— Więc kto z członków Komitetu przeżył, towarzyszko kapitan? — spytał LePic, siląc się na spokojny ton.
Shumate spojrzała na niego zdziwiona.
— Przepraszam, sir, sądziłam, że wyraziłam się jasno — odparła. — Jedynym, który przeżył, jest towarzysz sekretarz, czyli teraz towarzysz przewodniczący naturalnie Oscar Saint-Just.
Kilkanaście godzin później milczący towarzysz major UB o zaciętym wyrazie twarzy eskortował Theismana i LePica do gabinetu Saint-Justa w Noveau Paris. Major był nieszczęśliwy z powodu zleconego mu zadania i nie ukrywał tego. Gdyby wzrok mógł zabijać, Theisman byłby trupem, i to pociętym na drobne kawałeczki, bo oczy towarzysza majora cięły niczym sztylety. Jego reakcja nie była zresztą niczym szczególnym — wszędzie po drodze napotykali ubeków w pełnym rynsztunku i uzbrojonych jeśli nie w karabiny plazmowe, to przynajmniej w pulsery. I wszyscy spoglądali na niego wrogo, część nawet spluwała, jeśli nie było w pobliżu podoficerów.
Theisman nie miał im tego za złe — skoro McQueen prawie się udało, do najgłupszego z nich musiało dotrzeć, że znalazł się naprawdę niedaleko grobu: gdyby Ludowa Marynarka przejęła władzę, los ubeków byłby przesądzony. A przynajmniej przytłaczającej większości z nich. A on był najstarszym rangą oficerem Ludowej Marynarki w okolicy…
Towarzysz major otworzył drzwi i odsunął się na bok, posyłając Theismanowi ostatnie, pełne potępienia spojrzenie. LePica pożegnał krótkim skinieniem głowy.
Obaj zignorowali go i weszli.
Towarzysz major zamknął za nimi drzwi, a zza biurka na powitanie wstał niewysoki mężczyzna. Theisman znał Saint-Justa jak każdy w Ludowej Republice Haven, ale nigdy dotąd go nie spotkał. Z oficjalnych nagrań wynikało, że Saint-Just jest średniego wzrostu, a tymczasem okazało się, że jest kurduplem, podobnie jak nieopłakiwana Cordelia Ransom. Przypomniał mu się zasłyszany kiedyś złośliwy komentarz o ludziach wzrostu siedzącego psa — że są tak złośliwi, bo jeśli ktoś ma rozum tak blisko dupy, musi się to jakoś odbić… Dalsze rozmyślania na temat średniej wzrostu w Komitecie i jego wpływie na charaktery przerwał mu Saint-Just:
— Towarzyszu komisarzu, towarzyszu admirale, siadajcie proszę.
Głos był zmęczony, a na twarzy widać było świeże zmarszczki, ale w sumie Saint-Just wyglądał tak jak zwykle — niegroźnie i nijako.
— Dziękuję, sir — powiedział LePic i zajął jeden ze wskazanych przez gospodarza foteli.
Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami to głównie on miał się odzywać, bo w tej sytuacji lepiej było unikać konfrontacji, na ile to było możliwe, a równocześnie było naturalnie, że Theisman woli nie rzucać się w oczy.
Theisman także usiadł w fotelu, a Saint-Just przycupnął na rogu biurka. Przyglądając mu się, Theisman nie mógł zapanować nad niechętnym podziwem. Oscar Saint-Just zaczął karierę w bezpiece legislatorów i doszedł tam do stanowiska drugiego po Bogu, po czym zdradził ich i pomógł Pierre’owi wyrżnąć ich prawie do nogi. Został praktycznie zastępcą Pierre’a i był nim przez ponad dziesięć lat… a teraz miał pełnię władzy, bo resztę Komitetu wysadził wraz z Esther McQueen. To się nazywało prawdziwe poświęcenie. Ktoś kiedyś powiedział: „Musimy ich zabić, żeby ich uratować”. Dotyczyło to, zdaje się, jakiejś wioski istniejącej dawno temu na Ziemi, ale nie był tego pewien. Natomiast był pewien, że idealnie określało sposób myślenia tego skąpanego we krwi konusa.
— Jesteśmy zszokowani tym, co się stało, towarzyszu przewodniczący — zagaił LePic, przerywając ciszę. — Słyszeliśmy naturalnie plotki o ambicjach McQueen, ale nie sądziliśmy, że spróbuje czegoś takiego.
— Prawdę mówiąc, ja też się nie spodziewałem — przyznał Saint-Just.
I ku swemu zaskoczeniu Theisman stwierdził, że mu wierzy.
— Przynajmniej nie spodziewałem się, że będzie to spisek na taką skalę i już teraz. Nie ufałem jej, to fakt. Ani wcześniej, ani ostatnio, ale potrzebowaliśmy jej i jej umiejętności i sądziłem, że zdawała sobie sprawę, że jeszcze długo będzie nam potrzebna. Byłem oczywiście gotów wprowadzić pewne rutynowe środki ostrożności, ale ani ja, ani towarzysz przewodniczący nie zamierzaliśmy podjąć przeciwko niej żadnych kroków jedynie w oparciu o informacje o jej „ambicjach”. I byłem przekonany, że ona jest tego w pełni świadoma. Teraz to oczywiste, że knuła przez cały czas, podobnie jak i to, że zadziałała zbyt szybko, choć przyznaję, że naprawdę niewiele jej zabrakło do sukcesu. Gdyby Rob nie został zabity i znalazł się w Octagonie, nie wiem, czy zdołałbym…
Przerwał i machnął ręką, odwracając się od nich.
