Выбрать главу

Mogłoby to zabrzmieć jak wyzwanie lub sygnał braku zaufania. Zabrzmiało po prostu jak pytanie.

— Wszystkie są stare — przyznała, wzruszając ramionami Givens. — Niektóre pochodzą sprzed tygodni, inne miesięcy. Nic na to nie poradzimy przy tych odległościach i konieczności zachowania tajemnicy. Oczywiście istnieje ryzyko dezinformacji — sami skutecznie ją stosujemy, ale ci, którzy teraz rządzą wywiadem floty, czyli Urząd Bezpieczeństwa, mają w tej kwestii niewielkie doświadczenie. Znacznie lepiej niż z łapaniem szpiegów radzą sobie z likwidacją wewnętrznych zagrożeń, więc ta możliwość jest według mnie mało prawdopodobna. Uważam, że są to wiarygodne informacje. Mogą być nieścisłe w szczegółach w tym czy innym meldunku, ale to wszystko. A łącznie dają zupełnie jednoznaczny obraz sytuacji.

— Dobrze — sir Thomas kiwnął głową. — W takim razie jak myślisz, co McQueen chce zrobić z tymi okrętami?

— Właśnie — westchnęła zapytana. — Prawdę mówiąc nie wiem. To znaczy wiem, że chce nas zaatakować, ale nie wiem jak i gdzie. Przed rajdem na Basilisk uważałabym, że będzie to próba przełamania frontu, ale teraz…

Ponownie wzruszyła ramionami. Caparelli prychnął i pokręcił głową.

— Nie pozwólmy wątpliwościom wpędzić się w bezczynność, Pat. Przeprowadziła udany rajd na nasze głębokie tyły i zaskoczyła nas kompletnie. I nie będzie w stanie tego powtórnie osiągnąć. A tak prawdę mówiąc, Ludowa Marynarka poniosła przy tym całkiem duże straty i gdyby nie zniszczenia w systemie Basilisk, nie bardzo miałaby się czym pochwalić poza propagandowym wydźwiękiem naturalnie. Nie próbuję minimalizować skutków dyplomatycznych czy spadku morale, ale trzeba także pamiętać, jak to wygląda ze strony przeciwnika, nie tylko z naszej. A ten musi być nerwowy po tym, co spotkało go w Hancock, a poza tym doskonale wiesz o naszym raczej drastycznym przegrupowaniu sił, a to z kolei oznacza, że każdy kolejny głęboki rajd będzie przedsięwzięciem znacznie bardziej ryzykownym.

— Logicznie rzecz biorąc, zgadzam się z tym, sir. Ale sądzę, że niezależnie od ryzyka McQueen może spróbować podobnej operacji i należy brać to pod uwagę.

— Oczywiście, że może. — Caparelli obrócił się wraz z fotelem i wskazał wymownym gestem holomapę. — Ale ma też do wyboru naprawdę duży obszar, a im dalej od naszych systemów centralnych zaatakuje, tym mniejsze będzie prawdopodobieństwo porażki i tym większa ich swoboda operacyjna. Jeśli zdecyduje się na najbezpieczniejszy dla wszystkich wariant, zaatakuje któryś z przygranicznych systemów, na przykład Lowell czy Cascabel. W ten sposób utrzymają inicjatywę, ale zetrą się z niewielkimi naszymi siłami. Żadna ze stron nie poniesie dużych strat, ale załogi McQueen nabiorą doświadczenia i wiary we własne siły bez szoku wywołanego ciężką bitwą. A my znów stracimy kilka okrętów. Przy nieco bardziej awanturniczym podejściu, ale nadal bez skłonności do dużego ryzyka, powinna uderzyć na systemy w pobliżu Trevor Star, na przykład Thetis, Nightingale czy Solon. Byłoby to odwrócenie naszej taktyki, która, jak się okazało, jest skuteczna w przypadku zdobywania tak mocno bronionego systemu. Siły, które przeprowadziłyby taki atak, stoczyłyby poważniejsze bitwy z naszymi stacjonującymi w tych układach, ale nie groziłoby im ryzyko odcięcia. A ponieważ McQueen musi wiedzieć, jak czuli jesteśmy na punkcie Trevor Star, może założyć, że takie uderzenie jeszcze umocniłoby nas w przekonaniu o konieczności wzmocnienia obrony zamiast przeprowadzenia jakiegoś choćby lokalnego ataku w wybranym miejscu. Albo też może iść na całość i zaatakować gdzieś pomiędzy Trevor Star a Manticore.

Najlogiczniejszym celem byłby system Yeltsin, ale wątpię, by to on został wybrany, biorąc pod uwagę, co stało się z każdymi siłami wysłanymi dotąd, by go zdobyć. Nie sądzę, by McQueen była specjalnie przesądna, ale dla każdego jest raczej oczywiste, że Ludowa Marynarka ma w tym systemie planetarnym wybitnego pecha. Może więc zdecydować się na atak na skrzydło, czyli Solway lub Grendelsbane. Utrata stoczni w Grendelsbane byłaby dla nas poważnym ciosem, niewiele słabszym od tego, jakim były zniszczenia w systemie Basilisk. Natomiast gdyby brać pod uwagę skutki czysto militarne, byłyby znacznie poważniejsze niż te po rajdzie na Basilisk. I ponieślibyśmy kolejną poważną porażkę, którą dałoby się wykorzystać propagandowo jako dowód, że przegrywamy wojnę. Poza tym w ten sposób, gdyby utrzymała Grendelsbane czy Solway, znalazłaby się między nami a systemem Erewhon. A Erewhon jest dla Sojuszu prawie tak ważny jak Grayson. Mogę ci powiedzieć, czego na pewno nie zrobi: nie zaatakuje żadnego systemu, którego obronę najbardziej wzmocniliśmy. Niestety Esther McQueen jest na to za sprytna. Zaatakuje cel, który będzie w stanie zdobyć przy rozsądnym ryzyku i akceptowalnych stratach. A jeśli nadal nie wie, co zdziesiątkowało jej okręty w Hancock, tak jak podejrzewamy, powinna uderzyć z dużą ostrożnością.

— Albo też dokładnie na odwrót — sprzeciwiła się Givens. — Może nie wiedzieć dokładnie, co to było, ale zdaje sobie sprawę, że natknęła się na coś nowego. Gdybym była na jej miejscu, chciałabym jak najszybciej dowiedzieć się, co to takiego, i byłabym gotowa rozproszyć siły, by objąć atakami większy obszar, mając nadzieję, że sprowokuje to wroga do użycia tej nowej broni. Zdecydowałabym się nawet ponieść spore straty, bo celem tej operacji nie byłyby żadne zdobycze terytorialne czy zniszczenia, lecz uzyskanie danych o możliwościach tej niespodzianki. Dopiero będąc w ich posiadaniu, zaplanowałabym i przeprowadziła atak na dużą skalę.

— Brałem to pod uwagę. Możesz mieć rację. Ale skoro chodziłoby o rozpoznanie walką, powinna to zrobić już dawno, a jak dotąd ograniczała się do atakowania celów na tyle nieistotnych, że szansa, byśmy, chcąc je ratować, użyli nowej broni, była minimalna. Dlatego postanowiłem nie wykorzystywać lotniskowców ani klasy Har… znaczy Medusa, dopóki nie będę naprawdę do tego zmuszony. Im więcej niepewności stworzymy, tym lepiej, bo zgadzam się w zupełności z Hamishem: potrzebujemy obu klas okrętów w wystarczającej liczbie, by miały decydujące znaczenie, gdy ich użyjemy.

— I dlatego martwi mnie możliwość, że to będzie rozpoznanie walką na dużą skalę. McQueen musi podejrzewać, że gramy na zwłokę, czekając, aż będziemy mieli dość nowych jednostek.

— Zgadza się — mruknął Caparelli i przez długą chwilę przyglądał się w zadumie holomapie. — Zaryzykowała, dzieląc siły, w pierwszym ataku, ale opłaciło jej się to, bo zdołała zaatakować nas równocześnie w kilku miejscach. I tylko w jednym jej się nie udało… Nawet bez rajdu na Basilisk sam rozrzut tych ataków wprawiłby nas w taką konsternację, że straty, jakie poniosła, były tego warte. W najgorszym wypadku wygrałaby miesiące na spokojną budowę okrętów i szkolenie załóg. I to bez żadnych strat spowodowanych naszymi atakami, bo tych ataków by nie było. Wie, jak przegrupowaliśmy siły, i jeśli zadowoli się tym, czym zadowalała się dotychczas, czyli natarciami na słabo bronione cele, może jeszcze bardziej niż za pierwszym razem podzielić siły i zaatakować więcej celów na większym obszarze, nie ryzykując zbyt wiele. Natomiast jeśli będzie chciała uderzyć na coś ważniejszego, musi przeznaczyć do tego znacznie większe siły, a więc zmniejszyć liczbę celów. Prawdę mówiąc, uważam, że równie ważne jak to, gdzie zaatakuje, będzie to, którą opcję wybierze. Pierwsza bowiem będzie oznaczała, że nadal nie jest gotowa do poważnej ofensywy. Druga zaś, że albo nabrała wystarczającej pewności, albo Pierre i Saint-Just zmusili ją, by przygotowała się do uderzenia, które zaplanowali jako decydujące.

— A jeśli ją zmusili?

— To zaatakuje nas w dwóch, trzech miejscach — odparł zwięźle Caparelli. — Nie centralne systemy, ale na tyle ważne, by obsadzały je duże siły. To da jej możliwość zadania nam sporych strat, a być może zmusi nas do ich odbicia, jeżeli nie zdołamy odeprzeć ataków. A jeżeli nawet zdołamy, to i tak będziemy musieli wzmocnić stacjonujące w nich siły. A systemy te będą na tyle od siebie oddalone, że nie uda nam się temu przeciwdziałać, wysyłając jeden zespół wydzielony stacjonujący gdzieś w pobliżu. McQueen będzie szukać celów tak odległych, że nie będą w stanie wspierać się wzajemnie w przypadku kolejnego ataku. Tego typu posunięcie zmusi nas do brania pod uwagę w przyszłości zagrożenia, jakim jest równoczesny atak w kilku kierunkach, więc znajdziemy się między młotem a kowadłem, próbując tak rozlokować siły, by zablokować każdy możliwy kierunek uderzenia.