Выбрать главу

Ale to powinno wystarczyć, jako że Ludowa Marynarka dysponowała rakietami, których maksymalny skuteczny zasięg nawet przy niewielkich przyspieszeniach wynosił niespełna trzydzieści sekund świetlnych.

* * *

— Tak sobie myślę, że wezmą w dupę jak nic, skipper — ocenił z czystą satysfakcją sir Horace Harkness lecący na pokładzie HMS Bad Penny na czele 19. Skrzydła ku nieprzyjacielowi.

— Dokładne, choć nieeleganckie, sir — zgodziła się chorąży Pyne.

Scotty Tremaine zaś w milczeniu skinął głową.

Co prawda kuter miał wyłączone aktywne sensory, ale był sprzęgnięty z sondami zwiadowczymi, toteż na ekranie taktycznym widać było całkiem czytelny obraz obrony. Naturalnie nie tak dokładny jak na holoprojekcji na okręcie liniowym, ale wystarczająco dobry, by stwierdzić, że Harkness ma rację.

W starciu z konwencjonalnie uzbrojonym napastnikiem obrońcy mieliby szansę. Nie wygrać, ale stawić zacięty opór i zadać solidne straty. Naprawdę solidne… ale jedynie jeśli przeciwnik znalazłby się w zasięgu ich rakiet. A 8. Flota nie miała zamiaru się tam znaleźć, nie licząc kutrów. Te jednakże wejdą w zasięg ognia dopiero po salwie rakietowej sił głównych i Tremaine szczerze wątpił, by napotkały tam coś poza niedobitkami i wrakami.

Trochę go martwiły wrogie kutry, ale nie na tyle, by poważniej się nad tym zagrożeniem zastanawiać. Było ich mniej niż połowa Shrike’ow i Ferretów, które leciały na ich spotkanie, a na dodatek wszystkie maszyny 19. Skrzydła wyposażone były w ulepszony generator osłon rufowych Bolgeo-Roden-Paulk, co czyniło z nich jeszcze groźniejszych niż pozostałe przeciwników.

* * *

Towarzysz admirał Dimitri przyjął kolejny kubek kawy od jednego z łącznościowców. Była to dobra kawa, taka jaką lubił — słodka i mocna niczym rozpuszczalnik. Potrzebował jej, jako że siedział w centrum już pięć godzin i trzydzieści osiem minut. Przez ten czas napastnicy pokonali czterysta sześćdziesiąt milionów kilometrów i obecnie oddaleni byli od Enki nieco ponad piętnaście milionów kilometrów. I wytracali prędkość — wynosiła ona trochę ponad dziewięć tysięcy trzysta kilometrów na sekundę.

Dimitri nadal nie rozumiał, dlaczego przeciwnik zbliża się takim kursem. Nie wątpił, że wszystkie okręty liniowe holują maksymalną liczbę zasobników, ale to nie tłumaczyło aż tak małej ich prędkości. Superdreadnought Królewskiej Marynarki nawet z zasobnikami mógł rozwinąć znacznie większe przyspieszenie niż trzysta g. Nie mógł też pojąć, dlaczego po wyjściu z nadprzestrzeni przeciwnik nie obrał kursu gwarantującego najkrótszy czas dotarcia do celu. Ani dlaczego nie wyszedł z nadprzestrzeni bliżej i kursem, dzięki któremu planeta znalazłaby się między nim a gwiazdą systemu. Nie dość, że za daleko, to za wolno i złym kursem — to wszystko były szkolne błędy, i to z początkowego okresu walk.

Albo też zupełnie nowa taktyka, co wydawało się tym bardziej prawdopodobne, że zbliżała się Ósma Flota, a jej dowódcą był earl White Haven, który jak dotąd pobił z kretesem wszystkich dowódców Ludowej Marynarki, z którymi się zetknął. Taki człowiek nie popełnia błędów, a zwłaszcza tak podstawowych. Czyli to nietypowe podejście musiało być celowe… Tylko że Dimitri w żaden sposób nie był w stanie znaleźć choćby jednego uzasadniającego je powodu. Bo nie chciało mu się wierzyć, by White Haven świadomie dawał mu czas na skoncentrowanie wszystkich sił. Przeczyłoby to wszelkim zasadom taktyki — atakujący zawsze starali się wziąć obrońców z zaskoczenia, tak by móc kolejno pokonywać ich formacje, a nie musieć walczyć ze wszystkimi siłami równocześnie. Najtężsi taktycy od zawsze łamali sobie głowy, jak tego dokonać w nowy sposób, a tu wyglądało na to, że White Haven robi coś dokładnie przeciwnego. Fakt, miał do dyspozycji lepsze okręty i lepszą broń, ale przecież nie aż do tego stopnia lepsze!

