Выбрать главу

Zrobiła przerwę, by skomplikowane wyjaśnienia dotarły do słuchaczek. Podjęła wypowiedź dopiero, gdy po dłuższej chwili Miranda pokiwała głową.

— Poza tym nadal w pełni wykształcony język nie jest jedyną formą porozumiewania się. Wiadomo na przykład, że treecaty używają pewnych sygnałów dźwiękowych, ale to nie jest równoznaczne z wykształceniem języka. Na przykład jeśli wrzasnę, bo zaatakowała mnie hexapuma, będzie to sygnał i najprawdopodobniej każdy, kto go usłyszy, będzie wiedział, że jestem z czegoś bardzo niezadowolona, nastąpiło to nagle i boję się, ale nic więcej, bo sygnał jest prosty i prymitywny. To nie jest język. Podstawowy problem stanowi to, że treecaty najprawdopodobniej nie używają języka w naszym rozumieniu tego słowa. Z wyjaśnień księżnej Harrington dotyczących jej więzi z Nimitzem wynika, że racje mieli zwolennicy teorii, iż treecaty są telepatami, a nie tylko empatami. Potwierdzają to zresztą jednoznacznie testy przeprowadzone w ostatnich miesiącach przez doktora Brewstera i jego zespół. Niestety my nie jesteśmy telepatami i nie mamy bladego pojęcia, jak wygląda porozumiewanie się dwóch umysłów bezpośrednio, bez konieczności użycia języka mówionego. W mojej opinii treecaty nie wykształciły w ogóle języka, do czego my byliśmy zmuszeni, i jeśli mam rację, to będzie główny problem.

— Bo nie będą miały pojęcia, czego próbujemy je nauczyć? — spytała Miranda.

Arif przytaknęła i wyjaśniła:

— Ludzie i wszystkie jak dotąd napotkane rasy inteligentne używały jakiegoś języka. To znaczy, że każdy, kogo lub od kogo próbowaliśmy się nauczyć języka, rozumiał, o co chodzi, i w najgorszym wypadku mieliśmy wspólne, najbardziej podstawowe koncepcje i narzędzia. Treecaty najprawdopodobniej ich nie posiadają, więc będą musiały je stworzyć, co jest cofnięciem się w rozwoju i choćby dlatego jest bardzo trudne. Na dodatek aby mogły to zrobić, trzeba im to będzie wytłumaczyć, a nie bardzo wiem, jak można to zrobić w przypadku kogoś, kto nigdy o czymś podobnym nie słyszał i nigdy tego nie potrzebował.

— Rozumiem, o co pani chodzi, ale sądzę, że niepotrzebnie i na wyrost się pani martwi — odezwała się Honor dotąd w milczeniu słuchająca wywodu. — Każdy adoptowany wie, że treecat rozumie, co się do niego mówi.

— Przepraszam, milady, ale akurat tej pewności nie mamy. Przyznaję, że istnieją mocne poszlaki, że tak jest, ale nie ma dowodu, bo nie zdołano z nimi nawiązać dwustronnego kontaktu.

— Zdołano — powiedziała Honor spokojnie, lecz stanowczo. — Konkretnie Nimitz i ja zdołaliśmy. Nie przy użyciu słów naturalnie i nie stałam się telepatką, jeśli o to chodzi, ale wiem, kiedy mnie rozumie. Zapewniam. Ogłupienie jest bardzo specyficzną emocją i trudno ją pomylić z inną. Czasami muszę starannie dobierać słowa, zwłaszcza gdy mowa o sprawach, z którymi treecaty dotąd się nie zetknęły albo nad którymi nie musiały się wcześniej zastanawiać, jak na przykład zatrucie ciężkimi pierwiastkami. Zazwyczaj jednak pojmuje mnie przynajmniej tak dobrze i szybko jak przeciętny dorosły człowiek.

— Nie twierdzę, że tak nie jest, milady. Ani że tak jest. Mówię tylko, że nie możemy tego dowieść… jeszcze. Mam nadzieję, że ma pani rację, ale jest jeszcze jedna kwestia. Pani więź z Nimitzem jest unikalna, przynajmniej z tego co wiemy. Jest więc możliwe, że to dzięki niej tak dobrze się komunikujecie, bo on odbiera nie tylko pani słowa, ale i towarzyszące im myśli. Być może tak jest zresztą w przypadku wszystkich treecatów. Myśląc, ludzie zwyczajowo posługują się podobnymi zasadami, co mówiąc, bo to pomaga uporządkować proces myślowy, a poza tym są przyzwyczajeni do otrzymywania w ten sposób informacji. Możliwe jest więc, że gdy układamy sobie słowo, by je wypowiedzieć do treecata, słyszy on psychiczną organizację stojącą za tymi słowami, czyli odbiera ich znaczenie zarówno za pomocą uszu, jak i umysłu.

