Jednak Planu mu nie zdradzili.
Z tyłu sali zapalił się napis NIE WCHODZIĆ — ROZPRAWA i po chwili ukazał się obraz nachmurzonej twarzy sędziego Figawna, ubranego w jasną togę. Sekretarz Wyland zerwał się i z szacunkiem stanął na baczność, a dwaj adwokaci wstali i ukłonili się. Figawn odkłonił się nisko, lecz nie rozchmurzył twarzy. Kiedy tylko usiedli, popatrzył na Jarnesa i powiedział mu, co myśli z jeszcze większą szczerością niż zwykle.
— Znów mamy lud Langri przeciwko firmie Wembling and Company. Mecenasie Jarnes, moja cierpliwość, której nigdy nie uważałem za bezgraniczną, wyczerpała się już dawno temu na skutek pańskich bezpodstawnych skarg i petycji. Jeszcze raz podkreślam uczucie szczerej sympatii, jakim darzę tych biednych, głodujących tubylców, ale…
Sędzia popatrzył z irytacją na Khorwissa, który wstał i czekał.
— O co chodzi, mecenasie Khorwiss?
— Czy mogę coś powiedzieć, Wysoki Sądzie?
— Proszę, mecenasie Khorwiss.
— Wysoki Sądzie, proszę o pozwolenie wniesienia pozwu firmy Wembling and Company przeciwko ludowi Langri.
Figawn przez chwilę patrzył nań zdumiony, a potem z niedowierzaniem zapytał sekretarza Wylanda:
— Czy firma Wembling and Company pozwała tubylców?
— Tak, Wysoki Sądzie — mruknął sekretarz.
— A więc, mamy przynajmniej jakąś zmianę. Proszę mówić dalej, mecenasie Khorwiss.
— Dziś rano, Wysoki Sądzie, Kongres Federacji nadał planecie Langri status niezależności i przyjął ją do Federacji. Fakt ten oczywiście zmienia status firmy Wembling and Company na tej planecie.
Po twarzy sędziego przemknął blady uśmiech.
— Nikt nie mógłby zarzucić panu przesady, mecenasie Khorwiss. To rzeczywiście „zmienia status”. Uprawnienia firmy Wembling and Company automatycznie tracą ważność.
— Firma Wembling and Company zwraca się z prośbą o potwierdzenie prawa własności gruntów legalnie i właściwie wykorzystywanych zgodnie z uprawnieniami — rzekł Khorwiss. — Oczywiście prośba ta może być poparta uzasadnionymi precedensami, Wysoki Sądzie, które mogę przedstawić.
Usiadł i z zadowoleniem popatrzył na Jarnesa.
— A co pan ma do powiedzenia w tej sprawie, mecenasie Jarnes? — spytał Figawn. Jarnes wstał.
— Wysoki Sądzie, naród langryjski oczywiście odrzuca roszczenia firmy Wembling and Company do gruntów, które zdobyła na podstawie nielegalnie uzyskanych uprawnień, zdobytych wskutek sfałszowania dokumentów.
Khorwiss zerwał się na równe nogi.
— Protestuję!
— Cisza! — warknął Figawn. — Zapewne nie muszę ponownie informować pana, mecenasie — zwrócił się do Jarnesa — że decydowanie w sprawie tych uprawnień nie leży w kompetencjach tego sądu. Panowie, proszę przedstawiać swoje dowody.
Adwokaci usiedli na swoich miejscach.
— Czy firma Wembling and Company podtrzymuje swój pozew? — spytał sekretarz Wyland. Khorwiss skłonił się głęboko.
— Czy naród langryjski podtrzymuje swój sprzeciw wobec tego pozwu?
Teraz skłonił się Jarnes. Sekretarz Wyland włączył komputer; Jarnes pochylił się w napięciu, trzymając na konsoli ręce gotowe do działania, i czekał na pierwsze dowody Khorwissa.
Z towarzyszeniem ostrego dźwięku „ping” pojawiły się one w formie symboli u góry lewego ekranu — ekranu powoda. Jarnes popatrzył na nie i z żalem sięgnął do swych nielicznych dysków z dowodami. Zabrzmiało jeszcze jedno „ping” i teraz jego dowody ukazały się w formie symboli u góry ekranu z prawej strony. Trzecie „ping” nastąpiło prawie natychmiast i symbole zniknęły z obu ekranów — komputer uznał je za równoważne.
