— Skoro tak, będę zaszczycona, mogąc przekazać tę wiadomość.
— Doskonale. — Elżbieta ponownie ujęła ją pod rękę i energicznym kopem zaszumiała spódnicą. — Skoro więc załatwiłyśmy wszystkie mniej istotne detale, proponuję, żebyśmy, księżno Harrington, z pomocą Mirandy pokazały tym zapyziałym snobom z Manticore, co naprawdę modnego nosi się w tym sezonie!
Rozdział XXXV
— Wyjście z nadprzestrzeni! — oznajmił kapitan Jonathan Yerensky.
Hamish Alexander skrzywił się, czując znajome wrażenie dezorientacji wsparte protestem żołądka. Jedną z niewielu prawdziwych korzyści z bycia admirałem o najdłuższym starszeństwie było to, że nie musiał się już martwić o wywieranie wrażenia na młodszych rangą własnym stoicyzmem. I gdyby po wejściu w normalną przestrzeń chciał zwymiotować, mógłby to zrobić i nikt nie ośmieliłby się nawet uśmiechnąć.
Earl White Haven uśmiechnął się lekko, patrząc na ożywające kolejno ekrany fotela. Tego akurat nikt się nie doczeka, ale miło było mieć świadomość wolności choćby w tak drobnej, ale istotnej dla każdego oficera kwestii. Na ekranie taktycznym wyświetlił się jak dotąd jedynie schemat systemu planetarnego, co znaczyło, że trwa zbieranie i analizowanie danych przez sensory pokładowe i świeżo wystrzeliwane sensory zwiadowcze. Słuchając cichego pomruku towarzyszącego każdej zwiększonej aktywności na pomoście bojowym, tak naprawdę jej nie słyszał. Było to naturalne tło dźwiękowe, a zarówno obsada pomostu, jak i sztab byli razem ponad trzy lata standardowe i mieli aż za dużo czasu, siedząc na orbicie Trevor Star, by zgrać się w doskonale działającą całość. Wszyscy wiedzieli, czego on się po nich spodziewa i co musi wiedzieć natychmiast, a on z kolei wiedział, co zrobią, nie pytając go o nic, i miał świadomość, że może na nich w tych kwestiach całkowicie polegać.
Dlatego miał czas, by gapić się na pusty ekran i martwić.
Pusty, jeśli chodziło o informacje o nieprzyjacielu, gdyż symbole jego własnych okrętów znajdowały się już na nim od kilku sekund wraz z kompletem informacji. Nie licząc jednak osłony właśnie wychodzących na pozycję, widać na nim było siedemdziesiąt trzy superdreadnoughty, jedenaście dreadnoughtów oraz siedemnaście lotniskowców Alice Truman wraz z eskortą złożoną z czterech dreadnoughtów oraz mrowia krążowników liniowych i ciężkich krążowników. Lotniskowce znajdowały się za rufami okrętów liniowych i już zaczynały startować z nich kutry, o czym świadczyło nagłe pojawienie się na ekranie chmurek diamentowego pyłu. Chmurki zmieniały się w uporządkowaną formację, mijając siły główne i włączając maskowanie. Było na tyle skuteczne, że nawet komputery artyleryjskie okrętu flagowego, mimo iż miały ich namiar od momentu startu, w ciągu paru minut straciły go i diamentowy pył zaczął znikać z ekranu.
W ślad za nim pomknęła druga fala świetlnych punkcików, osiągając przyspieszenia, o jakich nawet kutry mogły jedynie pomarzyć, i White Haven rozsiadł się wygodnie, ze zdziwieniem stwierdzając, że jest prawie tak spokojny, jak starał się wyglądać. Być może była to fałszywa pewność siebie, ale dawno nie czuł się tak przekonany, że przeciwnik nie ma pojęcia, co ku niemu leci. Najbliższe godziny wykażą, czy miał rację, czy też czeka go największa niespodzianka w życiu… Teraz mógł tylko czekać.
Obserwując ekran taktyczny fotela, uśmiechnął się lekko.
