Выбрать главу

Wolny zawód kojarzy mi się często w Polsce z wolnością robienia kogoś w ciula („artysty”). Pani redaktor z „Cinemy”:

– Prosimy o artykuł, my tacy malutcy, cieniutcy, honorarium będzie tyci, tyci.

– OK, minimalne – zgadzam się

– Bo my mamy taką formułę: „Wywiad pisarza z samym sobą…”

Wysyłam tekst i po wydrukowaniu cisza. Nie dobijam się o te grosze, więcej już wydałam do nich na telefony i faksy z korektą. Nie podpisałam żadnej umowy (traktując dane słowo jako słowo honoru), nie zapłacili. Ten artykuł jest mój, pani redaktor, i nie będę nawet panią prosić o pozwolenie przedruku. (Pietuszka, mój ani – mus – z polskiego „animusz” – odradza: „Nie traktuj pamiętnika jako wyżywania się na bliźnich”. Ale to jest pamiętnik. Nie codziennie wzruszam się do łez Polcią i niewinnością wiewióreczki, oblatującej regularnie o jedenastej sosnę naprzeciwko okna. Bywa, że we mnie buzuje, gdy przypominam sobie ten wyłudzony ode mnie tekst.)

Jawnogrzesznica

Mam dokonać dość trudnej sztuczki – wyjąć kapelusz z królika, czyli przeprowadzić wywiad ze sobą. Czyli co? Pindrzyć się przed sobą samą? „Bardzo ciekawe” – kusiła pani redaktor. Ciekawe jest odpowiadać na znane sobie pytania? To żaden wywiad, to spowiedź, w dodatku jawna, publiczna. Więc jako jawnogrzesznica przystępuję do tego medialnego sakramentu.

1. Nie będziesz miał cudzych bogów przede mną Dla pisarza bogiem powinna być literatura. Kiedy je, kocha, myśli, gdzieś stuka licznik wyrazów i toczy się fabuła. A kino bywa dla literata poślednim bożkiem, może nawet demonem, któremu rzuca się pogardliwie haracz jakiegoś scenopisu. 1 złoty cielec wypłaca hollywoodzkie tantiemy. Chyba jestem heretykiem, bo dla mnie kino jest równorzędne literaturze. Wolę zobaczyć jeden przeciętny film, niż przewertować dziesięć kiepskich książek. Jestem z pokolenia, które zanim nauczyło się czytać, oglądało historyjki w telewizji. Oczywiście literatura ma inne środki niż kino, ale jej także chodzi o stworzenie żywych postaci, realnego świata z historyjek lub wrażeń. Zobaczenie własnego wytworu fantazji, zbudowanego z literek na ekranie, jest dość pouczającym przeżyciem. Widać jak na dłoni (to znaczy na ekranie) wady wymyślonego świata lub jego zalety. Godziny spędzone na analizowaniu adaptowanego tekstu są także lekcją pisarstwa: konstrukcji, psychologii. Wywyższanie się literatury ponad film bierze się pewnie z chęci odwetu za pisarzy poniżanych przez kino. Hłasko uważał, że Ford z jego Ósmego dnia tygodnia, opowiadania o tkliwości i rodzącym się uczuciu, zrobił opowiastkę, jak trudno znaleźć miejsce, gdzie można się spokojnie pierdolić. Prawdopodobnie najlepszy pisarz to martwy pisarz, nie komentujący pracy reżysera. Zaletą żywego pisarza jest to, że może być na planie filmowym i ratować, co się da, ze swego dzieła. Zanim zostanie wyrzucony przez ekipę.