Natomiast dla Hearns musiało to być przeżycie znacznie cięższe niż dla kogokolwiek innego w historii akademii. Bo do tego wszystkiego dochodziło zetknięcie się w praktyce z równością płci, koedukacyjnymi zajęciami fizycznymi, koedukacyjnymi kursami walki wręcz. A poza tym ktoś o jej wyglądzie i zachowaniu musiał przyciągać uwagę kolegów, co objawiało się zachowaniami jak najprzyzwoitszymi według zasad panujących w Królestwie, ale stawiającymi włosy dęba właściwie wychowanej graysońskiej dziewczynie.
A ona to wszystko przetrwała bez załamania nerwowego. Honor wyjaśniła jej wyraźnie, że jako jedyny patron w promieniu wielu lat świetlnych uznała za swój obowiązek służyć radą i pomocą wszystkim graysońskim midszypmenom w każdej sytuacji. Nie dodała, że dotyczy to zwłaszcza jej jako rodzynka płci żeńskiej. Abigail podziękowała i parokrotnie przychodziła po radę, zwłaszcza w kwestiach towarzyskich, ale nie tylko ona tak postępowała, toteż nikt nie uznał tego za faworyzowanie ze strony Honor czy szukanie opieki ze strony Hearns.
Honor była za to wdzięczna losowi, i to nie tylko z uwagi na dobro Abigail. Okazało się bowiem, że dziewczyna ma talent taktyczny, a w przeciwieństwie do niej samej była doskonała w obliczeniach. Co prawda z pewnym wahaniem brała się do wydawania rozkazów, ale było to zrozumiałe, biorąc pod uwagę, w jakich tradycjach została wychowana. Nie szło jej jednak najgorzej, a w przełamaniu bloku psychicznego pomogła świadomość, że jest córką patrona. Honor miała pewność, że mniej szlachetnie urodzona graysońska kobieta miałaby znacznie większe problemy z rozkazywaniem mężczyznom.
Jednakże powodem dzisiejszego zaproszenia nie była nadopiekuńczość ze strony Honor czy wyjątkowa pozycja Abigail jako jedynej graysońskiej kobiety w akademii. Zaproszenia na obiad u księżnej Harrington (a takie obiady odbywały się trzy razy w tygodniu) opierały się na dwóch kryteriach. Pierwsze było proste — każdy midszypmen, z którym miała zajęcia, musiał pojawić się na takim obiedzie. Dlatego też średnio było ich około dwudziestu, a zdarzało się, że i dwudziestu pięciu. Drugie kryterium dotyczyło powtórnego zaproszenia i na nie trzeba było zasłużyć wynikami. Abigail Hearns znajdowała się w czołówce tych, którzy uzyskali już trzecie zaproszenie.
Honor nadal nie do końca zaakceptowała fakt, iż między midszypmenami toczyła się zawzięta rywalizacja o miejsce przy jej stole. Przyjęła to do wiadomości i wykorzystywała, by zainspirować uczniów do większego wysiłku, ale zrozumieć nie potrafiła. Z własnych doświadczeń w akademii wiedziała, że większość midszypmenów zrobi naprawdę dużo, by uniknąć przebywania przez dłuższy czas w tym samym pomieszczeniu co jakikolwiek admirał. Działał tu prosty mechanizm psychiczny: kogo nie widać, o tym się nie pamięta, a zdrowiej dla midszypmena było, jeśli oficer flagowy nie pamiętał o jego istnieniu. Natomiast rywalizacja najpierw o miejsca w grupach, z którymi Honor miała mieć zajęcia, a potem o zaproszenie na obiad była od początku niezwykle zażarta. I to mimo świadomości, co nastąpi po sprzątnięciu naczyń ze stołu.
Honor omal nie uśmiechnęła się złośliwie na tę myśl. Niespotykane było, by zwykły midszypmen znajdował się twarzą w twarz z instruktorami należącymi do takich wyżyn jak Zaawansowany Kurs Taktyczny. Nie licząc ich, najmłodsza stopniem była komandor Andrea Jaruwalski, a od złotych galonów, planet i gwiazd aż w oczach ćmiło. I wszyscy ci oficerowie nie zostali zaproszeni wyłącznie po to, by umilać gospodyni posiłek dowcipną rozmową. W rzeczywistości obiady te były pod wieloma względami najintensywniejszymi zajęciami z taktyki w dziejach wyspy Saganami. Nieoficjalnymi, ma się rozumieć, ale i tak zaskakujący był zapał, z jakim midszypmeni chcieli brać w nich udział. I brali czasem wielokrotnie.
Dalsze rozmyślania przerwało jej pojawienie się MacGuinessa, który jak zwykle niepostrzeżenie zmaterializował się obok jej krzesła, by sprawdzić, czy ma jeszcze kakao.
Honor uśmiechnęła się do niego i powiedziała:
— Sądzę, że skończyliśmy, Mac. Proszę, powiedz pani Thorn, że obiad był jak zawsze wyśmienity.
— Oczywiście, milady.
— Sądzę, że przejdziemy do salonu gier — dodała głośniej Honor, odsuwając krzesło i wstając.
Proteza nadal jej zawadzała, stanowiąc ciężar, od którego zdążyła się odzwyczaić, ale wrażenie to stopniowo ustępowało. Midszypmeni przywykli już i do jej widoku, i do okazjonalnych, przypadkowych podrygów w czasie zajęć. Musieli zapoznać się dokładniej z zasadami programowania protez i z możliwościami wyłączania różnych funkcji, gdyż żadnego nie zdziwiło ograniczenie ruchów do minimum, na jakie Honor ustawiła ją na cały wieczór. Sprawiło jej to przyjemność, niemniej jednak skoncentrowała uwagę, wyjmując rękę z temblaka i ostrożnie biorąc oburącz Nimitza.
Jego operacja zakończyła się pełnym sukcesem, przynajmniej jeśli chodziło o czysto fizyczną stronę, gdyż ośrodka nerwowego nie ruszano, i treecat dochodził teraz do formy. Jego ruchy były już prawie tak zwinne i płynne jak dawniej, ale nie do końca odtworzył mięśnie. Natomiast odzyskanie naturalnej sprawności i zniknięcie bólu stanowiły dlań źródło czystej, żywej radości. Był przy tym równie zadowolony i ucieszony faktem, iż Honor znów może go brać obydwoma rękoma, a on podróżować na właściwym miejscu, to jest na jej prawym ramieniu. Głębokim, basowym mruczeniem właśnie dawał temu wyraz.
Samantha zeskoczyła na podłogę i ruszyła obok nich, po czym zamruczała radośnie, gdy Jaruwalski schyliła się i podniosła ją.
Honor uśmiechnęła się z wdzięcznością i, mając za plecami LaFolleta, poprowadziła zebranych do przestronnej sali gier, która stała się centrum poobiednich spotkań. Nazwa częściowo wiązała się ze stanem rzeczywistym, gdyż w sali znajdowały się cztery niewielkie, ale kompletne symulatory mostków, tyle że wykonane w pomniejszeniu, a nie naturalnej wielkości. Mimo to było tu ciasno, przeciwko czemu nikt nie protestował, gdyż to właśnie one stanowiły główny cel rywalizacji o zaproszenia. Ci, którzy byli tu wcześniej, przyspieszyli kroku, by zająć ulubione miejsca na fotelach czy krzesłach ściśniętych przy ścianie. Naturalnie nikt nawet nie zbliżył się do ulubionego fotela Honor stojącego przy imponującym kominku. Honor podejrzewała, że ognia w nim nigdy nie rozpalono, biorąc pod uwagę klimat subtropikalny panujący tu przez cały rok, ale przewód kominowy istniał, był drożny, a zapas drewna przygotowany, gdyby ktoś wpadł na taki pomysł. Pozostałe miejsca były dostępne na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy” przy zachowaniu reguły, że żaden midszypmen posiadający choć resztki instynktu samozachowawczego nie będzie spierał się o pierwszeństwo z admirałem czy nawet kapitanem.