Honor skinęła głową na znak zrozumienia. Mimo arystokratycznych pozorów Royal Manticoran Navy od samego początku miała w swych szeregach sporo mustangów, jak potocznie nazywano oficerów, którzy karierę rozpoczęli nie od ukończenia akademii, ale szkoły podoficerskiej albo też od zaciągnięcia się jako zwykli członkowie załóg i stopniowego awansowania aż do starszych stopni podoficerskich. Część zdecydowała się sama, części proponowano kurs kandydacki na oficerów. Trwał on krócej niż połowa nauki w akademii, a zdobyte wcześniej doświadczenia dawały świeżo upieczonym oficerom nietypowy punkt widzenia, zaskakująco często potrzebny młodszym oficerom wykształconym w normalnym trybie.
— Natomiast przytłaczająca większość naszego korpusu oficerskiego to nadal absolwenci akademii — dodał Caparelli. — I mamy zamiar utrzymać ten stan rzeczy. Co więcej, sensowne jest, by kończyło ją jak najwięcej oficerów sojuszniczych flot, bo tylko to gwarantuje dobre i pełne zrozumienie w trakcie działań czy też ich planowania. Niestety utrzymywanie jakości przy stale zwiększającej się liczebności roczników powoduje chroniczne braki kadry, zwłaszcza jeśli chodzi o wykładowców taktyki. Królestwo ma wielu dobrych nauczycieli, od fizyki nadprzestrzennej zaczynając, na grawitacji kończąc, ale jest tylko jeden sposób na to, by stać się dobrym taktykiem. I tylko jedno miejsce, gdzie tego uczą.
— Zdaję sobie z tego sprawę, sir.
— Więc podejrzewam, że zaczyna pani rozumieć, w jaki sposób chcemy panią wykorzystać. Udowodniła pani wielokrotnie, że jest jednym z naszych najlepszych taktyków, i nie jest to komplement bez pokrycia. A jak mi powiedział Lucien, dobrze szło pani także podnoszenie kwalifikacji młodszych oficerów. Na moją prośbę sprawdził przebieg służby kilkunastu służących pod pani rozkazami. Przyznaję, że jestem pod wrażeniem profesjonalizmu, umiejętności i podejścia do obowiązków zawodowych, jakie ci młodzi wykazują. Największe wrażenie wywarły na mnie dokonania kapitana Cardonesa i komandora Tremaine’a.
— Rafe i Scotty, to jest chciałam powiedzieć: kapitan Cardoness i komandor Tremaine byli naprawdę młodymi oficerami, gdy po raz pierwszy znaleźli się pod moim dowództwem, sir — zaprotestowała Honor. — Żaden nie miał okazji w pełni pokazać swych możliwości, toteż nieuczciwe jest twierdzenie, że gdy taką okazję otrzymali i udowodnili, na co ich stać, jest to moją zasługą.
— Powiedziałem, że ich przykłady wywarły na mnie największe wrażenie, a nie że są jedynymi, z których aktami się zapoznałem, milady. Obaj z Lucienem przeprowadziliśmy pewną analizę, z której jasno wynika związek pomiędzy czasem, przez który oficerowie pozostają pod pani dowództwem, a poprawą w ocenie ich osiągnięć. Nie chcę pani wprawiać w zakłopotanie, więc proponuję nie rozwodzić się nad tą kwestią. Proszę po prostu przyjąć do wiadomości, że zarówno Lucien, jak i ja uważamy, że pani obecność na wydziale taktyki wywrze nader korzystny wpływ na wszystkich zainteresowanych. Dobrze?
Mogła jedynie przytaknąć, a on uśmiechnął się z sympatią, którą dzięki Nimitzowi wyraźnie czuła w jego emocjach.
— Innym powodem, dla którego uważamy, że będzie pani miała duży wpływ na midszypmenów, jest fakt, że w akademii kształci się obecnie duża liczba midszypmenów z Graysona — dodał Caparelli. — I choć większość z nich dobrze sobie radzi z przejściem z realiów państwa tak tradycyjnego jak Grayson do realiów Królestwa, zdarzają się wypadki, z których jeden czy dwa mogły mieć naprawdę niemiłe konsekwencje. Sprowadziliśmy z Graysona tylu instruktorów, ilu się dało, ale sama pani wie, że liczba wykwalifikowanych oficerów dostępnych do innej niż liniowa służby jest ściśle określona. Dlatego pani obecność jako patronki, czyli wzorca, z jednej strony, a admirała Marynarki Graysona z drugiej będzie miała na nich olbrzymi wpływ.
