Pierre pokiwał głową, analizując to, co usłyszał. Wiedział od dawna, co podejrzewa Oscar, ale pierwszy raz ten powiedział to głośno i wyraźnie, w zwięzłej i logicznej formie. I choć chciałby się z nim nie zgodzić, niestety jakoś nie mógł…
— Masz jakieś konkretne dowody? — spytał. — Nie na to, że spiskuje, bo o tym już rozmawialiśmy, ale na to, że wyolbrzymia zagrożenie i gra na zwłokę?
— Nie takie, o jakich myślisz — przyznał Saint-Just. — Muszę bardzo uważać, kogo i o co pytać, bo jeżeli mam rację, to pytanie kogokolwiek z jej bezpośrednich podwładnych zaalarmuje ją, bo jej o tym doniosą. Natomiast moi ludzie dokładnie sprawdzają zarówno analizy, które ona nam przedstawia, jak i dane, na których są oparte. I ich wnioski są zdecydowanie odmienne od tych, które słyszymy od niej.
— To o niczym nie świadczy — zaoponował Rob. — Każda grupa analityków będzie się różniła w ocenie od innej; obaj znamy to do bólu z różnych dziedzin. To się zdarza, nawet jeśli obie grupy boją się nas panicznie i wiedzą, co chcemy usłyszeć.
— Zgadza się, dlatego przyznałem, że nie mam niepodważalnego dowodu. Ale niepokoi mnie ta jej fiksacja na punkcie nowych broni, na które natknęliśmy się w czasie operacji „Ikar”. Znam oficjalne uzasadnienie, dlaczego jej nie użyto, ale fakty są takie, że od czasu tej operacji przeciwnik nie przeprowadził żadnej ofensywy, nie licząc paru lokalnych kontrataków, w których niczego nowego nie użyto. A to oznacza, że Sojusz przeszedł do obrony. Dlaczego więc tak szybko odrzuciła argument, że powinniśmy zwiększyć tempo natarcia, żeby wyeliminować przeciwnika całkowicie, zanim będzie dysponować tymi hipotetycznymi superbroniami w wystarczającej liczbie? A jeżeli Sojusz nie przeszedł do obrony, bo boi się nas zaatakować, co należy jak najszybciej wykorzystać, to dlaczego cała 8. Flota, którą organizowano przez prawie rok, po czym genialnie użyto do obrony terminalu Basilisk, kolejny rok siedzi na dupie w Trevor Star? Wszyscy wiedzą, że to ich główna siła uderzeniowa i dlatego jej dowódcą został White Haven. To się kupy nie trzyma, Rob: albo jedno, albo drugie.
— Zapytałeś ją o to?
— Nie w takiej formie, jak ci to przedstawiłem, i nie w takiej serii. Byłeś obecny na posiedzeniach Komitetu i pamiętasz, jak odpowiadała na pytania. Zwłaszcza na to, dlaczego White Haven siedzi na tyłku, a pytałem parę razy przy różnych okazjach. Wyciągała jedynie stare argumenty, mówiła, jak krytyczne znaczenie ma ten terminal dla Królestwa i dla całego Sojuszu. Ale nawet ona musiała przyznać, że w końcu zorganizowano tam kompletną sieć fortyfikacji stałych i 8. Flota bazuje w tym systemie na stałe z zadaniem jego obrony. Musi istnieć inny powód bezczynności White Havena, a jedyny logiczny jest taki, że Sojusz się nas boi. No dobrze, jej się boi, bo to jej zasługa. A to oznacza, że powinniśmy atakować jak najszybciej i jak najmocniej. Nie robimy tego dlatego, że ona gra na zwłokę.
— No nie wiem… — powiedział powoli Pierre. — To wszystko to czysta spekulacja, musisz przyznać.
Saint-Just przytaknął bez słowa, a Pierre zamyślił się jeszcze bardziej. W końcu do obowiązków Oscara należały spekulacje, inaczej nie wykryłby połowy rzeczywistych zagrożeń, których celem był Komitet.
— Nawet jeśli masz rację — powiedział w końcu — nie możemy w tej chwili nic zrobić. Choćby dlatego, że w świetle całej sprawy Parnella będzie to wyglądało na kolejne wrobienie niewinnej osoby, zwłaszcza dla tych, którzy już są skłonni ją poprzeć.
