Выбрать главу

— Damo Honor!!! — Elżbieta III wstała z szerokim uśmiechem i Honor z ulgą poczuła, że jej radość jest szczera.

Mimo to poczuła nagłą niepewność na widok wyciągniętej dłoni monarchini — dało o sobie znać pochodzenie… Ale tylko na moment, była bowiem już nie tylko córką wolnych posiadaczy ziemskich, ale i patronką Harrington. Ujęła więc dłoń królowej i spojrzała w ciemne oczy Elżbiety III. Było to trudniejsze, niż się spodziewała, ale udało jej się nie spuścić wzroku. A to najdobitniej świadczyło o tym, jak zmieniła się przez te dziewięć lat standardowych, które minęły od poprzedniego spotkania. Nie była pewna, czy wszystkie te zmiany jej się podobają, ale stojąc teraz twarzą w twarz z monarchinią, nie mogła dłużej sama siebie oszukiwać — zmieniła się.

— Wasza Wysokość — powiedziała cicho i skłoniła głowę w płytkim, ale pełnym szacunku ukłonie.

— Dziękuję za tak szybkie przybycie. — Elżbieta wskazała jej fotel ustawiony naprzeciw swego po drugiej stronie stolika.

Po czym kiwnęła głową kuzynce. Ta bez zaproszenia i ceregieli zajęła ostatni wolny fotel, zostawiając obu mężczyznom kanapę.

— Wiem, że na Graysonie musiała zostać masa niezałatwionych spraw — dodała Elżbieta, siadając, gdy Honor usiadła — toteż jestem tym bardziej wdzięczna za przybycie.

— Wasza Wysokość, byłam poddaną Korony znacznie wcześniej, nim zostałam patronką Harrington — odparła Honor, rozpinając uprząż i przesuwając nosidło do przodu.

Nimitz wygramolił się z niego i usiadł na jej kolanach, a po chwili dołączyła do niego Samantha, która przemaszerowała tam z fotela Henke.

— Zdaję sobie z tego sprawę. Podobnie jak jestem w pełni świadoma, że Korona zawiodła swą poddaną i nie ochroniła jej, choć ta w pełni sobie na to zasłużyła, przed karygodnym potraktowaniem po pojedynku z Youngiem.

Honor potrząsnęła głową — to także było dziewięć standardowych lat temu.

— Wasza Wysokość, wyzywając go, zdawałam sobie sprawę z konsekwencji i wiedziałam, że ani Wasza Wysokość, ani obecny tu książę Cromarty nie będziecie mieli wyboru. Nigdy was o nic nie obwiniałam. Nie licząc Younga, wszystko było winą osobników przewodzących partiom opozycyjnym.

— To bardzo wspaniałomyślne podejście, milady — powiedział cicho Cromarty.

— Nie wspaniałomyślne, tylko uczciwe. Poza tym raczej trudno byłoby uznać nawet mnie samej, że spowodowany przez tę całą sprawę wyjazd na Grayson był końcem świata i serią nieszczęść — uśmiechnęła się ironicznie Honor, dotykając złotego Klucza Harrington zawieszonego na szyi.

— Ale bynajmniej nie dlatego, że ci osobnicy nie robili wszystkiego, co mogli, by tak się nie stało — zauważyła ponuro Elżbieta. — Przyciąga pani nienawiść zbyt wielu fanatyków, damo Honor. Jako pani królowa byłabym wdzięczna, gdyby w przyszłości spróbowała pani to zmienić.

— Dołożę starań, by zdecydowanie zmniejszyć ich liczbę, Wasza Wysokość — zapewniła z kamienną twarzą Honor.

Od strony fotela zajmowanego przez Henke dobiegło coś w rodzaju zduszonego westchnienia, które wszyscy obecni zgodnie zignorowali.

— To dobrze. — Elżbieta uznała, że lepiej nie dociekać, jak Honor ma zamiar spełnić jej prośbę.

Zdarzały się sytuacje, w których nadmiar informacji mógł okazać się szkodliwy. Przyjrzała się za to badawczo Honor i zadowolona z tego, że ta wygląda lepiej, niż się spodziewała, odwróciła głowę ku kuzynce.

— Dzień dobry, kapitan Henke. Dziękuję za dostarczenie damy Honor w jednym kawałku.

— Staraliśmy się, Wasza Miłość, usłużyć jak najlepiej — oznajmiła bez śladu szacunku Henke.

