Выбрать главу

— Przepraszam, że co?! — zdziwiła się Honor.

Allison zachichotała i doradziła:

— Weź ciasteczko i wytęż uwagę.

Honor przyjrzała się jej podejrzliwie, po czym wzięła posłusznie ciasteczko i czekała.

— Żebyś ty była taka posłuszna jako dziecko! — westchnęła Allison.

Po czym usiadła prosto i powiedziała zupełnie poważnym tonem:

— Nigdy o tym nie rozmawiałyśmy, ponieważ nie było takiej potrzeby. Teraz uważam, że jest. Jak już wspomniałam, obserwowałam ciebie i Nimitza od pierwszego dnia i dlatego lata temu zrozumiałam, że wasz związek zaczął się zmieniać. Widziałam wystarczająco wiele par po adopcji, by zrozumieć, że łącząca was więź jest nieco inna. Ponieważ, jak sama zauważyłaś, jestem nienormalna i wszędzie doszukuję się czynników genetycznych, sprawdziłam akta medyczne rodziny Harrington i doszłam do wniosku, że istnieje całkiem konkretny powód, dla którego tylu Harringtonów zostało przez te parę stuleci adoptowanych przez treecaty.

— Tak? — spytała bez śladu ironii Honor.

— Ano tak. Sprawdziłam dokładnie, na czym polegały modyfikacje genetyczne przyszłych kolonistów Meyerdahla. Okazało się, że istniały cztery rodzaje w ramach jednego projektu, ale od tego czasu solidnie się ze sobą wymieszały. Natomiast większość cech pozostała dominująca przez pokolenia. Nie będę wdawała się w szczegóły, bo i tak niewiele z nich zrozumiesz, w każdym razie istotne jest to, że ojciec i ty jesteście bezpośrednimi potomkami odmiany Beta. O większości zmian wiesz: szybszy refleks, lepsze muskuły, silniejsze kości, wzmocniony system oddechowy i przyspieszony metabolizm, żeby wymienić najważniejsze. Natomiast jest jeszcze coś: Betom próbowano wzmocnić inteligencję. Od tego czasu medycyna poczyniła znaczne postępy i nauczyliśmy się dość o ludzkim umyśle, by wiedzieć, że grzebanie w nim, by coś poprawić, nie ma prawa się powieść, o ile naturalnie nie chodzi o usunięcie defektów odbiegających od normy. Powód jest prosty: wzmocnienie jednego aspektu, dajmy na to inteligencji, odbije się kosztem innego, a tego nie chciano, pracując na przykład nad wzrostem ilorazu inteligencji przy okazji osiągnięto osłabienie blokad powstrzymujących agresję na przeciętnym poziomie. Nie jest to bezwzględna reguła, ale przeważnie tak to wygląda. Zresztą inne próby, których celem głównym była poprawa poziomu inteligencji, skończyły się totalną klapą i były jednym z powodów, dla których Ostateczna Wojna miała tak krwawy przebieg. Dlatego też ludzkość zarzuciła machinacje przy genotypie, poza naprawdę drobnymi korektami w wyjątkowych okolicznościach. Mówię oczywiście o szanujących się genetykach, nie o rzeźnikach z Mesy. W przypadku Bet, czyli waszym, próba się udała. Mam zresztą poważne podejrzenia, że podobnie rzecz się miała z Wintonami, tyle że tu chodziło o konkretne cechy psychiczne, nie fizyczne. To tłumaczyłoby też, dlaczego tylu Wintonów również zostało adoptowanych przez treecaty. Ale to dygresja, bo miałam zbyt mało danych, by w kwestii rodu królewskiego dojść do jakichkolwiek jednoznacznych konkluzji. W każdym razie jeśli chodzi o was, mam prawie pewność, że sukces był nie tyle spowodowany geniuszem genetyków pracujących przy projekcie Meyerdahl, bo wtedy zrozumienie zasad genetyki było bardzo powierzchowne, ile po prostu szczęściem. Żebyś miała wyobrażenie, do czego prowadzą nieudane próby, podam ci przykład, o którym może słyszałaś, ale bez wyjaśnienia. Przed Ostateczną Wojną w wielu miejscach próbowano stworzyć super żołnierzy. Cechą niezbędną był wzrost inteligencji, gdyż ona dawałaby im olbrzymią przewagę w walce. Praktycznie zawsze efektem ubocznym wzrostu inteligencji był wzrost agresywności. Czasami tak duży, że otrzymywano w efekcie socjopatów zupełnie pozbawionych zahamowań czy tego, co nazywamy potocznie moralnością. W najbardziej spektakularnym przypadku zwiększona agresja połączona ze świadomością, że są inteligentniejsi od większości, dawała poczucie wyższości: uznali się za nadludzi, co doprowadziło do ludobójstwa. Próby łagodniejszego podwyższenia inteligencji, które nie dawały tak silnych skutków ubocznych, przynosiły efekt niewielki albo też krótkotrwały — po paru pokoleniach cecha ta rozmywała się, czyli poziom inteligencji potomków niczym nie różnił się od przeciętnej. Czasami tak nie było i osoby o podwyższonym poziomie IQ skutecznie uczyły się, jak to wykorzystać, by zrównoważyć utratę innych zdolności, w związku z czym nikt nie zwracał na nie uwagi i po krótkim czasie traktowano je jak trochę mądrzejszych dziwaków. W waszym przypadku udało się najbardziej, ale należy pamiętać, że ewolucja też ma coś do powiedzenia i zawsze w końcu wygra. W procesie ewolucji zawsze zwyciężają te rozwiązania, które dają gwarancję przetrwania, a nie te, których ktoś by sobie życzył, więc mówienie o „postępie ewolucji” jest swoistym nonsensem. Wydaje nam się, że są to zmiany na lepsze, ale tak naprawdę powód jest prosty: statystycznie przeżywa więcej osobników z mutacją B niż z mutacją A czy C, dlatego ewolucja zapewnia przetrwanie mutacji B, która po pewnym czasie staje się normą.

