– Eee, bzdury z tą psychoanalizą. Kończy się na Zachodzie i spryciarze próbują się wepchnąć na Wschód: ponad dwa miliardy potencjalnych leżanek. Wyobrażasz sobie, do czego dokopie się tam psychoanalityk po piątym seansie?
– Do dwudziestej reinkarnacji pacjenta, który z własną matką w tym wcieleniu na oczach ojca z poprzedniej reinkarnacji i synem w tej.
– Przecież według Helgego jestem twoją córką z poprzednich wcieleń. Niedługo będziesz miał córkę z córką. I jak się z tym czujesz, idąc na dyżur psychiatryczny?
30 XI
Gdzie jest Pola? Wklepuję balsam, zaczynając od żeber – nie chcę dotykać od razu brzucha zimnym pachnidłem. Nie czuję jej pod palcami. Nie jest w środku niby wątroba czy inny narząd. Ona jest w mojej głowie. Mogę się jej domyślać pod pępkiem, ale jej tam sobie nie wyobrażam. Jest zupełnie gdzie indziej. Pola ma duszę i rozrosła się we mnie. Jest w moich palcach, kiedy ją głaszczę, w ustach, kiedy ją w myślach całuję, i właśnie w myślach, naprzeciwko mnie, śpi obok w łóżeczku. Kiedy się budzi, wskakuje z powrotem i daje się kołysać w brzuchu na spacerze. Pietuszka też nie jest tylko w pracy, gdy go nie ma w domu. Czuję go wtedy koło siebie, kocham.
W sklepie z zabawkami szukałam misia dla Poli – takiego od pierwszego wejrzenia. Są różne – nieszczęśliwe, egoistyczne, głupie, zadowolone. Jeden miał sznurek w tyłku – pociągnąć, i słodko pierdzi muzyczką z pozytywki. Zatęskniłam za swoim misiem Przylepiaczkiem.
Dostałam go po urodzeniu od siostry mamy i spałam z nim aż do matury. Ukochana zabawka na zawsze. Pamiętam ponury, jesienny dzień, początek szkoły. Pierwszoklasistka z tarczą i workiem, uciekłam z lekcji do domu. Zastałam moją starszą Siostrę z kolegą na… wydłubywaniu Przylepiaczkowi paciorkowego oka. Nie dało się mu przyszyć żadnego guzika, został jednooki. W rozpaczy rzuciłam z całej mocy siedmioletniego, skrzywdzonego serca klątwę: „Żeby ci też oko wydłubało”.
Przypomniało mi się to niedawno, gdy już czterdziestoparoletnia Siostra wróciła od okulisty z receptą na krople przeciwko jaskrze, atakującej prawe oko. Nie leczone choróbsko kończy się ślepotą. Cóż, są zwykłe klątwy (indywidualne) i klątwy działające rodzinno – genetycznie. Mamy z Siostrą identyczne dolegliwości dziedziczne, w tym samym mniej więcej wieku zaczęłyśmy nosić okulary.
– Siora, jaskra to poważna choroba, nie można ufać pierwszemu lepszemu konowałowi. Idziemy do specjalisty – zdecydowałam. A ten aż zatarł rączki – w życiu nie widział tak podobnego dna (prawego oka).