— Jak zwykle z głębokim i z serca płynącym szacunkiem — dodała Elżbieta.

— Naturalnie — zgodziła się Mike.

I obie uśmiechnęły się tak samo złośliwie i z pełnym zrozumieniem.

Dopiero teraz widać było, jak bardzo są podobne, pomijając rzecz jasna kolor skóry. Honor przypomniała sobie niejasne uwagi matki na temat genotypu rodu Wintonów i tego, że taki zestaw dominujących cech nie mógł powstać przypadkiem. Czy tak było w istocie, czy też stanowiły one efekt poprawek genetycznych, nikt dokładnie nie wiedział, gdyż dane te nigdy nie stały się dostępne. Nie tyle były utajnione, ile po prostu nie mówiło się o tym i mało kogo to interesowało. A ci, którzy zaczynali się interesować, napotykali albo milczenie, albo labirynt półprawd i niedomówień. Honor podejrzewała, że genotyp był wynikiem modyfikacji genetycznych, na podstawie paru uwag Mike z okresu, gdy mieszkały razem w akademii. Mike bowiem wiedziała od przyjaciółki, że ta jest mutantką. Patrząc teraz na królową i jej kuzynkę, Honor uświadomiła sobie jeszcze coś — że obie kobiety dzielą ledwie trzy lata.

— Jak sądzę, zna pani earla Harrington, damo Honor — stwierdziła królowa, spoglądając ponownie na nią.

Tym razem Honor się uśmiechnęła.

— Oczywiście, Wasza Wysokość, choć nie widzieliśmy się ładny szmat czasu. Witaj, Devon.

— Dzień dobry, Honor. — Devon był o dziesięć lat standardowych starszy, choć jego matką była młodsza siostra Alfreda Harringtona i wyglądał zdecydowanie niewyraźnie. — Mam nadzieję, że wiesz, że nigdy nie spodziewałem się…

— Doskonale wiem, że nigdy nie chciałeś zostać earlem — przerwała mu Honor. — To pewnie u nas rodzinne, bo ja też nie chciałam zostać hrabiną. Tyle że Jej Wysokość nie zostawiła mi większego wyboru w tej materii. I wątpię, by z tobą rzecz miała się inaczej.

— Miał znacznie mniejszą — potwierdziła Elżbieta, nim Devon zdążył cokolwiek powiedzieć. — I to z paru różnych powodów. Jednym była, przyznaję uczciwie, szansa odbudowania poparcia dla dalszego prowadzenia wojny poprzez wykorzystanie ogólnonarodowej wściekłości wywołanej pani egzekucją. Dzięki publicznemu zaaprobowaniu praw do dziedziczenia pani kuzyna zdołałam to osiągnąć. Oczywiście miałam też inne powody, może mniej szlachetne, ale bynajmniej nie bezinteresowne.

— Tak? — spytała uprzejmie Honor tak skoncentrowana na twarzy Elżbiety, że nie zauważyła wymiany porozumiewawczych uśmiechów między Henke a premierem.

Elżbieta także z trudem stłumiła uśmiech: w całym Królestwie było może ze dwadzieścia osób, nie licząc najbliższej rodziny, czujących się w jej towarzystwie na tyle swobodnie, by zażądać wyjaśnień w tak zwięzły sposób jak jedno słowo i uniesienie brwi.

— W rzeczy samej — odparła. — Jednym z nich była ochota do wyrównania choćby w pewnym stopniu rachunków z, jak to pani ładnie ujęła, pewnymi osobnikami z opozycji.

Nagle jej oczy stały się twarde i zimne, a Honor przypomniała sobie to, co kilkakrotnie słyszała już od innych osób. Elżbieta III wyrównywała rachunki zawsze, mogła nawet poczekać, aż umrą ze starości, i wysłać je do preparatora, ale wyrównywała. Miała też temperament co się zowie i choć jej wybuchy wściekłości zdarzały się rzadko, były tak imponujące, że przechodziły do historii.

Tym razem nic podobnego im nie groziło — królowa odprężyła się i powiedziała prawie spokojnie:

— Decyzja o wykluczeniu pani z Izby Lordów po zastrzeleniu Younga zirytowała mnie z paru powodów. Po pierwsze była to zniewaga wobec pani… Tak się bowiem składa, że rozumiem lepiej, niż może to pani sobie wyobrazić, co pani czuła, decydując się na osobiste załatwienie sprawy z tym wszarzem.