Wracając do przykładu zwiększonej agresji. Generalnie uważamy ją za wadę i w społeczeństwie, które produkuje potężne bronie mogące zabić tysiące ludzi, jest to wada, gdyż niesie za sobą zbyt wielkie ryzyko. Ale w przypadku kolonizacji planety o środowisku nieprzyjaznym czy wręcz groźnym dla człowieka będzie to zaleta, gdyż dzięki niej kolonia zdoła przetrwać. Bez niej zaś by wymarła. Logiczne więc, że wśród tych kolonistów cecha ta zostanie w procesie ewolucji zachowana, natomiast w innych, nazwijmy to „normalnych” warunkach nie. Takie rzeczy zresztą zdarzają się niezwykle rzadko. A na dodatek jeszcze rzadziej ktoś zadaje sobie trud, by to sprawdzić. Natomiast w przypadku twoich przodków uważam, że taki właśnie wyjątek miał miejsce. Sprawdziłam wyniki testów na inteligencję wszystkich przedstawicieli rodziny Harrington, jakie zdołałam znaleźć, używając jako normy średniej społeczeństwa, w którym żyli, czyli średniej Sphinksa i Meyerdahla. Znalazłam trzy przypadki, które plasowały się poniżej dziewięćdziesięciu procent średniej, a ponad osiemdziesiąt pięć procent sprawdzonych mieściło się w przedziale od dziewięćdziesięciu dziewięciu procent IQ do grubo powyżej średniej. Macie zwyczaj być wybitnie inteligentni. Gdybym nie znajdowała się w tym samym przedziale, pewnie wpadłabym w depresję albo w coś.

— Już to widzę — mruknęła Honor.

— W każdym razie to był wstęp, gdybyś zaczęła się zastanawiać, co to ma wspólnego z Nimitzem — podjęła Allison. — Podejrzewam, że ten właśnie podwyższony poziom inteligencji jakoś zwiększa waszą atrakcyjność dla treecatów. Można by to opisać w ten sposób, że wasze umysły są dla nich jako empatów „jaśniejsze” czy „smaczniejsze”. A może po prostu bardziej stabilne czy milsze. Nie bardzo potrafię to lepiej wytłumaczyć, bo to obszar, co do którego nie istnieją żadne konkretne dane, przynajmniej ja o nich nie wiem. Ba, nie mamy nawet urządzeń, które pozwoliłyby te dane uzyskać, nie mówiąc już o ich wyjaśnianiu. Prawdę mówiąc, czuję się tak, jakbym próbowała wytłumaczyć, jak pachną dźwięki czy jak się czuje kolory. Podejrzewam też, że to, co w całej rodzinie jest tak atrakcyjne dla treecatów, u ciebie jest jeszcze wyraźniejsze. Być może Nimitz też ma jakieś unikalne zdolności jak na treecata. W każdym razie jestem pewna, że w ciągu ostatnich kilku lat wasza relacja zaczęła się zmieniać i że jako pierwsi w historii zdołaliście stworzyć prawdziwą więź umożliwiającą dwustronną wymianę. Chyba jako pierwsi, bo na ten temat także jest przeraźliwie mało informacji. Naturalnie nie można wykluczyć, że mogło to lub może przydarzyć się jakiemuś człowiekowi, którego przodków nie modyfikowano genetycznie, a który posiada podobne cechy. Natomiast jeśli chodzi o ciebie i Nimitza, nie mylę się. I przyznaję, że ci zazdroszczę. Natomiast powiedz mi jedną rzecz, bo tego nie jestem pewna. Wasza więź nie ucierpiała w wyniku jego zranienia, tak? Samantha go nie słyszy, ale ty z tym nie miałaś i nie masz problemów, podobnie jak on z łącznością z tobą. Nie mylę się?