Выбрать главу

Zupełnie jakby nikt nie miał odwagi powiedzieć mu, że łamie przepisy.

Co prawdę mówiąc, było stanem, który idealnie wręcz Honor odpowiadał. Pamiętała czasy, gdy sama myśl o posiadaniu osobistego służącego była niedorzecznością i szczytem głupoty. I pod wieloma względami nadal tak było… tylko że MacGuiness był w takim samym stopniu jej służącym co Nimitz maskotką. Nie do końca wiedziała, jak scharakteryzować ich wzajemny stosunek, ale było to nieważne. Ważne było tylko to, że nadal była kapitanem Jamesa MacGuinessa, a on nadal był jej przyjacielem i opiekunem.

I najmniejszego znaczenia nie miało ani to, że ona jest admirałem, patronką i księżną, a on multimilionerem i cywilem.

Przestała się uśmiechać, widząc go w drzwiach.

Mac wprowadził ciemnowłosą kobietę o ostrych rysach twarzy i ciemnej karnacji, noszącą uniform komandora Royal Manticoran Navy. Pani komandor miała twarz pozbawioną wyrazu, ale w jej uczuciach dominowały ostrożność, obawa i żal rozjaśnione jedynie odrobiną ciekawości. Honor mało co się nie skrzywiła — to, co podejrzewała, zaczynało okazywać się prawdą.

— Komandor Jaruwalski, Wasza Książęca Mość — zaanonsował z nienaganną poprawnością MacGuiness.

— Dzięki, Mac — Honor kiwnęła mu głową i wstała, wyciągając dłoń. — Dobry wieczór, pani komandor. Dziękuję za tak szybkie przybycie po zaproszeniu praktycznie bez uprzedzenia.

— Nie było tak całkiem bez uprzedzenia, milady — sopran Jaruwalski brzmiał dziwnie podobnie do jej własnego, tylko był dziwnie zmęczony… jakby pokonany. — Poza tym prawdę mówiąc, nie cierpię na nadmiar zajęć.

I spróbowała się uśmiechnąć, co jej jednak nie bardzo wyszło.

— Rozumiem… — Honor uścisnęła jej dłoń, po czym wskazała fotel stojący przed biurkiem. — Proszę usiąść wygodnie i przyznać się uczciwie, czy przypadkiem nie jest pani miłośniczką piwa?

— Jestem, milady — zapytana nawet nie próbowała ukryć zaskoczenia.

— To dobrze! — ucieszyła się Honor i dodała, spoglądając na MacGuinessa: — W takim razie, Mac, przynieś nam dwa Old Tilmany, dobrze?

— Oczywiście, milady — steward spojrzał na gościa i spytał: — Czy pani komandor życzy sobie czegoś do piwa?

— Nie, dziękuję. Wystarczy samo piwo… panie MacGuiness.

Sekundowa przerwa świadczyła o tym, że jest świadoma niesprecyzowanego statusu MacGuinessa, ale cała wypowiedź o tym, że jest zdezorientowana rozwojem wydarzeń. Czemu trudno było się dziwić, jako że od roku standardowego żaden oficer flagowy nie miał zwyczaju zapraszać jej na piwo.

— Jak pani sobie życzy, ma’am — zgodził się MacGuiness i wyszedł równie bezszelestnie jak uczciwy treecat.

Jaruwalski odprowadziła go wzrokiem, po czym spojrzała na Honor. W całej mowie jej ciała widać było mimo wszystko niezłamaną dumę i Honor stłumiła kolejne przekleństwo.

— Z pewnością zastanawia się pani nad powodami mego zaproszenia — zagaiła.

— Zgadza się, milady — odparła matowym głosem Jaruwalski. — Jest pani pierwszym oficerem flagowym, który chciał się ze mną spotkać, odkąd sąd zakończył deliberację w sprawie Seaford. Prawdę mówiąc, jest pani pierwszym starszym rangą oficerem, który nie zrobił wszystkiego, by się ze mną nie spotkać, jeśli wybaczy mi pani szczerość.

— Nie mam czego wybaczać i nie dziwi mnie to — odparła spokojnie Honor. — Biorąc pod uwagę okoliczności, byłabym zaskoczona, gdyby było inaczej. Od zarania dziejów skłonność do obwiniania posłańca przynoszącego złe wieści jest silnie zakorzeniona, nawet wśród ludzi, którzy powinni wiedzieć, że posłaniec nie jest niczemu winien. A raczej którzy po rozprawie wiedzą, że nie jest winien.

