowy. Może są wzrokowcy i słuchowcy, siadacze i biegacze. Mądrale twierdzą, że ruch (zwłaszcza kiwanie się w przód i w tył) pobudza hipokamp, odpowiedzialny za pamięć. Ale ja sobie chyba nie przypominam roku tysiąc siedemset siedemdziesiątego.

Seks w ciąży, ha! Coraz wygodniej na stojąco, od tyłu. Kupić kurewsko wysokie szpilki? Pietuszka nie musiałby się zniżać do mojego poziomu. Wchodzenie na stołeczek jest zbyt rozczulająco dziecinne. Stanowczo szpilki, sursum corda i wypięta dupka.

Dzwoni Zosia z pytaniem, czy przytyłam. Ostatni raz wpadłam do nich w lipcu na podwieczorek. Musieli być zdziwieni, kiedy dorwałam się do garów i wyjadłam stare łazanki, chińszczyznę, rozglądając się za jeszcze. Na drogę dostałam w szklance smalec, uznany pomyłkowo przez Piotra za stary ser i wyrzucony. Nie miałam wtedy pojęcia o ciąży, wydawało mi się, że wychodzę z zagłodzenia.