W końcu towarzysz admirał Dimitri wzruszył zirytowany ramionami — za dwanaście minut przeciwnik znajdzie się w odległości sześciu milionów kilometrów i przestanie mieć znaczenie, dlaczego tak dziwnie postąpił. Przy kursie, jakim się zbliżał, prawie dwie minuty wcześniej znajdzie się w maksymalnym zasięgu skutecznego ostrzału, ale biorąc pod uwagę jakość sprzętu radioelektronicznego, jakim dysponowała RMN, nawet sześć milionów kilometrów było zbyt dużą odległością, by liczyć na wielką liczbę trafień. Dlatego musieli poczekać z otwarciem ognia, wiedząc, że to przeciwnik pierwszy zacznie strzelać.

Za cztery minuty okręty wroga znajdą się jednak na tyle blisko stanowisk min, że będzie można je uaktywnić. A to, że wróg odda pierwszą salwę, nie oznaczało, że obrońcy nie zdążą odpalić zasobników, co…

Dalsze rozmyślania przerwało mu nagłe wycie alarmu.

* * *

— Odległość od celu piętnaście milionów kilometrów, sir! — zameldował, półgłosem Trevor Haggerston.

— Wiemy coś więcej o tych niezidentyfikowanych celach? — spytał White Haven.

— Nadal nie mamy stuprocentowej identyfikacji, sir, ale najprawdopodobniej to zasobniki holowane. Bardziej zastanawiające są te drugie, sir. Większe niż pojedyncze rakiety, pasowałyby wielkością na sondy zwiadowcze, ale po co tyle sond w jednym miejscu…

— Rozumiem — White Haven zmarszczył brwi.

A po chwili wzruszył ramionami — rakiety czy sondy przy odpowiednio gęstej salwie po prostu wyrąbią sobie przez nie drogę, zanim znajdą się w zasięgu umożliwiającym zrobienie im czegoś paskudnego.

Obrońcy naturalnie nie zdawali sobie z tego sprawy, ale od ponad godziny znajdowali się w zasięgu jego rakiet. Chwilowo niczego to nie zmieniało, gdyż nawet przy pomocy sond zajmujących pozycje tuż poza zasięgiem rakiet obrony przy odległości sześćdziesięciu pięciu milionów kilometrów namiary celów byłyby bardzo słabe. Poza tym rakiety potrzebowałyby prawie dziewięciu minut na dotarcie do nich, a przez ten czas nawet wyjątkowo niezorganizowany kapitan zdążyłby obrócić okręt ekranem ku nim i pomimo rakiet radioelektronicznych systemu Ghost Rider towarzyszących normalnym rakietom uzyskać skuteczne namiary dla obrony antyrakietowej.

Jednak najważniejszy powód, dla którego nie musiał się spieszyć, był taki, że nadal miał dwanaście minut do wejścia w zasięg rakiet obrony, a przez ten czas każdy z superdreadnoughtów rakietowych mógł postawić po sześćdziesiąt zestawów zasobników, a w skład jednego zatem wchodziło sześć zasobników holowanych. Dawało to ponad sto jedenaście tysięcy rakiet, a to nie było wszystko, co mógł wykorzystać…

Spojrzał na ekran taktyczny i uśmiechnął się z satysfakcją. Dzięki sondom zwiadowczym uaktualniającym informacje kontrola ogniowa zdołała uzyskać stały i pewny namiar na wszystkie okręty liniowe przeciwnika. Przy tych odległościach nie musiało to naturalnie oznaczać utrzymania go do samego końca, ale istniała na to duża szansa, obrońcy bowiem jeszcze nie postawili żadnej boi pozorującej cel, a ich zagłuszacze dopiero zaczynały się uaktywniać.