Theisman przeżył kolejny tego dnia szok — był bowiem gotów uwierzyć w różne rzeczy dotyczące szefa Urzędu Bezpieczeństwa, ale o zdolność do przyjaźni go nie podejrzewał.
— W każdym razie zrobiła to, co zrobiła — podjął po chwili Saint-Just. — I pewnie nigdy się nie dowiemy, co ją do tego skłoniło. Wiadomo, że nie była gotowa, i bardzo dobrze się stało, bo gdyby była, zostałbym albo zabity jak Rob, albo złapany jak reszta, a ona by wygrała. A tak…
Wzruszył wymownie ramionami.
LePic przytaknął bez słowa.
— I w ten sposób doszliśmy do powodu, dla którego chciałem się z wami, panowie, zobaczyć — oznajmił energiczniej dyktator Ludowej Republiki, po czym przyjrzał się Theismanowi z pewną dozą ciekawości. — Obaj wiecie, że McQueen zdecydowała się sprowadzić tu was jako nowych dowódców Floty Systemowej. Natomiast wątpię, abyście wiedzieli, że zgodziła się na to jedynie dlatego, że była to moja propozycja, przy której zresztą się uparłem.
Słysząc to, Theisman uniósł brwi. A Saint-Just prychnął i wyjaśnił:
— Tylko proszę nie sądzić, że postąpiłem tak dlatego, że uważam pana za gorącego zwolennika nowego ładu, towarzyszu admirale, bo nie uważam. Nie sądzę także, by był pan drugim wcieleniem Esther McQueen. Gdyby tak było, nie siedziałby pan tutaj: byłby pan martwy. Uważam pana za profesjonalnego wojskowego, który nigdy nie bawił się w politykę, więc nie nauczył się zasad tej brudnej gry. Nie podejrzewam pana o miłość do Komitetu i przyznam, że nie interesuje mnie to, jak długo będzie pan lojalny wobec rządu i Republiki. Będzie pan?
— Sądzę, że tak, towarzyszu przewodniczący — odparł Theisman ostrożnie, woląc nie dodawać, że lojalny wobec Republiki pozostanie zawsze.
— Mam nadzieję — stwierdził Saint-Just beznamiętnie. — Bo potrzebuję pana. Ale nie zawaham się pana rozstrzelać, jeśli zacznę podejrzewać pana o nielojalność, towarzyszu admirale. Jeśli zabrzmiało to jak groźba, to znaczy, że jest to groźba, ale nie ma w niej nic osobistego. Po prostu nie mogę ryzykować. Spisek McQueen został stworzony w siłach zbrojnych. Oczywiste jest, że będę w związku z tym znacznie baczniej obserwował korpus oficerski tak floty, jak i Marines.
— To zrozumiałe — przyznał spokojnie Theisman. — Nie powiem, że mnie to cieszy, bo z pewnością odbije się to choćby na morale tychże sił zbrojnych, a więc i na ich wartości bojowej, ale byłbym zaskoczony, gdyby postąpił pan inaczej. Ja na pana miejscu zrobiłbym to samo.
Przez twarz Saint-Justa przemknęło coś na kształt aprobaty. I natychmiast zniknęło.
— Cieszę się, że pan to pojmuje, bo daje to pewne nadzieje na to, że będziemy mogli ze sobą współpracować — ocenił Saint-Just. — Mam też nadzieję, że zrozumie pan, iż w istniejących okolicznościach nie mam najmniejszego zamiaru dać jakiemukolwiek oficerowi sił zbrojnych władzy pozwalającej na takie działania, jakie mogła podejmować McQueen. Sam zostanę sekretarzem wojny, utrzymując pozycję szefa Urzędu Bezpieczeństwa i obejmując równocześnie przewodnictwo Komitetu Bezpieczeństwa Publicznego. Nigdy nie chciałem tego ostatniego, bo widziałem, ile to kosztuje Roba, ale nie mam wyjścia. Muszę dokończyć to, co zaczął Rob S. Pierre, i zrobię to, jak długo by to nie potrwało. Natomiast chcę, żeby pan dokładnie zrozumiał sytuację. A jest ona następująca: Octagon został zniszczony, wraz z nim całe główne archiwum. Zabitych zostało dwie trzecie planistów i analityków oraz większość starszych rangą oficerów floty. Sporo zginęło w walkach przed i po albo zostało rozstrzelanych za opowiedzenie się po stronie McQueen. Całe szczęście, że zmusiliśmy przeciwnika do odwrotu, a operacja „Bagration” już się rozpoczęła, bo dowództwo Ludowej Marynarki praktycznie przestało istnieć. A ja nie odważę się go odbudować w oparciu o oficerów floty, dopóki nie upewnię się co do ich absolutnej lojalności. Nie mówię tego dlatego, że nie jestem pewien pana, ale dlatego by wiedział pan, co się dzieje i dlaczego.