Выбрать главу

Była zresztą dumna z Abigail Hearns z wielu różnych powodów. Gdy sprawdzała listę na pierwszych zajęciach z taktyki ze zdumieniem usłyszała dziewczęcy głos z graysońskim akcentem potwierdzający obecność, gdy padło nazwisko Hearns. Honor odruchowo uniosła głowę i wytrzeszczyła oko, widząc graysoński uniform wśród czarno-złotych mundurów Royal Manticoran Navy. Nie był to naturalnie jedyny niebiesko-błękitny mundur na sali, ale nosiła go tylko jedna przedstawicielka płci pięknej. W rzeczywistości zresztą była pierwszą kobietą w historii noszącą mundur Marynarki Graysona.

Honor prawie natychmiast opanowała zaskoczenie i więcej w trakcie zajęć go nie okazała, natomiast zaraz po ich zakończeniu poprosiła Hearns, by ta przyszła na pierwszy jej dyżur. Wiedziała, że nie powinna tego robić, bo dziewczyna miała wystarczająco ciężkie życie, bez uznania przez kolegów za „ulubienicę belfra”, ale nie mogła opanować ciekawości. A poza tym podejrzewała, że Abigail przyda się moralne wsparcie.

Ku swemu zaskoczeniu dowiedziała się, że Abigail jest córką Aarona Hearnsa, patrona Owens, i to, jak podejrzewała, ulubioną córką, co z jednej strony wyjaśniało jej obecność w akademii, ale z drugiej zwiększało zaskoczenie, że ojciec wyraził zgodę na fanaberię córki.

W końcu Honor udało się poukładać wszystko w logiczną całość, choć musiała zasięgnąć informacji w wielu miejscach, gdyż sama Abigail okazała się w tej sprawie dziwnie małomówna. Wysoka (jak na graysońskie standardy), atrakcyjna i smukła brunetka miała dziewiętnaście lat standardowych. A miała około ośmiu, gdy Honor pierwszy raz odwiedziła Grayson, i sądząc z jej emocji, zapadła na ciężki przypadek kultu bohatera. W tym wypadku bohaterki, a konkretnie niejakiej komandor Harrington. Sporo z niego pozostało, na szczęście upływ czasu złagodził objawy i umożliwił jej całkiem dobrą kontrolę nad nimi. Nikt poza Honor dysponującą więzią z Nimitzem nie podejrzewałby nawet jego istnienia. Czas nie miał jednak żadnego wpływu na fioła na punkcie floty, który objawił się w tym samym czasie. Dokładniej rzecz biorąc w chwili, gdy z balkonu Owens House obserwowała na nocnym niebie przypominające łebki od szpilki rozbłyski nuklearnych wybuchów i wiedziała, że ciężki krążownik próbuje powstrzymać krążownik liniowy pełen fanatyków chcących zniszczyć jej ojczystą planetę.

Fascynacja naturalnie była początkowo czysto platoniczna, bo kto to słyszał, żeby uczciwa graysońska kobieta służyła w siłach zbrojnych. Kobiety z mniej cywilizowanych państw mogły sobie służyć we flocie czy nawet w Marines i trudno było mieć o to do nich pretensje w końcu były niewiernymi i niekulturalnymi przedstawicielkami własnych kultur mających znacznie niższe standardy moralne. Nikt nie negował, że były odważne, a nawet na swój sposób szlachetne, ani też tego, że coraz więcej ich służyło w rozbudowującej się gwałtownie Marynarce Graysona cierpiącej na chroniczny brak wyszkolonych oficerów i podoficerów. Żadna jednakże nie pochodziła z Graysona, a na planecie kobiety były, potrzebne tam, gdzie były, czyli w domu. Właściwie chronione, mogły wieść żywot, jaki zamierzył dla nich Tester.

Koniec sprawy.

Koniec dyskusji.

Koniec nadziei.

Tyle tylko że Abigail nie przyjęła do wiadomości, aby był to koniec czegokolwiek. Była ukochaną córeczką tatusia, ale nie rozpieszczonym bachorem czy rozwydrzoną nastolatką usiłującą płaczem czy innymi sposobami postawić na swoim. Była natomiast dogłębnie przekonana, że jeśli się postara i wysili, zdoła osiągnąć wszystko, co sobie postanowi. Postawę taką generalnie wspierali jej rodzice i byli z niej zadowoleni.