Saint-Just kiwnął głową, kolejny raz nie kryjąc ponurej miny, a Pierre uśmiechnął się gorzko na wspomnienie wysiłku, jaki obaj włożyli w stosowne podrasowanie akt McQueen znajdujących się w Urzędzie Bezpieczeństwa. Wykonali naprawdę dobrą robotę. W aktach była między innymi pełna dokumentacja udowadniająca jej spiskowanie i zdradę z samym arcyzdrajcą ludu Amosem Parnellem. A teraz cała ta misterna robota była do niczego nieprzydatna, a już najmniej do przekonania wojskowych, że nie mieli innego wyjścia, jak tylko ją rozstrzelać. A w tym właśnie celu została przygotowana.
— Nie mówię, żeby coś zrobić natychmiast — odezwał się Saint-Just. — Obaj jesteśmy zgodni, że doskonale wykonuje swoje zadanie. Jeśli się mylę, byłoby głupotą z naszej strony pozbawiać się kogoś takiego. Ja co prawda wolałbym nie ryzykować i obyć się bez niej, ale taka już moja praca: najważniejsze są zagrożenia wewnętrzne. Zdaję sobie z tego sprawę i staram się, żeby mnie nie ponosiło.
— Wiem, że się starasz — przyznał zgodnie z prawdą Pierre, woląc nie dodawać, że to równocześnie dodaje wagi podejrzeniom Oscara.
— Jedyne, co można zrobić, to zostawić ją tam, gdzie jest, i przycisnąć, by jak najszybciej rozpoczęła operację „Scylla”. Zgodziła się, że to logiczne posunięcie i że powinniśmy wykonać je najszybciej, jak tylko się da, więc nie może się wycofać, a jeśli nagle zacznie mnożyć problemy, byle odwlec jej wykonanie, będzie to znaczyło, że moje podejrzenia są słuszne. I na dodatek może nam dostarczyć jak najprawdziwszego powodu do usunięcia jej ze stanowiska. Jeżeli tak nie postąpi, a operacja zakończy się takim sukcesem, jak przewidują moi analitycy, będziemy mieli dowód, że należy działać agresywniej, i możemy zażądać, by się tego trzymała. Przez cały czas będę miał na nią oko i prędzej czy później złapię ją na czymś, jeśli tak jak przypuszczam, spiskuje przeciw nam.
— Wtedy wyeliminujemy ją tak szybko, jak tylko się da — oznajmił rzeczowo Saint-Just.
— Nie będziemy mieli wyboru, niezależnie od konsekwencji. Zamordowana bohaterka jest znacznie mniej groźna od żywej McQueen organizującej własne plutony egzekucyjne.
— To fakt. Ale jeśli będziemy musieli czy to zdjąć ją ze stanowiska, czy to wyeliminować, trzeba znaleźć kogoś na jej miejsce. Kogoś, kto zdoła kontynuować to, co ona zaczęła, ale przeciwko Sojuszowi, a nie przeciwko nam. Czyli kogoś, kto według nas nie należy do spisku, który jak podejrzewamy, oby niesłusznie, ona organizuje.
— Masz całkowitą rację. A to wyklucza Giscarda, Tourville’a i wszystkich z ich sztabów. Rozmawialiśmy już o nich i cały czas jestem przekonany, że są bardziej lojalni wobec niej niż wobec nas. Zwłaszcza po sukcesie „Ikara”. Problem w tym, że nie dość że mogę być pewien lojalności ledwie paru admirałów, to żaden z nich do pięt jej nie dorasta. Na dodatek jeśli ja uważam ich za lojalnych, to flota będzie miała dokładnie przeciwne o nich zdanie i zostaną uznani za naszych pomagierów, podczas gdy ją kadra uznaje za swoją. Mnie to akurat nie przeszkadza, ale odbije się na sprawności działań, bo podkomendni nie będą mieli zaufania do jej ewentualnego następcy. Mogą nawet posunąć się do biernej nielojalności, co będzie miało jeszcze gorsze skutki. — Saint-Just uśmiechnął się bez śladu wesołości. — Mówiąc krótko, potrzebujemy nadzwyczajnego admirała, nie związanego w żaden sposób z McQueen, pozbawionego prywatnych ambicji i nienachalnie lojalnego wobec nas.
— A Diogenes sądził, że ma problemy, szukając uczciwego człowieka! — prychnął Pierre. — Gdzie masz zamiar znaleźć ten wzór cnót wszelakich?
— Pojęcia nie mam — przyznał Saint-Just. — Ale już zacząłem szukać, Rob. I jeżeli znajdę, to coś mi się wydaje, że mój pogląd o niezbędności towarzyszki sekretarz McQueen ulegnie drobnej zmianie.
Rozdział X
— Wygląda w porządku, Scotty — powiedział pochylony nad ramieniem Tremaine’a kapitan Steward Ashford. — Byłem pewien, że się uda, gdy omawialiśmy twój plan ataku, więc co się stało?