Z tym akurat Honor mogła się zgodzić bez żadnych zastrzeżeń, toteż po prostu kiwnęła głową.
— Doskonale! W takim razie chcielibyśmy, by poprowadziła pani dwie grupy na wstępnym kursie taktyki. Chodzi naturalnie o wykłady, ale ponieważ są to liczne grupy, przydzielimy pani trzech, czterech asystentów, co powinno pozwolić pani nie ugrzęznąć w akademii. Przynajmniej mamy taką nadzieję, bo korzystając z okazji, chcielibyśmy panią wykorzystać także do innych zadań.
— Aha — mruknęła podejrzliwie, gdyż nawet dzięki więzi z Nimitzem nie była w stanie zorientować się, co mu chodzi po głowie.
— Właśnie. Jedną z nich będą konferencje z Alice Truman. Nie będzie ich wiele, ale podejrzewam, że mogą być przydługie. Słyszała pani o udziale Truman w bitwie o Hancock?
— Słyszałam.
— Cóż, już była przewidziana do awansu, a to jedynie przyspieszyło ten proces. Teraz jest kontradmirałem Eskadry Czerwonej i Rycerzem Króla Rogera, damą Alice Truman. Miałem zaszczyt wprowadzić ją na prośbę Jej Wysokości.
— Doskonale — ucieszyła się Honor.
— I zasłużenie — dodał Caparelli. — Wspomniałem o tym dlatego, że do jej nowych obowiązków należy wyszkolenie załóg i przygotowanie do walki naszych nowych lotniskowców. Obie z kapitan Harmon dokonały cudów, mając jeden lotniskowiec i jedno skrzydło, ale śmierć kapitan Harmon miała szersze skutki, gdyż pozbawiła nas jej doświadczenia i wizji użycia kutrów, co jest tym boleśniejsze, że dokonano pewnych modyfikacji w oparciu o doświadczenia wyniesione z tej bitwy. Nadal opracowujemy zmiany w doktrynie ich użycia, toteż pomyśleliśmy, że skoro była pani autorką parametrów taktyczno-technicznych dla klasy Shrike i ma pani doświadczenie z wykorzystywaniem kutrów poprzedniej generacji, może pani okazać się pomocna dla damy Alice choćby w roli osoby oceniającej jej pomysły. Ona co prawda głównie będzie przebywała na stacji Wayland, ale od czasu do czasu przyleci na Manticore.
— Nie jestem pewna, czy rzeczywiście na coś się przydam w tej roli, ale zrobię, co będę mogła, sir.
— Doskonale. Bardzo pani pomoże, gdyż będzie pani najłatwiej wypróbować i ocenić nową doktrynę — obojętny ton stanowił rażącą sprzeczność z nagłym wzrostem oczekiwania, toteż Honor przyjrzała mu się podejrzliwie.
— Jest pan pewien, sir? — spytała.
Przytaknął.
Kiedy nie powiedział nic więcej, westchnęła i spytała:
— A mogę się dowiedzieć, dlaczego jest pan tego taki pewien, admirale?
— Naturalnie, milady. A dlatego, że będzie pani miała dostęp do symulatorów Zaawansowanego Kursu Taktycznego.
— Dostęp? — zdziwiła się Honor.
Zaawansowany Kurs Taktyczny, potocznie zwany Młynem, stanowił „być albo nie być” dla każdego oficera RMN chcącego uzyskać wyższy stopień niż komandor porucznik albo też dowodzić okrętem większym niż niszczyciel. Zdarzały się wyjątki — a Honor do nich należała — które otrzymywały dowództwo niszczyciela bez zaliczenia Młyna, ale nie zdarzało się, by którykolwiek z tych, którzy nie zaliczyli kursu, kiedykolwiek dowodził większą jednostką. Nie oznaczało to, że musieli rezygnować z noszenia munduru, natomiast z zasady oznaczało brak dalszej służby liniowej. Zapotrzebowanie na nich było duże, zwłaszcza po rozpoczęciu wojny; w nowych specjalnościach często wykazywali się dużymi talentami i awansowali wysoko, ale żaden nie nałożył już białego beretu. Przydział na kurs stanowił dowód, iż oficera uznano za nadającego się do dowodzenia okrętem i że przełożeni pokładali w nim wystarczające nadzieje i mieli doń dość stosowne zaufanie, aby mógł on zostać osobistym, bezpośrednim reprezentantem Korony w sytuacjach, w których miesiące dzieliły go od wyższego stopniem i sam musiał podejmować wszystkie decyzje.