Dlatego też przy każdej okazji uprzejmie, lecz zdecydowanie prosiła ojca o pozwolenie na wstąpienie do Marynarki Graysona. Robiła to tak, że trudno było uważać jej postępowanie za upominanie się czy marudzenie, nie mówiąc już o upierdliwości. A w międzyczasie w pełni wykorzystała nowe możliwości edukacji stworzone przez reformy Protektora i przykład, jaki stanowiła Honor. Zaliczyła każdy dostępny kurs z matematyki i innych przedmiotów ścisłych plus jakie się tylko dało kursy ćwiczeń fizycznych. A poza tym przy każdej nadarzającej się okazji świeciła ojcu przed oczyma przykładem patronki Harrington. Na szczęście patron Owens należał do liberałów (przynajmniej jeśli chodziło o cudze żony i córki), bo inaczej mógłby stać się choćby z tego powodu wrogiem patronki Harrington. Tak się zdarzyło, że miał okazję poznać Honor, lubił ją i darzył szacunkiem, ale nadal pozostawała dlań obcą z urodzenia bohaterką. Trudno było oczekiwać, by inne kobiety zdołały osiągnąć jej poziom czy przeżyć takie cierpienia. A nawet gdyby, to nie miał zamiaru narażać ukochanej Abigail na najmniejsze choćby zranienie, nie mówiąc o czymś gorszym. Wytrwałość córki zaczęła mieć jednak destrukcyjny wpływ na jego stanowisko. Była jak strumień powoli, acz stale drążący skałę. Naturalnie nadal mogłoby nic z tego nie wyjść, choć Honor podejrzewała, że patron Owens mógłby przeżyć naprawdę niemiły szok dzień po ukończeniu przez Abigail dwudziestu dwóch lat, czyli po uzyskaniu przez nią prawnie pełnoletności, gdyby nie egzekucja Honor Harrington. Owens podobnie jak reszta populacji Graysona czuł z tego powodu przemożny smutek i gniew, które zresztą były niczym w porównaniu do emocji córki. Ta jednakże wykazała nadzwyczajny zmysł taktyczny i złapała go w najodpowiedniejszym momencie, by skutecznie zażądać prawa do pomszczenia morderstwa lady Harrington.

Honor często zastanawiała się, jaka była reakcja admirała Matthewsa, gdy patron Owens poprosił go o patent midszypmena dla swojej córki. Znając Matthewsa, podejrzewała, że zdołał zachować kamienny wyraz twarzy, mimo że miał ochotę wycinać hołubce, o ile nie wycałować Owensa. Co prawda wychowano go z takim samym odruchem chronienia kobiet jak każdego graysońskiego mężczyznę, ale znacznie dłużej i dokładniej poddany był wpływowi obcych kobiet służących w Marynarce Graysona. I wiedział na dodatek, jakie obciążenie dla męskiej części społeczeństwa planety stanowiło obsadzanie coraz większej liczby nowych okrętów — mówiąc w skrócie, zaczynali mu się kończyć ludzie. Wielokrotnie rozmawiał z nią i z Benjaminem, jak zmobilizować marnujące się z zawodowego punktu widzenia rzesze kobiet. Choć Honor prywatnie podejrzewała, że w sumie nie spodziewał się, że dożyje dnia, gdy zobaczy którąś w uniformie Marynarki Graysona. Z oczywistych powodów Abigail nie miała najmniejszych problemów z przyjęciem do akademii, a gdy Honor wróciła z zaświatów, było już za późno, by patron Owens mógł przemyśleć swoje stanowisko. Z tego, co wymknęło się jego córce, oraz z towarzyszących temu emocji Honor podejrzewała, że był równocześnie przerażony, dumny, rozbawiony i zaskoczony uporem oraz zdecydowaniem córki, którą, wydawało mu się, wychował normalnie. Zdołał jednak tak zagrać, żegnając ją, jakby od początku był to jego pomysł, co dobrze świadczyło o jego zdolnościach adaptacyjnych i elastyczności umysłowej.

Po szoku wywołanym odkryciem jej obecności Honor starała się nie okazywać dziewczynie specjalnych względów, co było trudne, ponieważ Abigail była z jej punktu widzenia ideałem midszypmena. Wiedziała jednak, iż na dłuższą metę wyrządziłaby jej krzywdę, a nie przysługę, więc ograniczyła się do bacznej obserwacji, przynajmniej publicznie. Prywatnie uważała na nią, toteż wiedziała, że część tego, z czym Abigail zetknęła się w Gwiezdnym Królestwie, nie tylko ją zszokowało, ale wręcz przeraziło.

Dla córki graysońskiego patrona, nawet bardzo chcącej zostać oficerem floty, przeniesienie ze spokojnych, by nie rzec cieplarnianych warunków domu do akademii musiało być ciężkim przeżyciem. Choć Royal Manticoran Navy nie tolerowała żadnych objawów choćby psychicznego znęcania się starszych roczników nad młodszymi, nie mówiąc już o takich wynaturzeniach jak fala, zdarzających się w innych flotach, midszypmeni pierwszego rocznika byli celowo gonieni i mogli czuć się prześladowani. Poziom dyscypliny, ilość zajęć i energia, z jaką instruktorzy i midszypmeni ze starszych roczników zachęcali ich do osiągnięcia standardów wymaganych przez RMN, były rzeczywiście wyczerpujące. Znęcanie się fizyczne i psychiczne było codziennością — pierwszoroczniaków ganiano, dopóki nie padli, potem stawiano do pionu i ganiano dalej. Nie było to miłe i często odzywały się głosy krytyki kwestionujące potrzebę takiego podejścia, ale Honor w pełni się z nim zgadzała. Było logiczne zawsze, a zwłaszcza teraz, gdy prosto ze szkolnych ław midszypmeni trafią na wojnę. Niańczenie ich w akademii nie wyszłoby na zdrowie ani im, ani tym, którymi kiedyś przyjdzie im dowodzić. Znacznie użyteczniejsze było udowodnienie im, do czego naprawdę są zdolni, a to można było osiągnąć, jedynie zmuszając ich do wysiłku fizycznego i umysłowego pozwalającego w kontrolowanych warunkach osiągnąć tę granicę.