I zamilkł, grzecznie czekając.
— Mów, o co chodzi — polecił Pierre, wiedząc z doświadczenia, że nie weźmie go na przeczekanie.
— Nie będziemy w stanie całkowicie zneutralizować wersji dziennikarzy Ligi nawet tutaj. Jak dotąd cenzura ją wstrzymała i pismaki wiedzą, że zastosujemy ustawę o kontroli informacji, jeśli się nie podporządkują, ale to się szybko zmieni. A pirackie wersje już zaczynają krążyć, nie wspominając o materiałach przemycanych z obszaru Sojuszu, które pojawiły się pierwsze.
— Wiem, ale podzielam stanowisko Boardmana, że będziemy w stanie poważnie ograniczyć szkody. Pirackie niepotwierdzone wersje zawsze istniały i nigdy nie zdołały wygrać z oficjalną propagandą. Nawet ci, którzy odruchowo nie ufają oficjalnej wersji, są podatni na częstotliwość powtarzania tego samego przez długi czas. Mogą odrzucić naszą wersję co do szczegółów, ale ogólne naświetlenie pozostanie i przez nie będą patrzyli na każdą sprawę tak, jak patrzą na cały wszechświat.
— To akurat jest prawda, ale uważam, że tym razem Boardmanowi nie uda się obrócić kota ogonem tak skutecznie jak zwykle. Tylko że mnie nie chodzi o opinię publiczną, tylko o reakcję floty, gdy pełen zestaw oskarżeń Parnella dotrze do załóg, a zwłaszcza do kadry.
— Aha… — mruknął Pierre, przeczesując palcami włosy.
— Właśnie. Wiesz, jak popularny był Parnell w starym korpusie oficerskim — dodał Saint-Just. — Fakt: oficerów z rodzin legislatorskich wykończyliśmy, ale wszyscy obecni wyżsi stopniem byli wtedy młodymi oficerami, a Parnell był popularny także wśród zawodowych podoficerów, z których większość jest teraz oficerami. Jak długo był martwy w wyniku udziału w spisku, tak długo nie był groźny. Ba, napiętnowanie go jako współspiskowca pomagało nam w zwalczaniu lojalności wobec starej władzy, no bo skoro ktoś, kogo tak szanowali, okazał się takim łotrem, to wszystko, w co dotąd wierzyli, stawało się nagle niepewne. Natomiast teraz okazało się, że Parnell żyje, co już samo w sobie dowodzi, że przynajmniej część z tego, co im tyle lat wmawialiśmy, było kłamstwem. A co więcej, mówi światu, że to my wyrżnęliśmy rząd Harrisa wraz z rodzinami. Co oznacza, że wszystko, co osiągnęliśmy, robiąc z niego parszywą owcę, teraz obróci się przeciwko nam.
— Chcesz mi powiedzieć, że możemy się spodziewać spontanicznej rewolty wojskowej? — w tonie Pierre’a było mniej niedowierzania, niżby sobie życzył.
— Spontanicznej nie: w końcu są w wojsku, a Republika walczy o przetrwanie. Mogą nas nienawidzić, bo taka jest prawda, ale wiedzą, że jeśli obalą Komitet i pozbawią państwo jednolitego przywództwa, przegramy tę wojnę, i to błyskawicznie. Widzieli, jak kończą się walki o władzę, gdy sami ją umacnialiśmy, i ile systemów wtedy straciliśmy. Natomiast zupełnie inaczej rzecz będzie się miała, jeśli ktoś zacznie taką rewoltę przygotowywać. Po pierwsze, utracimy w ich oczach jakiekolwiek prawo do władzy. Bynajmniej nie dlatego, żeby tęsknili za Legislatorami, ale wszyscy pamiętają, że poprzednia władza była lepsza, choćby dlatego że nie rozstrzeliwała za przegraną. W ten sposób utracimy resztki ich lojalności, a ich nienawiść z pasywnej zmieni się w aktywną. Podejrzewam, że na naszą korzyść zadziała bezwład: w końcu rządzimy ponad dziesięć lat standardowych, a wszyscy dobrze pamiętają chaos po próbie Lewelerów. Natomiast jeśli będą wiedzieć, że ktoś dobrze zorganizuje próbę i zastąpi nas bez chaosu i walki o władzę, pójdą za nim. I dlatego tak mnie niepokoi McQueen i stopień lojalności, jaki zyskała, wygrywając bitwy.
— Ten problem będziemy mieli z każdym, kto wygrywa bitwy.