Towarzysz admirał Alec Dimitri i towarzyszka komisarz Sandra Connors znajdowali się w centrum dowodzenia bazy DuQuesne, jako że była pora codziennej odprawy, gdy rozległ się sygnał alarmu. Wysoki i barczysty admirał odwrócił się z zadziwiającą szybkością ku ekranowi taktycznemu. A Connors zrobiła to ledwie sekundę później. Żadnemu z nich w najgorszym koszmarze nie śniło się, że staną się odpowiedzialni za rzeczywistą obronę systemu Barnett, lecz po odwołaniu Theismana i LePica nie przysłano jeszcze nowego dowódcy czy komisarza, toteż oboje byli pełniącymi obowiązki dowódcy i jego komisarza ludowego. Służyli jako zastępcy Theismana i LePica ponad cztery lata standardowe, więc oboje byli dobrze przygotowani, tyle że nie spodziewali się, że Sojusz zaatakuje akurat w momencie, gdy cała odpowiedzialność spoczywała na ich barkach. Obojgu nie brakowało ani znajomości możliwości obrony systemowej, ani też woli walki. Dlatego Dimitri, widząc wyświetlające się na ekranie dane, zmarszczył brwi, a Connors zrobiła to moment po nim.
— Dwadzieścia dwie minuty świetlne od Barnett? — mruknęła zdziwiona.
Dimitri uśmiechnął się lekko.
— Wygląda to na nadmiar ostrożności — skomentował. — Zwłaszcza biorąc pod uwagę kurs w stosunku do położenia Enki…
Prawdę mówiąc, sam nie wiedział, co przeciwnik kombinuje i jaki jest cel tego dziwnego zachowania. Barnett był gwiazdą typu G9 i granica przejścia w nadprzestrzeń znajdowała się w odległości osiemnastu minut świetlnych od niej, więc dlaczego napastnicy wyszli z nadprzestrzeni o cztery minuty świetlne dalej, niż musieli? I to w dodatku kursem, który dokładał dodatkowe cztery minuty świetlne do jedynego możliwego celu, jakim była planeta Enki?
Złączył dłonie na plecach i powoli rozejrzał się po olbrzymiej sali, na balkonie której stał.
Najdalej wysunięte sensory ulokowano siedemnaście minut świetlnych od Barnett, a dziewięć minut świetlnych od Enki; odległości te uniemożliwiały nagły rajd mający na celu jedynie ich zniszczenie. Były na tyle potężne, że z odległości rzędu prawie dwóch tygodni świetlnych mogły wykryć ślad wyjścia z nadprzestrzeni każdej większej od kuriera jednostki. Najbliższa wyjścia z nadprzestrzeni platforma znajdowała się prawie trzynaście minut świetlnych od planety, co oznaczało, że jej odczyt dotrze na powierzchnię za dziesięć minut i dwadzieścia sześć sekund, co sprawdził przed chwilą na chronometrze. Z drugiej strony zestawy sensorów wewnątrzsystemowych były także rozbudowane, a ślad wyjścia na tyle silny, że zarejestrowały go również, dzięki czemu wiedział już o obecności przeciwnika w systemie. Jednak poza rojem sygnatur napędu nie można było po nich oczekiwać żadnych dokładniejszych danych, jak długo przeciwnik nie zbliży się znacznie bardziej. Sądząc wszakże po tym, co już było widać na ekranie taktycznym, zrobi to na pewno, ponieważ wstępna analiza źródeł napędu informowała o siedemdziesięciu okrętach liniowych. To nie były siły wysłane na rajd — to był atak z zamiarem zdobycia systemu.
— To White Haven — ocenił chrapliwie. — To musi być Ósma Flota, być może razem z Trzecią jako wsparciem, sądząc po liczbie okrętów. A więc jesteśmy załatwieni, towarzyszko komisarz.
Connors zmarszczyła brwi, ale jedynie na moment, nie lubiła defetyzmu, ale zdawała sobie sprawę, że w tym wypadku Dimitri ma rację. Dysponowali jedynie dwudziestoma dwoma okrętami liniowymi, a to były zbyt małe siły, by nawet przy zastosowaniu nowych min i rakiet oraz współdziałaniu z kutrami i fortami powstrzymać siedemdziesiąt czy osiemdziesiąt superdreadnoughtów i dreadnoughtów. A prawdopodobnie więcej, bo wstępne oceny z tak dużej odległości zaniżały, a nie zawyżały siły atakujących, nawet jeśli nie używały one maskowania elektronicznego. Z drugiej strony…