— Moja droga rodzicielko — oświadczyła Honor uroczyście. — Widziałam, jak pływasz, i nie przypominam sobie, by brał w tym udział jakikolwiek kostium. Poza tym dość dobrze pamiętam pewne komentarze wygłaszane przez ciebie przy takich okazjach na temat zacofanych, barbarzyńskich i represyjnych kultur.
— Jak to ładnie zabrzmiało! — zachwyciła się Allison. — Ten pełen szacunku wstęp! Ech, szkoda, że tylko wstęp. Natomiast co się tyczy kwestii kostiumu, to było tak, zanim zostałam zmuszona do współżycia z całym zestawem mieszkańców twojego domu na Graysonie, córeczko. Poza tym przyganiał kocioł garnkowi: kostiumy, które wprowadziłaś w modę na Graysonie, są znacznie obszerniejsze od tych, których używałaś w domu czy w akademii.
— Ale ja przynajmniej zawsze miałam coś na sobie!
— Ja też: to, w co wyposażył mnie dobry Pan Bóg. Skoro Jemu to wystarczało, powinno też wszystkim innym. Zwłaszcza skoro tak dobrze się prezentuje.
I wyprostowała się dumnie, podając pierś do przodu.
— Nie mogę zrozumieć, jakim cudem wytrzymali z tobą na Sphinksie — przyznała ponuro Honor. — A włos mi się jeży, gdy pomyślę, jaki wpływ wywarłaś na Graysona przez ten okres, gdy byłaś pozbawiona mego światłego przewodnictwa.
— Przeżyjemy i to, milady — zapewnił ją LaFollet. — Choć przyznaję, że od chwili przybycia pani matki lord Clinkscales upiera się, że każdy gość przed zjawieniem się w Harrington House musi przedstawić wyniki EKG. To przewidujący człowiek i, jak sądzę, chce się zabezpieczyć przed pozwami spadkobierców.
— Zawsze miło, gdy człowieka docenią, prawda? — spytała dumnie Allison.
LaFollet uśmiechnął się ze zrozumieniem, ale nic nie powiedział.
A obie kobiety roześmiały się.
— No dobrze, a teraz sio! — oznajmiła Allison. — Nieładnie jest kazać gościowi czekać, zwłaszcza jeśli gościem tym jest prawnik. Prawnicy nie dość, że mają pokrętny tok rozumowania, to zawsze posiadają przyjaciół w dziwnych i niestosownych miejscach.
— Tak jest, mamusiu — oświadczyła pokornie Honor.
I wyszła w ślad za MacGuinessem.
Mężczyzna, który odwrócił się, gdy Honor i LaFollet weszli do gabinetu, miał twarz, którą przez uprzejmość można było określić jako grubo ciosaną, choć odruchowo cisnęły się na usta inne słowa. Był niewysoki — ledwie o kilka centymetrów wyższy od Allison — nienagannie ubrany i wypielęgnowany. Trochę przypominał dandysa, a po stroju sądząc, bez trudu mógłby pozwolić sobie na dowolną chirurgię plastyczną. To, że tego nie zrobił, wiele mówiło o jego charakterze. A to, co Honor wyczuła dzięki więzi z Nimitzem, tylko to wrażenie pogłębiało. Pewności siebie i świadomości własnej wartości mógł mu pozazdrościć nawet treecat, a każdy, kto wziął pozory za dobrą monetę i uznał go za próżnego lalusia, szybko tego żałował. Pod fasadą eleganta o nienagannych manierach kryła się bowiem twardość i siła. Ogólnie rzecz biorąc, Honor spodobało się to, co zobaczyła i wyczuła.
— Dobry wieczór, panie Maxwell — powitała go, podeszła do biurka, na którym posadziła Nimitza, i podała mu rękę. — Jestem Honor Harrington.
— Właśnie widzę — odparł, ściskając jej dłoń, i wyjaśnił, widząc jej uniesioną brew: — Widziałem panią wielokrotnie w wiadomościach czy innych programach od czasu pani powrotu, milady. Natomiast na żywo mam przyjemność pierwszy raz… hm, sądziłem, że jest pani wyższa.
— A nie mówiłam, że dziennikarze kłamią? — Honor uśmiechnęła się i usiadła za biurkiem, wskazując mu stojący naprzeciwko fotel. — Willard ostrzegał mnie przed pańskim poczuciem humoru.
— To miło z jego strony. — Maxwell też się uśmiechnął. — Mnie też trochę o pani opowiadał, ale zaręczam, że nic ważnego. Powiedziałbym, że wywarła pani na nim zdecydowanie pozytywne wrażenie. Zwłaszcza po spotkaniu w „Regiano”.
