Выбрать главу

— Aye, aye, sir! — porucznik zasalutowała i natychmiast skierowała się ku sekcji łączności.

Caparelli przez moment spoglądał w ślad za nią, następnie przetarł oczy dłońmi. W holodramie rozbrzmiałaby w tym momencie zapewne jakaś monumentalna muzyka. Na szczęście to było życie i nic nie zawyło — poza cichym szumem oznaczającym działanie dyżurnej wachty w Dziupli panowała miła cisza.

Opuścił dłonie i uśmiechnął się gorzko — właśnie wysłał na śmierć wiele tysięcy ludzi i wiedział, że większość z nich rzeczywiście zginie… Wstał z wysiłkiem i przeciągnął się. Miał jeszcze w planach parę rozmów i spotkań, między innymi z Pat Givens i pozostałymi Lordami Przestrzeni oraz z baronową i najprawdopodobniej premierem. A biorąc pod uwagę to, iż nie proponował maksymalnego wzmocnienia podejść i obrony systemowej Grendelsbane, mogło się zdarzyć, że będzie musiał wytłumaczyć całą rzecz Królowej.

Wszystko to było strasznie oficjalne i czasochłonne. I całkowicie zbędne.

Decyzja bowiem została już podjęta, a reszta to były jedynie formalności.

Sir Thomas Caparelli opuścił Dziuplę wyprężony niczym na paradzie, dźwigając na szerokich barkach całą odpowiedzialność za dalsze prowadzenie wojny przez Sojusz.

Rozdział XXVIII

Crawford Buckeridge majestatycznie przepłynął przez gabinet i zatrzymał się obok biurka z uprzejmie pytającą miną.

— Słucham, milordzie?

— Wyprowadź proszę panów Bairda i Kennedy’ego.

— Naturalnie, milordzie — służący skłonił się wpierw Muellerowi, potem gościom i rzekł: — Panowie.

— Miło mi będzie ponownie się z panami zobaczyć. — Mueller uścisnął dłonie obu mężczyzn i dodał: — Do tego czasu powinienem znać już szczegóły demonstracji w Sutherland.

— Doskonale — ocenił Baird jak zwykle mówiący w imieniu obu gości.

Żaden naturalnie nie wspomniał ani o teczce znajdującej się pod biurkiem gospodarza, ani o wypchanej kopercie otrzymanej przez nich w rewanżu. W kopercie były meldunki od agentów patrona. Jak dotąd żaden nie zdołał potwierdzić wiadomości o propozycji przyłączenia, ale główni zainteresowani postanowili przyjąć, że jest ona prawdziwa, jak długo nie uzyskają informacji, że tak nie jest. Rezultatem był zwiększony napływ gotówki od organizacji Bairda oraz starannie zaplanowane i przeprowadzone demonstracje i protesty przeciwko reformom Benjamina w kilku większych miastach. Mueller był nieco rozczarowany wsparciem, jakie w ich przygotowaniu otrzymał od Bairda. W jego opinii dobrze zorganizowana masowa partia powinna być w stanie zapewnić znacznie więcej ludzi do tego typu działalności. Baird wyjaśnił, że powodem była lokalizacja — protesty miały miejsce głownie na północnym kontynencie New Covenant, w pobliżu Austin, podczas gdy jego organizacja najprężniej działa na południu i zachodzie.

— W takim razie do zobaczenia — pożegnał ich Mueller.

Wiedział, że Crawford wyprowadzi ich dyskretnie, toteż nie martwił się tym zupełnie. Był natomiast nieco zdziwiony, gdy uświadomił sobie, że parę miesięcy temu nawet nie wiedział o ich istnieniu. A teraz stanowili część jego pajęczyny i tańczyli, jak im zagrał, podobnie jak wszyscy w opozycji. I jeszcze na dodatek płacili mu duże pieniądze za tę muzykę.

Zachichotał radośnie i polecił gwardziście przez całe spotkanie stojącemu przy drzwiach:

— To byłoby wszystko, Steve. Będę potrzebował cię rano wypoczętego, więc zejdź ze służby i wyśpij się dobrze.

— Dziękuję, milordzie — sierżant Hughes skłonił się i wyszedł.

Jego kroki odbijały się echem, gdy maszerował po kamiennej posadzce ku wschodniemu wyjściu, a potem ku koszarom. Patrząc na jego wyprostowaną sylwetkę i miarowy krok, nikt nie podejrzewałby nawet, o czym Hughes myślał. Zresztą nikt w Domenie Mueller nie uwierzyłby, że coś takiego mogło zrodzić się w umyśle znanego fundamentalisty religijnego nie tolerującego żadnych reform Protektora, jakim był sierżant Hughes.

