Выбрать главу

— Wiem. — Honor skorzystała z tego, że gość zrobił przerwę na złapanie oddechu. — Dlatego takie wrażenie wywarł na mnie pomysł z holoprojekcją.

— Cóż, prawdę mówiąc, uważam go za jeden z lepszych w moim życiu — przyznała Arif, uśmiechając się lekko. — Naturalnie pierwsze jej pojawienie się przeraziło wodzów naprawdę solidnie. Jestem przekonana, że wzięli ją za demona, choć nigdy się do tego nie przyznali. No i stworzenie modelu trójrękiego człowieka okazało się trudniejsze, niż sądziłam. Wyglądało to zresztą naprawdę dziwacznie, ale przynajmniej z zaprogramowaniem całej gamy gestów nie było problemu. Potem na przykładzie stworzonego w ten sposób słownika opracowaliśmy uproszczoną wersję dla normalnego dwurękiego człowieka. I mieliśmy szczęście, że zapachów używali dla podkreślenia znaczenia, a nie do przenoszenia informacji.

— Jednym z głównych powodów naszego wyboru było właśnie stworzenie holoprojekcji i opracowanie uproszczonej wersji języka — przyznała Honor. — W przypadku treecatów powinno być o tyle łatwiej, że mają tylko dwie chwytne łapy, ale i tak istnieje spore podobieństwo między tym, co się pani udało, a tym, co chciałybyśmy osiągnąć w tym wypadku.

— Wiem i zgadzam się, że pod wieloma względami powinno to być prostsze zadanie. Sprawdziłam w archiwach rodzinę języków migowych. To, że treecaty mają o jeden palec mniej, nie powinno być problemem. Większym będzie to, że wszystkie te języki także wspomagają znaki mimiką i mową ciała, a tu trudno o tym mówić, gdyż ani ludzie, ani treecaty nie są w stanie choćby częściowo naśladować tych rzeczy występujących u drugiej rasy.

— To fakt, ale każdy adoptowany wie, że treecaty są równie ekspresyjne jak ludzie, tylko używają innych części ciała. Ich uszy na przykład grają w tym ważną rolę i ludzie szybko uczą się to rozpoznawać — odparła Honor.

— Liczę na to, że znacie panie ich mowę ciała, ale niestety ja jej nie znam, podobnie jak ich mimiki, więc najpierw będę musiała spędzić jakiś czas na obserwowaniu ich i wchodzeniu z nimi w interakcje, by stworzyć listę możliwych do wykorzystania technik ekspresyjnych. Potem będę musiała opracować system, w którym konkretny ich gest czy poruszenie będzie odpowiadało ludzkiemu wyrazowi twarzy czy gestowi i vice versa. I niestety to będzie ta łatwiejsza część zadania, ponieważ potem będziemy musieli sprawdzić, czy one mają prawdziwy język, a jeśli okaże się że nie, spowodować, by zrozumiały, co to takiego.

— Sądzę, że Nimitz i Samantha już to zrozumiały. — Honor wskazała przyglądającą i przysłuchującą im się pilnie parę. — Na pewno rozumieją przynajmniej to, że próbujemy dać im szansę ponownego porozumiewania się ze sobą.

— Nie wątpię w to, milady, a więź łącząca panią i Nimitza z pewnością jest pomocna — przyznała Arif.

Honor skinęła głową — nie lubiła chwalić się szczegółami więzi, ale Arif należała do osób, które po prostu musiały poznać je wszystkie, jeśli miała im pomóc. Na szczęście pani doktor poważnie podchodziła do odpowiedzialności zawodowej i bez oporu zgodziła się zachować je w tajemnicy.

— Pomimo to mogą zaistnieć pewne poważne problemy. Odkryłam niejako przy okazji, że już dwukrotnie próbowano nauczyć treecaty języka migowego.

— Nie wiedziałam o tym — przyznała Honor, spoglądając na Mirandę.

