Выбрать главу

To, co usłyszał, miało sens i prawdopodobnie gdyby nie ciągłe problemy wewnętrzne lęgnące się z rozmaitych powodów w najmniej oczekiwanych miejscach, zwróciłby na to uwagę wcześniej. Albo też zwrócono by mu na to uwagę, co było znacznie bardziej prawdopodobne. Mimo to jednak…

— Przyznaję, że brzmi to rozsądnie — odezwał się po chwili. — Ale nie sądzę, by mogło mieć wpływ na naszą sytuację w najbliższej przyszłości czy też na podjęte działania. Zmęczenie wojną nie spowoduje załamania w krótkim czasie, a to oznacza, że Cromarty pozostanie bez władzy i do spółki z królową nadal będą kontynuować walkę. A kiedy złapią oddech, zaczną znów łoić nam skórę, choć może nie aż tak dotkliwie jak dotąd. Poza tym morale w Królestwie to jedno, a rewelacje Parnella najbardziej odczujemy u siebie i w Lidze Solarnej.

— Wiem o tym i jest to jeden z powodów, dla których chciałbym wznowić ataki na zajęte przez Sojusz systemy tak szybko, jak tylko się da, i ciągnąć je jak najdłużej. Prosiłbym cię też, abyś ponownie zastanowił się nad decyzją w sprawie operacji „Hassan”.

Pierre stłumił przekleństwo.

Udało mu się nie zmienić wyrazu twarzy, ale nie przyszło mu to łatwo. Nie licząc McQueen, operacja „Hassan” była powodem fundamentalnej wręcz niezgody między nim a Oscarem. I to nie dlatego, że nie podobał mu się pomysł operacji, ale dlatego że wątpił w szansę jej powodzenia, równocześnie obawiając się skutków porażki. A prawdę mówiąc, nawet sukces nie gwarantował efektów, jakich spodziewali się jej autorzy, w tym i sam Saint-Just.

— Nadal mi się to nie podoba — oznajmił twardo. — Zbyt wiele może się nie udać, a nawet jeśli operacja przebiegnie dokładnie tak, jak planujecie, konsekwencje mogą być wręcz przeciwne do oczekiwanych. Przypomnij sobie, co bezpieka wymyśliła trzydzieści trzy standardowe lata temu. I wykonała bezbłędnie. I co nam z tego przyszło? A pomyśl o skutkach propagandowych, jeżeli rzecz się wyda: staniemy się pariasem zasiedlonej części galaktyki. I to nie jest przesada.

— To nie to samo i obaj o tym wiemy — zaoponował spokojnie Oscar. — Pomysł jest w zasadzie ten sam, ale teraz toczy się wojna i skutki powinny być znacznie poważniejsze. A nawet jeśli zostaniemy o to obwinieni, co jest mało prawdopodobne, acz możliwe, to z tym pariasem przesadziłeś, i to ostro. Nikt nie będzie mógł mieć do nas pretensji, że zaatakowaliśmy jak najbardziej legalny cel militarny.

Pierre jedynie prychnął pogardliwie.

Saint-Just wzruszył ramionami.

— No dobra, niech ci będzie — skapitulował. — Ale trzydzieści trzy lata temu nikt nie był w stanie nam niczego zarzucić i gwarantuję ci, że teraz byłoby tak samo. Żaden z wykonawców nie będzie wiedział, dla kogo naprawdę pracuje, a wszyscy będą podejrzewali zupełnie kogoś innego, i to równie prawdopodobnego. Moi planiści przewidzieli możliwość odcięcia na każdym poziomie. A nawet jeśli nie przyniesie to przewidywanych skutków, na pewno wpłynie poważnie na ich koordynację i zdeterminowanie. Jeżeli zaś się powiedzie, to durnie w stylu High Ridge’a, Descroix czy New Kiev zmienią parlament Królestwa Manticore w dom wariatów skrzyżowany z cyrkiem. Będą tak zajęci skakaniem sobie do gardeł w walce o władzę, że na coś tak nieważnego jak wojna zabraknie im czasu.

Argumenty były rzeczowe i przekonujące, natomiast Pierre czuł instynktownie niechęć do całego pomysłu. Prawdopodobnie dlatego, że Oscar w głębi ducha był szpiegiem uwielbiającym tajne operacje i jeszcze tajniejszych agentów. Natomiast on sam nie miał zaufania do podobnych środków. Jednakże należało wziąć pod uwagę, że gdyby operacja się powiodła, mogła zakończyć wojnę albo dać zwycięstwo przy niewielkich kosztach. A to było coś, o czym jak dotąd nie mogła marzyć cała Ludowa Marynarka…

— Naprawdę sądzisz, że to się może udać? — spytał Pierre po długiej chwili.