Jarnes popatrzył spod oka na Khorwissa i stwierdził, że adwokat Wemblinga obserwuje go z bladym uśmiechem na twarzy — prawdopodobnie w ten sposób stary prawnik uzewnętrzniał przyjemność, jaką sprawiało mu występowanie w sprawie, której nie można było przegrać. W swej stosunkowo krótkiej karierze Jarnes nie przypominał sobie, by doznawał tej przyjemności.
Khorwiss pogardliwie przedstawił trzy dowody, jeden za drugim, a potem usiadł i patrzył, co zrobi z nimi Jarnes. Ten, wypychając policzek językiem, skorzystał ze swych sfingowanych dysków i przedstawił dowód raczej wątpliwej wartości. Jednak ledwo się pojawił, natychmiast zniknęły dowody Khorwissa i lewy ekran zaświecił pustką. Ale prawie od razu zabrzmiał gong, zniknęły dowody Jarnesa, a Khorwissa znowu pojawiły się na ekranie.
— Komputer na to nie pozwala, mecenasie Jarnes — przemówił sekretarz Wyland. — Odrzucone decyzją sądu drugiej instancji.
Jarnes skinął głową z udanym przeproszeniem. Chwilowa konsternacja Khorwissa była pewną rekompensatą za przykrość związaną z prowadzeniem sprawy, w której Jarnes nie miał zbyt wielu dowodów. Naciskał teraz klawisze, wprowadzjąc do rozgrywki więcej dysków ze swego szczupłego zasobu. Stracił ich pięć, zanim obalił trzy dowody Khorwissa, a dwa następne, żeby obalić jeszcze jeden. Patrząc na zmniejszającą się liczbę swych dowodów, jeszcze raz skorzystał ze sfingowanych dysków.
Ponownie zabrzmiał gong i sekretarz Wyland zauważył lakonicznie:
— Unieważniony aktem prawnym, mecenasie Jarnes. Jeszcze jeden sfingowany dysk i znowu gong.
— Komputer stwierdza, że to nie ma żadnego związku ze sprawą, mecenasie Jarnes.
Oczekując łatwiejszego zwycięstwa niż się spodziewał, Khorwiss dokładał kolejne, nie obalone dowody. Jarnes zaczekał aż lista wydłużyła się do osiemnastu wierszy. Następnie, patrząc na tłustą, zadowoloną twarz Khorwissa, promieniejącą świadomością zwycięstwa, Jarnes nacisnął klawisze teatralnym gestem.
Zabrzmiało „ping” — symbole jego dowodów ukazały się na ekranie z prawej strony. Prawie natychmiast usłyszał „ping” odpowiedzi i cała lista Khorwissa zniknęła.
Calusieńka. Przez pełną napięcia chwilę znakomity adwokat był zbyt osłupiały, by zaprotestować. Potem nagle zerwał się na równe nogi.
— Protestuję! Protestuję! Cóż to jest za dowód!? — wrzasnął.
— Dowód jest taki, jak widać — spokojnie odpowiedział Jarnes. — Postanowienia Komisji Rządowych, 5/19/E/349/K.
— To żaden dowód — pogardliwie oświadczył Khorwiss.
— A może zadecyduje o tym sąd? — spytał grzecznie Jarnes.
Sędzia Figawn konsultował się ze swym własnym komputerem.
— Nie znajduję niczego, co by wskazywało, że komisja ta nadała swojemu postanowieniu moc precedensu prawnego. Odrzucam ten dowód, gdyż dotyczy tylko jednej sprawy.
Z następnym „ping” dowód Jarnesa znikł i ponownie ukazała się lista Khorwissa. Jarnes z filozoficznym spokojem wzruszył ramionami; zagranie sfingowanym dowodem było wybaczalne, jeśli nie oczekiwało się, że będzie skuteczne.
Z namysłem rozgrywał pozostałe dowody, po jednym za każdym razem. Kiedy udało mu się zmniejszyć listę Khorwissa do sześciu pozycji, ten bezczelnie dodał jeszcze tuzin.
W końcu wyczerpały mu się dowody i Jarnes odwołał się do najbardziej obiecującego z jego sfingowanych dysków. Każde naciśnięcie klawisza komputer kwitował gongiem, a głos sekretarza Wylanda świadczył, że jego właściciel znajduje się u kresu cierpliwości, czego dowodziła również coraz bardziej nachmurzona twarz Figawna.
— Komputer twierdzi, że to nie ma ze sprawą nic wspólnego, mecenasie Jarnes — zauważył. Khorwiss śmiał się całą gębą. W końcu Jarnes podniósł się i stanął twarzą do sędziego.
— To wszystko, co mam, Wysoki Sądzie — rzekł. Sędzia Figawn uprzejmie skinął głową.