— Niewiele osób o tym wie — poinformowała je Arif. Pierwszą próbę przeprowadziła ksenobiolog Sanura Hobbard, jedna z pierwszych specjalistek spoza Królestwa, która podjęła badania nad treecatami. Trwały piętnaście lat standardowych. Hobbard nie nauczyła ich języka migowego. Drugą próbę podjęto w około sto standardowych lat później i ta także zakończyła się fiaskiem. Nie zdołałam znaleźć informacji, której konkretnie odmiany próbowano je nauczyć, ale nie byłabym zdziwiona, gdyby okazała się zbliżona do tego, o czym rozmawiamy. Fakt, że obie próby nie przyniosły żadnych rezultatów, nie wpłynął budująco na moje nastawienie do tej sprawy.

— Zauważyłam, że użyła pani czasu przeszłego — skomentowała Honor.

— Użyłam. Nadal nie jestem przesadną optymistką, ale po przeanalizowaniu otrzymanych od pani informacji stwierdziłam, że jest spora szansa na sukces, o ile uda nam się pokonać przeszkody, o których wspomniałam.

— O jakie konkretne przeszkody pani chodzi? — spytała Honor.

— Największą jest to, że telepaci nie używają języka mówionego, lecz obrazów, sygnałów i symboli wspartych w przypadku empatów emocjami. Czyli mówiąc inaczej: rozmawiają ze sobą, ale nie znają języka.

— Słucham? — zdziwiła się Miranda. — Zawsze uważałam, że to to samo.

— Wielu ludzi tak sądzi, ale nie jest to prawda. Rozmowa czy też porozumiewanie się to określenie o bardzo szerokim znaczeniu: obejmuje i sposób, w jaki zwierzęta komunikują się ze sobą, i filozoficzne dysputy na temat sensu życia. Natomiast ludzkie porozumiewanie się to używanie języka, czyli systemu, w jaki dwie inteligentne istoty wymieniają symbole posiadające określone znaczenie. Uczucia czy idee nie mają fizycznej postaci i nie sposób ich komuś podać czy zabrać jak jabłka czy pulsera. Dlatego wymyśliliśmy symbole, które umożliwiają ich przedstawienie, i nazwaliśmy je słowami. Dziecko żyjące w środowisku, w którym wszyscy używają języka, odczuwa konieczność wyrażenia swych potrzeb w sposób zrozumiały dla opiekunów, toteż uczy się stopniowo łączyć pewne zestawy dźwięków z konkretnymi znaczeniami. A to jest dopiero początek prawdziwego poznawania języka, ponieważ potrzebne jest jeszcze wydedukowanie, a w przypadku dzieci przyswojenie zasad, w jakie dźwięki te są łączone. Można użyć porównania, że każdy dźwięk jest cegłą. Najprostszy dźwięk posiadający znaczenie nazywany jest fenomem. Najczęściej jest to samogłoska lub spółgłoska. Są one różne w różnych językach, weźmy dla porównania angielski i hiszpański. W hiszpańskim fenom „sp” nigdy nie rozpoczyna wyrazu, w angielskim dość często. Dlatego mieszkańcy San Martin, których ojczystym językiem jest hiszpański, a nabytym angielski, regularnie miewają problemy z wymową niektórych słów angielskich, jak choćby nazwy swego języka ojczystego, bo brzmi ona „Spanish”. Powodem jest to, że ich ojczysty język nie przewiduje umieszczenia tego dźwięku w tym miejscu. Fenom sam z siebie rzadko ma konkretne znaczenie, natomiast ich grupa takie znaczenie posiada. Najmniejszą taką grupę określamy mianem morfemu. Jest to słowo lub jego część, które nie może już być podzielone na drobniejsze. Weźmy na przykład słowo „lek”: jeśli dodamy do niego fenom „arz”, mówimy słuchaczowi, że chodzi nam o kogoś, kto używa leków, czyli leczy. Jeśli do „lek” dodamy fenom „i”, otrzymujemy liczbę mnogą. Ale żeby sprawy skomplikować, „leczyć” w zależności od konfiguracji z innymi dźwiękami ma także różne znaczenia, gdyż można „leczyć się” albo „leczyć kogoś”, można „wyleczyć”, co oznacza czynność zakończoną i dokonaną. A potem dochodzi odmiana, czasy, wyrażanie stanów emocjonalnych intonacją czy formą gramatyczną i cała masa innych umownych kwestii składających się na prawdziwy język stosowany w praktyce.