— To wrażenie wywarła na nim niewłaściwa osoba — wyjaśniła rzeczowo Honor. — Bo życie jemu i mnie uratowali obecny tu major LaFollet i inni moi gwardziści.
Twarz jej się ściągnęła na wspomnienie tamtego dnia, gdyż z trójki wtedy obecnych żył tylko Andrew.
— To także mi powiedział. Natomiast najbardziej ujęła go cała pani postawa i to, jak ostatecznie wyrównała pani rachunki. Nie jestem zwolennikiem pojedynków, milady, ale ten jeden uzasadnił sens istnienia tego zwyczaju. Kiedyś reprezentowałem pewną młodą kobietę, która… zresztą nieważne. Pavel Young był kimś, kto w pełni zasłużył na to, co go spotkało, a mnie nadal mierzi, że musiałem z kimś takim negocjować umowę pozasądową — powiedział to lekkim tonem, ale słowom towarzyszyły bynajmniej nie lekkie emocje.
Honor pokiwała głową — rozmówca był człowiekiem, który wierzył w to, co robił, a poza tym podobały jej się jego zdeterminowanie i pasja.
— Mam nadzieję, że nie zostanie pan dzięki mnie wplątany w coś równie dramatycznego, panie Maxwell — powiedziała mu, uśmiechając się krzywo. — Wiem, że Willard miał listownie wprowadzić pana w ogólnych zarysach w temat. Zrobił to?
— Zrobił, milady. I jestem zaszczycony, że pomyślał o mnie, choć wątpię, czy naprawdę jestem najlepszym kandydatem, jako że przez ostatnie dwadzieścia czy trzydzieści lat standardowych zajmowałem się prawie wyłącznie sprawami karnymi. Okazjonalnie jedynie miałem do czynienia z prawem handlowym i cywilnym; przeważnie pracowałem w tych wypadkach dla Willarda, gdy potrzebował kogoś, do kogo mógł mieć zaufanie i na czyją dyskrecję mógł liczyć. Prawdę mówiąc, moja znajomość prawa handlowego jest raczej nie najbieglejsza.
— Czy to znaczy, że nie jest pan zainteresowany?
— Nie, milady. Po prostu uważam, że należy poinformować potencjalnego klienta zarówno o swoich słabych, jak i mocnych stronach. Tak nakazuje uczciwość.
— Doskonale — oceniła Honor. — Bo to jest dokładnie to, czego potrzebuję.
— Pani potrzebuje kompletnego i własnego zespołu prawnego — poprawił ją spokojnie Maxwell. — A co najmniej wynajęcia na stałe jednej z większych kancelarii. Biorąc pod uwagę, że Willard przez większość czasu przebywa na Graysonie, oraz uwzględniając szczegóły i komplikacje spowodowane przez pani nowy tytuł, aż strach myśleć, w jakim stanie muszą się znajdować pani sprawy z prawnego punktu widzenia.
— Przyznaję, że brak mi Willarda — zgodziła się Honor. — Ale sytuacja nie musi być aż tak tragiczna, jak się pan obawia. Królowa była na tyle wspaniałomyślna, że poleciła swoim prawnikom prowadzić wszystkie kwestie dotyczące księstwa przynajmniej do chwili obecnej, a Klaus i Stacey Hauptmanowie mieli oko na moje interesy. Rozwiązanie problemów wynikających z uznania mnie za zmarłą będzie bardziej skomplikowane od utworzenia nowego księstwa.
— Miło słyszeć, że Korona pilnowała pani interesów, ale Willard naszkicował mi w ogólnych zarysach problemy związane z tą drugą kwestią. Przyznam, że zaskoczyło mnie pozytywnie, ile zdołał zdziałać, operując w myśl graysońskiego prawa, ale przyznam też, że jestem jeszcze milej zaskoczony, iż tu pani interesów pilnował Hauptman Cartel. To doskonały i silny sprzymierzeniec, milady.
— Wiem — skwitowała Honor, nie wdając się w wyjaśnienia, że Hauptman nie zawsze był jej sprzymierzeńcem. — Natomiast podtrzymuję to, co powiedziałam. Ma pan z pewnością rację, twierdząc, że będę potrzebowała własnego zespołu prawników, ale nie potrzebuję ich już teraz, a sytuacja nie jest aż tak zła, jak pan sądził. Zakładając, że przyjmie pan moją propozycję, spodziewam się, że dobierze pan sobie współpracowników według własnego uznania i potrzeb, które uzna pan za stosowne.