Saint-Just zmarszczył brwi, słysząc powagę, z jaką to pytanie zostało zadane.

— Tak — oświadczył po chwili namysłu. — Szansę zależą głównie od miejsca jej przeprowadzenia, ale nawet jeśli nie będzie ono optymalne, powinno się udać. A w najgorszym razie stracimy trochę pionków, których nie da się z nami powiązać.

— Hmm… — Pierre potarł podbródek.

A potem westchnął ciężko.

— No dobrze. Możesz uruchomić przygotowania do akcji, ale pod jednym warunkiem: chcę twojego zapewnienia, że nie dojdzie do niej bez mojego wyraźnego rozkazu. Nie rób takiej zbolałej miny, Nie boję się, że ty to zrobisz, ale jak sam powiedziałeś, używamy pionków i pośredników. Muszę mieć pewność, że żaden z tych narwańców nie wciągnie nas w coś, w czym nie chcielibyśmy się znaleźć.

Saint-Just zastanowił się dłuższą chwilę.

— Mogę dać ci słowo — stwierdził w końcu. — Trudniej co prawda będzie kontrolować wykonawców „Hassana 2”, ale tam z kolei mamy pewniejszych pośredników. Zresztą prawdę mówiąc, wiążę z tym większe nadzieje, bo „Hassan 1” ma niewielkie szanse. biorąc pod uwagę stan bezpieczeństwa w Królestwie. Gdybyśmy byli gotowi, „Hassan 2” mógłby zostać wykonany dwa lata temu; niestety nie podjęliśmy stosownych kroków.

— Niech będzie — zgodził się Pierre z kolejnym westchnieniem. — Weź się za przygotowania, ale pamiętaj, że muszę osobiście wyrazić zgodę na rozpoczęcie działań. I ufam, że dopilnujesz, żeby nie było żadnych przypadków czy wypadków ani też wykorzystywania okazji przez któregoś z pośredników tylko dlatego, że cel znalazł się w zasięgu. Żadnej oddolnej inicjatywy, rozumiesz?

— Dopilnuję tego osobiście — przyrzekł Saint-Just.

Pierre kiwnął głową bez słowa: kiedy Saint-Just dawał mu słowo, mógł sprawę uznać za załatwioną. Oscar nigdy dotąd tego słowa nie złamał.

— Ale „Hassan” to operacja długoplanowa i niepewna. Nie sposób przewidzieć, kiedy po zakończeniu przygotowań zajdą warunki umożliwiające jej przeprowadzenie podjął szef Urzędu Bezpieczeństwa. — Jeśli się powiedzie, powinna mieć decydujące znaczenie, ale tych warunków w żaden sposób nie da się stworzyć ani też ich kontrolować. W przeciwieństwie do operacji czysto militarnych.

Pierre westchnął kolejny raz i to ciężko, co zaczynało mu już wchodzić w nałóg.

Wiedział, że temat wypłynie, ale naiwnie sądził, że poruszone już problemy mogą chwilowo na tyle zaabsorbować Saint-Justa, że rzecz się odwlecze. Jakby istniała we wszechświecie siła mogąca to sprawić, gdy Oscar się na coś uprze.

— No dobra, wiem, że jesteś nieszczęśliwy z powodu McQueen, ale sądziłem, że przynajmniej chwilowo tę sprawę mamy uzgodnioną. Wyszło coś nowego czy konkretnego, o czym chcesz porozmawiać, czy też wracamy do starych kwestii?

Saint-Just miał zawstydzoną minę. Takiego wyrazu twarzy nikt poza Pierre’em nigdy nie widział na jego obliczu, ale zarówno ton Roba, jak i świadomość, ile razy wałkowali już tę kwestię, tłumaczyły ten fakt wystarczająco. Niemniej jednak odezwał się spokojnym i rzeczowym tonem:

— Tak i nie. Chcę omówić stare wątpliwości w świetle nowych raportów z Ligi.

Pierre kiwnął głową z rezygnacją — to, że miał serdecznie dość wysłuchiwania zastrzeżeń odnośnie Esther McQueen, nie oznaczało, że był skłonny je ignorować. Już choćby dlatego, że Saint-Just miał zbyt imponujące osiągnięcia w wykrywaniu wrogów nowego ładu i Komitetu, czyli ich osobiście.

— Sądzę, że Parnell i pozostali będą nas w ostatecznym rozrachunku kosztowali znacznie drożej niż powrót Harrington — wyjaśnił Saint-Just. — Genialnym posunięciem było wysłanie go na Beowulfa bez żadnej kuracji medycznej w Gwiezdnym Królestwie. A wyjątkowym idiotyzmem ze strony Treski było nagrywanie przesłuchań, zwłaszcza jego.