On sam coraz bardziej miał dość tego, co robił, choć zgłosił się na ochotnika i nadal wierzył, że jego praca jest ważna i potrzebna. Tylko że tyle lat udawania nie przyniosło szczególnych efektów, i to właśnie było zniechęcające. Czasami też nachodziły go wątpliwości, jako że osobisty gwardzista składał przysięgę wierności patronowi. On sam przysięgał wierność Samuelowi Muellerowi w obecności pozostałych jego gwardzistów i kapelana domeny, brata Tobina.

I ta przysięga chwilami naprawdę mu ciążyła, choć nie powinna. Mueller bowiem złamał przysięgę złożoną Protektorowi, a w tej kwestii prawo tak świeckie, jak i kanoniczne było jednoznaczne — nikogo nie obowiązywało słowo dane krzywoprzysięzcy. Zgodnie z prawem boskim i ludzkim Steve Hughes nie miał żadnych zobowiązań wobec Samuela Muellera. Co więcej, jeszcze przed rozpoczęciem zadania kapelan Domeny Mayhew, brat Clements, zaprowadził go do diakona Andersa, który za zgodą wielebnego Sullivana udzielił mu specjalnej dyspensy i zwolnił z przysięgi, którą miał złożyć Muellerowi. Była to standardowa procedura w przypadku działań operacyjnych zleconych przez Protektora, a dotyczących śledztw w sprawie możliwej zdrady ze strony któregoś z patronów.

Wszystko to była prawda, ale Hughes należał do ludzi poważnie traktujących swoje słowo. Dlatego został wybrany do wykonania tego zadania. Ale to właśnie, co z jednej strony było zaletą, z drugiej ciążyło mu. Skłamał świadomie jednemu z najważniejszych ludzi na Graysonie.

Oczywiście nie miał zamiaru się wycofać i zaprzepaścić lat pracy. Tym bardziej że wreszcie czegoś zdołał się dowiedzieć, choć nie było tego zbyt dużo. Przynajmniej w jego opinii, bo co o tym sądzili pułkownik Thomason i generał Yanakov, nie miał pojęcia. Jak dotąd dostarczył im nagrania wszystkich rozmów Muellera z Bairdem oraz informacje o transferach gotówki, które polecił mu sfałszować Mueller. Stanowiło to rzecz jasna przestępstwo, ale nie zdradę, więc same z siebie dowody te były niewystarczające, jako że nie chodziło o złapanie Muellera na czymkolwiek, lecz na czymś, za co zapłaciłby głową. Był to jednak jakiś początek, co powtarzał sobie w chwilach największego zniechęcenia. Może ciąg dalszy będzie lepszy, bo tym razem Mueller osobiście wydawał mu polecenia dokonywania oszustw finansowych, osobiście odbierał gotówkę i brał udział w planowaniu tego wszystkiego. Nie mógł więc ukryć się za pośrednikiem. Na dodatek im więcej pieniędzy trzeba było wyprać, tym więcej jego wspólników się w to angażowało. Być może któregoś da się przekonać do współpracy w zamian za darowanie kary. Jeżeli będzie miał coś poważniejszego na sumieniu i będzie zdesperowany, powinno się powieść… Problem w tym, czy będzie posiadał wystarczające informacje, by pogrążyć definitywnie Muellera. I dlatego nadal musiał udawać i oszukiwać. Było to tym ważniejsze, że długoletnie doświadczenie mówiło mu, iż kluczem w tej chwili może okazać się Baird. Kennedy był jedynie pomocnikiem, ale Baird doskonale wiedział, co robi. I miał zdecydowanie za dużo pieniędzy. I z pewnością nie pochodziły one ze źródła, które podawał. Przy takich kwotach planetarna służba bezpieczeństwa powinna już dawno coś wiedzieć, a o niczym podobnym go nie poinformowano, co znaczyło, ze przełożeni nie mieli o niczym pojęcia. Wyglądało to tak, jakby pieniądze materializowały się tuż przed spotkaniem z Muellerem. Jak dotąd nie udało się wyśledzić ich pochodzenia, a o jakiejkolwiek masowej organizacji przeciwników reform także nikt nie słyszał, a więc po prostu jej nie było. A to nadawało całej sprawie zupełnie nowy wymiar.