— To jest możliwe… — Honor zmarszczyła brwi, myśląc intensywnie. — Nigdy mi to nie przyszło do głowy, choć powinno… Wątpię, by tak było, ale nie mogę odrzucić takiej ewentualności.

— Jak już powiedziałam, mam nadzieję, że tak nie jest, bo Nimitz nie może nadawać telepatycznie, a więc Samantha nie byłaby w stanie słyszeć jego myśli wyjaśniających znaki, których go nauczymy. Prywatnie uważam, że treecaty zrozumieją, na czym opiera się ludzki język i co to w ogóle jest. Przynajmniej na poziomie podstawowym. Ale to tylko moje przekonanie i dopóki nie udowodnimy, że jest prawdziwe, nie mogę tego zakładać.

— To oczywiste — zgodziła się z namysłem Honor.

Miranda przytaknęła bez słowa.

— Prawdę mówiąc, byłabym zaskoczona, gdyby okazało się, że nie zrozumiały, co to takiego język mówiony dodała Arif. — Wiem, że właśnie skończyłam dowodzić, iż telepaci nie potrzebują takiego sposobu komunikacji, więc teoretycznie nie powinni być w stanie tego pojąć, ale treecaty są z nami tak długo, że musiało do nich dotrzeć, w jaki sposób się porozumiewamy. Co więcej: słyszą nasze rozmowy, choć my nie słyszymy ich, a obserwują nas i słuchają od paruset lat standardowych. Na dodatek potrafią właściwie zinterpretować nasze emocje, toteż słuchając nas rozmawiających ze sobą czy też przemawiających do nich, równocześnie czują emocje towarzyszące słowom, czyli powinny wykształcić jakby parajęzyk. Fiaska poprzednich prób też nie muszą niczego dowodzić: ostatnia została podjęta ponad trzysta lat temu. Wtedy mogły jeszcze nie rozumieć, o co chodzi. Podejrzewam, że ponad wiek standardowy kontaktów z ludźmi był potrzebny, by w ogóle zdołały pojąć samą koncepcję języka. Biorąc jednak pod uwagę wyniki ostatnich testów, z których jasno wynika, że rację mieli zwolennicy teorii, iż treecaty są w pełni inteligentną, a nie tylko posiadającą świadomość rasą, oraz fakt, że chciały nauczyć się rozumieć ludzką mowę, sądzę, że istnieje duża szansa, że tego dokonały od czasu ostatniej próby nauczenia ich języka migowego. Zapewne nie przyszło im to łatwo, ale zdążyły uporać się z tym problemem.

— Też tak sądzę — przyznała Honor i przyjrzała się Nimitzowi. — Wiesz co, Stinker? Właśnie sobie pomyślałem, że w tej kwestii jest za dużo teorii, a za mało praktyki. Istnieje znacznie prostszy sposób, by dowiedzieć się prawdy. Chodź no tu na chwilę.

Nimitz bleeknął radośnie, zbliżył się do fotela i wskoczył na niego prawie tak zwinnie jak niegdyś. Machnął dumnie ogonem, wspiął się po Honor jak po drabinie i z jej ramienia przeskoczył na stół. Po czym ustawił się przed nią, usiadł prosto na tylnych łapach, przekrzywił głowę i zastrzygł uszami, przyglądając się jej uważnie.

— Sądzę, że zaraz możemy ustalić to co najważniejsze — oceniła Honor z krzywym uśmiechem, teraz już prawdziwym, a nie spowodowanym paraliżem, i przeniosła spojrzenie z doktor Arif na Nimitza. — Rozumiesz nas, gdy do ciebie mówimy, Stinker?

Przez moment w pokoju panowała absolutna cisza, gdyż obecne wstrzymały oddech, przyglądając się uważnie Nimitzowi. Ten bleeknął cicho i ostentacyjnie potwierdził ruchem głowy. Ruch ten był tak wolny i celowy, że nie mogło być żadnych wątpliwości, że jest to odpowiedź na pytanie.

Honor głośno wypuściła powietrze z płuc, spojrzała na Arif i uniosła pytająco brwi.

Ta przyglądała się z namysłem Nimitzowi przez parę sekund, a potem powiedziała cicho: