Выбрать главу

W końcu LePic uświadomił sobie, że była to kropla, która przepełniła czarę, bo tak naprawdę była to nienawiść, jaką czułby każdy normalny, postępujący właściwie człowiek do systemu pozwalającego komuś takiemu jak Ransom czy Saint-Just mordować i jeszcze ubierać to w piórka legalizmu. Systemu zalegalizowanego bezprawia, zakłamanego, złego do cna. Systemu, który zabijał własnych oficerów, i to wraz z rodzinami, nie za zdradę, lecz za niewykonanie rozkazów, o których ci, którzy je wydawali, wiedzieli, że są niewykonalne. Systemu, który omal nie doprowadził kogoś takiego jak Lester Tourville do otwartej rebelii, a innych, takich jak Warner Caslet, zniszczył tylko dlatego, że byli uczciwi i honorowi i dlatego właśnie stanowili olbrzymie zagrożenie dla opartego na fałszu i oszustwie nowego ładu.

Tourville przetrwał, ale tylko dlatego, że Ransom zginęła, nim zdążyła na dobre się do niego zabrać, bo po to kazała mu sobie towarzyszyć. Warner Caslet także uratował głowę, ale potwór zmusił go, jak się później dowiedzieli, do zdrady. A Caslet powinien być i desperacko próbował być jednym z najlojalniejszych i najzdolniejszych obrońców Republiki. LePic wiedział, że jego wybór zabolał Theismana, lecz nie dlatego, że ten obwiniał Casleta o zdradę, ale dlatego, że rozumiał doskonale, dlaczego Warner nie miał wyboru. I to mimo świadomości, że pali za sobą wszystkie mosty, bo nawet jeśli Komitet w jakiś sposób zostałby obalony, nie będzie w stanie wrócić do domu.

Wieść o jego losach dotarła do nich wraz z innymi, jeszcze bardziej wstrząsającymi. Pierwsza była taka, że Harrington nie tylko żyje, ale zdołała uciec z Hadesu, a wraz z nią pół miliona jeńców i więźniów, wśród których był Warner Caslet. I to kolejny raz spuszczając manto UB.

Druga była taka, że wśród tych więźniów znajduje się admirał Amos Parnell.

Jak większość przedrewolucyjnego korpusu oficerskiego, Theisman darzył Parnella głębokim szacunkiem. Prawie tak głębokim jak kapitana Alfredo Yu, Zdrada Yu nie wpłynęła na jego lojalność wobec Republiki głównie dlatego, że to legislatorzy szukali kozła ofiarnego po źle zorganizowanej operacji i to zmusiło Yu do emigracji. Natomiast lojalność ta prysła ostatecznie, gdy usłyszał rewelacje Parnella na temat tego, kto zamordował dziedzicznego prezydenta Harrisa, jego rząd i ich rodziny. I kto zaplanował to i przeprowadził tak, by winę zwalić na Ludową Marynarkę. Na marynarkę Thomasa Theismana. Po to, by uniemożliwić jedynej sile zdolnej do zaprowadzenia porządku działanie i móc samemu sięgnąć po władzę. A mając już tę władzę, doprowadzić do serii wojen domowych i wprowadzić rządy terroru, bo inaczej nie sposób było się przy niej utrzymać. Rządy, które objęły cały jego świat i kosztowały życie wielu osób mu bliskich, a jego samego pozbawiły honoru i godności.

Nikt o tym nie wiedział tylko dlatego, że Dennis LePic im o tym nie powiedział. Była to ryzykowna decyzja, gdyż choć Theisman się starał, jego nienawiść była zauważalna. Gdyby Urząd Bezpieczeństwa miał jakiegoś wyżej postawionego szpicla niezależnego od siatki LePica, ten musiałby w końcu ją dostrzec. A takie meldunki mogły mieć tylko jedną konsekwencję — Dennis LePic zostałby uznany za zdrajcę i rozstrzelany wraz z towarzyszem admirałem. Była to jednak rzecz, którą musiał zrobić, i choć spowodowała ogromny strach, nigdy tego kroku nie żałował.

Aż do teraz.

Theisman bowiem musiał się orientować, że LePic go osłania. Nie mógł tego nie wiedzieć po tym, co mu się początkowo wymsknęło, a co potem świadomie mówił albo jemu, albo w jego obecności. Sam fakt, że mimo to żył, był najlepszym dowodem. Natomiast zaproszenie na przechadzkę oznaczało, że nadszedł moment, którego Dennis LePic obawiał się od chwili, w której zaczął wysyłać fałszywe raporty o lojalności podopiecznego.

Theisman mianowicie miał zamiar zaproponować mu zrobienie następnego, ostatecznego kroku — przejście od pasywnego osłaniania do aktywnej współpracy. A to był krok gwarantujący zgubę, ponieważ nie będzie w stanie wygrać z machiną Urzędu Bezpieczeństwa, jeżeli spróbuje jej się aktywnie przeciwstawić. A to oznaczało śmierć jego i wszystkich, którzy pójdą w jego ślady.

Dennis LePic doskonale o tym wiedział. Mimo to patrząc na spokojną twarz Theismana, przełknął ślinę i odparł:

— Z przyjemnością, tylko wezmę płaszcz.

* * *

Wiatr wiejący na zewnątrz budynku sztabu bazy DuQuesne był ostry i zimny. Wokół jak okiem sięgnąć w każdą stronę rozciągały się koszary, magazyny, zbrojownie, warsztaty, place apelowe, lądowiska i budynki administracyjne. A był to tylko jeden z elementów kompleksu zwanego bazą DuQuesne. Przed rozpoczęciem obecnej wojny była to trzecia co do wielkości baza wojskowa w Ludowej Republice Haven. Zaprojektowano ją i zbudowano po podbiciu Republiki San Martin jako podstawę wyjściową do następnego ataku. Poza istnieniem bazy system Barnett był pozbawiony jakiejkolwiek wartości, a stał się wręcz strategicznie zbędny już w pierwszej fazie wojny. Znajdował się bowiem zbyt blisko Trevor Star i choć nadal stanowił doskonałą bazę do ataków na ten system, okazało się, że ataki przeprowadzane są z obszarów Królestwa Manticore i Sojuszu na obszar Ludowej Republiki, a nie na odwrót. W ten sposób system Barnett stał się odsłoniętą, olbrzymią nagrodą dla wroga. Stacjonowało w nim bowiem ponad milion Marines i personelu Ludowej Marynarki, nie licząc sześciu czy siedmiu milionów cywilnego personelu pomocniczego, jak też załóg przydzielonych do obrony okrętów. Posiadał olbrzymie magazyny, stocznie remontowe i infrastrukturę, które Ludowej Marynarce na nic nie były potrzebne, jak długo linia frontu przebiegała tak, jak przebiegała od paru lat standardowych.

Najlogiczniejsze byłoby zamknięcie wszystkiego nie związanego bezpośrednio z obroną bazy i zredukowanie stacjonujących tam sił do mogących spokojnie uciec po zadaniu wrogowi sensownych strat, gdy ten zaatakuje. Albo też pozostawienie tam sił na tyle słabych, by ich utraty Ludowa Marynarka nie odczuła zbyt boleśnie, a na tyle dużych, że walcząc do ostatka, zadałyby Sojuszowi poważne straty. Zamiast tego przeznaczano do jej obrony coraz większe siły, zwiększając tym samym atrakcyjność systemu jako celu dla przeciwnika.

Okres spokoju, jaki dały obrońcom posunięcia McQueen, wydatnie pomógł w zwiększeniu możliwości obronnych bazy, ale nie zmienił niczego w podstawowych założeniach strategicznych. A ostatnie rozkazy wycofujące okręty liniowe z systemu jedynie pogarszały szansę jej obrony. LePic dobrze o tym wiedział, ale stawiając kołnierzyk płaszcza, wątpił, by na ten właśnie temat chciał gawędzić Theisman.

Przez dłuższą chwilę szli w milczeniu: LePic czekał nie tyle cierpliwie, ile z rezygnacją na słowa Theismana. Prawdę mówiąc, nawet nie był ciekaw, co tamten ma mu do powiedzenia. Wiedział jedynie, że nie ma innego wyboru, jak go wysłuchać — zakładając naturalnie, że będzie chciał móc jutro spojrzeć w lustro bez obrzydzenia. Miał przy tym pełną świadomość faktu, że choć będzie wtedy w stanie spojrzeć sobie w oczy, nie potrwa to wiecznie. W końcu ktoś zacznie coś podejrzewać, a wtedy Dennis LePic nie zobaczy już nigdy niczego.

— Dziękuję, że ze mną wyszedłeś — odezwał się w końcu Theisman, dostosowując siłę głosu do natężenia wiatru.

— Nie jestem pewien, czy powinieneś mi dziękować za cokolwiek… już — burknął LePic. — Jestem dziwnie pewien, że tej rozmowy w ogóle nie powinniśmy odbyć. I nie jestem gotów zagwarantować, że ograniczy się ona tylko do nas obu.