— Wiem o tym i wiem też, choć zdajesz się w to czasem wątpić, że musimy mieć kogoś, kto będzie zwyciężał, bo dla nas obu i dla Komitetu równie fatalne skutki co udany przewrót będzie miała przegrana wojna. Problem w tym, że teraz wygrywa je dla nas Esther McQueen, a ona jest ambitna, inteligentna i przebiegła. Co gorsza jest też członkiem rządu, i to od tak niedawna, że nie sposób jej wplątać w nic, o co Parnell nas oskarża. Jest więc w idealnej pozycji do przejęcia władzy, a równocześnie może zabić nas wszystkich bez wszczynania wojny domowej. Jest na miejscu, ma bezpośredni dostęp do ciebie, do mnie i każdego z nas. I na dodatek jest cywilnym przełożonym Ludowej Marynarki, a w praktyce jej głównodowodzącą. Jeśli flota za nią pójdzie, nie będzie miała problemów: wszyscy posłuchają jej rozkazów. Z początku będzie miała za sobą monolit bez wewnętrznych tarć o władzę i możesz się założyć, o co chcesz, że jest na tyle sprytna, by im wszystkim to uzmysłowić.
— Ale nie ma żadnych dowodów, że zrobiła cokolwiek z tego, o co ją podejrzewasz — zauważył rozsądnie Pierre.
— Nie ma. Gdybym miał choć cień dowodu, już byś o tym wiedział. Problem w tym, że nie było także żadnych dowodów czy choćby podejrzeń, że zrobiła cokolwiek przed próbą przewrotu Lewelerów. Prawda, Rob?
Zapytany pokiwał głową z niechęcią — co prawda żyli tylko dzięki tym przygotowaniom, ponieważ Lewelerzy sparaliżowali łączność. McQueen była jedynym wyższym oficerem marynarki, który zorientował się, co się dzieje, i miała dość odwagi, by podjąć stosowne działania. Ale mogła to zrobić tylko dlatego, że cała załoga jej okrętu flagowego była gotowa wykonać każdy jej rozkaz mimo świadomości, że taki przejaw inicjatywy może oznaczać wyrok śmierci za zdradę. A co więcej, była przygotowana do podobnej akcji, co oznaczało staranne planowanie działań, o których nie miał pojęcia jej komisarz ani żaden z ubeckich szpiegów na pokładzie.
No i plany te nie zostały opracowane z myślą o Lewelerach…
— Co więc sugerujesz? — spytał. — Naprawdę sądzisz, że możemy się jej pozbyć?
— Bez poważniejszego ryzyka nie, bo ktoś musi wygrywać nasze bitwy. Ale potem jej przydatność się skończy i ona doskonale o tym wie. Dlatego jestem taki drażliwy na punkcie opóźnień w rozpoczęciu operacji „Scylla”. I jej obsesji w kwestii nowych broni. Uważam, że po prostu gra na zwłokę, przygotowując własny plan usunięcia nas.
— Nie jestem pewien, czy się z tobą zgadzam. Informuje nas o stanie przygotowań znacznie dokładniej, niż robił to Kline. Fakt, może to robić, byśmy dali jej spokój, co umożliwi dopracowanie planu pozbycia się nas, ale ma rację, przedstawiając obiektywne problemy związane z odległościami i koordynacją. Sam o nich przed chwilą mówiłeś! Potrzeba miesięcy, by skoncentrować w odpowiednich miejscach odpowiednie siły, zgrać je i rozpocząć symultanicznie atak na obszarze stu lat świetlnych. I to jeszcze z zachowaniem tajemnicy, żeby przeciwnik się o tym nie dowiedział.
— Wiem, że to wymaga czasu i jest skomplikowane, ale uważam, że ona wyolbrzymia problemy. Zaraz, poczekaj, daj mi skończyć. Nie twierdzę, że wiem więcej od niej o prowadzeniu wojny czy że mam lepszych analityków. Ale dobrze wiem, jak specjalista potrafi zaciemnić obraz, zwłaszcza gdy jest pewien, że nikt z tych, którym podlega, nie ma większego doświadczenia w tej dziedzinie czy choćby stosownego przygotowania teoretycznego. I jeszcze jedno: sprawdziłem dokładnie, co moi analitycy sądzą o tych „superkutrach”, i rozmawiałem z naszymi ludźmi z działu badawczego oraz z paroma inżynierami z Ligi, którzy są tu w związku z jednym z kontraktów zbrojeniowych. Wszyscy są zgodni co do tego, że reaktor fuzyjny o wystarczającej mocy, by zasilić napęd i graser o parametrach, które podała McQueen, ma zbyt wielką masę, by zmieścić się w kadłubie jednostki o zaobserwowanej wielkości. A McQueen jest zawodowym oficerem i ma dostęp do przynajmniej tak dobrych specjalistów jak ja. I to jest główny powód, dla którego podejrzewam, że celowo wyolbrzymia ryzyko, jakie stanowią te nowe kutry i inne wynalazki, by zyskać więcej czasu na organizację siatki i przygotowanie ataku na nas.