Jaruwalski nie wytrzeszczyła oczu, ale widać wręcz było, jak się najeżyła. I nie trzeba było Nimitza ani żadnych zdolności empatycznych, by wiedzieć, co czuje. Przybyła tu niechętnie, ale nie mogła odmówić. Była pewna, że Honor chce rozdrapać stare rany, i ukryła się za bezsilną dumą, natomiast to, co usłyszała, świadczyło o tym, że gospodyni nie ma takiego zamiaru. Nie wiedziała już więc, czego ma się spodziewać, i odruchowo przyjęła postawę obronną. Pogardę, z jaką ją dotąd traktowano, była w stanie zrozumieć, teraz zaś nie miała pojęcia, co przyniesie to spotkanie.

A na nadzieję nie chciała sobie pozwolić, bo rozczarowanie byłoby zbyt bolesne.

W tym momencie zjawił się MacGuiness z dwoma oszronionymi kuflami ciemnobursztynowego płynu i talerzykiem z pokrojonym serem i warzywami. Postawił tacę na rogu biurka, zmaterializował skądś dwie śnieżnobiałe serwetki i położył po jednej przed każdą z nich.

— Zbyt dobrze wychodzi ci rozpieszczanie ludzi, Mac — oceniła z naganą Honor.

— Nie powiedziałbym tego, milady — odparł spokojnie, stawiając kufle na serwetkach.

— W każdym razie nie przy gościu — dokończyła.

Mac potrząsnął głową, dostawił talerzyk z przekąskami na blat i zniknął bezszelestnie wraz z tacą.

Honor spojrzała na Jaruwalski — ta wbrew sobie uśmiechnęła się, słysząc tę wymianę przycinków. Teraz spoważniała, ale była już znacznie mniej spięta.

— Proszę się częstować. — Honor wskazała jej gestem kufel i zajęła się swoim.

Po naprawdę solidnym łyku z największym tylko trudem powstrzymała się, by nie westchnąć z rozkoszą. Piwo było naprawdę znakomite. Często myślała, że najbardziej na Hadesie brak jej było właśnie Old Tilmana. Naturalnie w magazynach obozu Charon znaleźli piwo, nawet kilka różnych gatunków. Wszystkie produkcji Ludowej Republiki i według opinii Harknessa przypominające do złudzenia końskie szczyny. Harkness nie zdawał sobie sprawy ani z tego, że usłyszała jego wypowiedź ani też z tego, że całkowicie się z nim zgadzała. Podjęte przez byłych jeńców próby uwarzenia własnego piwa miały równie żałosny skutek, choć wyłącznie w opinii osób pochodzących z systemu Manticore. Reszcie jakoś i zdobyczne, i własnoręcznie uwarzone piwo smakowały.

Prywatnie Honor podejrzewała, że chmiel na Sphinksie musiał ulec jakiejś subtelnej mutacji, co zaowocowało niepowtarzalnością wyrobów browaru Tilmana.

Jaruwałski jakby usłyszała to nie wydane westchnienie, gdyż prawie się uśmiechnęła, nim sięgnęła po kufel. Usiadła wygodniej i upiła wolno pierwszy łyk.

Honor starała się, by satysfakcja z powodu częściowego odprężenia się gościa nie odmalowała się na jej twarzy. Rzadko się zdarzało, by oficer flagowy częstował podkomendnego piwem czy innym alkoholem w czasie służbowego spotkania. Ale okoliczności tego spotkania także były dość niezwykłe, a Jaruwałski nie była jej podkomendną w dosłownym znaczeniu tego słowa. No i od drugiej bitwy o Seaford miała z pewnością serdecznie dość formalnych spotkań.

Honor dała jej jeszcze parę sekund na rozkoszowanie się piwem, a potem odstawiła kufel i powiedziała cicho:

— Jak już powiedziałam, z pewnością zastanawia się pani, dlaczego chciałam się z panią zobaczyć.

Jaruwalski zesztywniała, ale mniej niż poprzednio, i nic nie odrzekła. Przyglądała się tylko wyczekująco gospodyni.

— Najprawdopodobniej ma pani kilka hipotez i żadna z nich nie jest przyjemna, jak sądzę, ale nie bardzo pani wie, która może okazać się prawdziwa — dodała Honor. — Najprawdopodobniejsza jest ta, że zamierzam uczynić z pani przykład dla kandydatów na Młyn. Przykład negatywny. Powód: jest dla pani oczywiste, że nie ma pani żadnych szans na awans po drugiej bitwie o Seaford.

Honor powiedziała to spokojnie i dlatego zabolało to gościa szczególnie mocno; w tonie Honor nie było śladu potępienia czy złości, którą musiała słyszeć w głowie wielu innych starszych rangą.