Выбрать главу

– W takim razie jako pierwsza wprowadzę zwyczaj, że kobiety nie będą przyjmować pokornie tego, co mówią mężczyźni – odparowała Maddie, potem się uspokoiła.

– A zresztą to nieważne, i tak widzieliśmy go po raz ostatni.

Sam ruchem głowy wskazał wzgórze, z którego wcześniej obserwowali ich Ring i Toby.

Tak – odparła Maddie. – Myślę, że dziś w nocy warto jeszcze ich popilnować.

Odwróciła się. Frank zapalał lampy. Pomyślała, że chyba powinna się wcześniej położyć, żeby jutro mogli wyruszyć z samego rana. Znowu się uśmiechnęła.

– I w ten sposób rozwiązaliśmy kwestię eskorty – pomyślała.

– Przestraszyć ją, co? – mówił Toby, kiedy siedzieli przy ognisku, jedząc suchy prowiant. – Zdaje się, że tej damy nic nie przestraszy! – Zachichotał z podziwem. – Nawet żem nie zauważył, kiedy ci dwaj wyrośli przy niej. Wcalem ich nie widział. Jak sądzisz, gdzie się kryli? Ten duży, czarny mógł wyskoczyć prosto z piekła, ale ten drugi…

– Nie możesz chwilę posiedzieć w milczeniu? – warknął

Ring. Toby nie zamierzał ani przez chwilę siedzieć- w milczeniu.

– Ale trzeba przyznać, ze było na co popatrzeć- Myślisz, że taka ślicznotka potrafi dobrze śpiewać!

Ring wyrzucił fusy z kawy.

– Nie. Jeśli ona jest śpiewaczką, to możesz mnie nazwać kłamcą.

– Którym wcale nie jesteś, co? – W oczach Tob’ego tańczyły iskierki rozbawienia. – Powiedziałeś jej samą prawdę: że na niczym się nie zna. Nawet nie spytałeś, czy ma jakichś drabów do obrony, tylko wygłosiłeś jej kazanie. Chyba jej się to nie spodobało, co? Powiedziała, że w porównaniu z tobą coś tam… Co to było?

– Opera – odezwał się głośno Ring. – To był tytuł opery, Słuchaj no, nie masz ciekawszych zajęć, tylko wiecznie kłapać jadaczką?

– Ojojoj! Bo się przestraszę. Oby nie aż tak jak tamtą dama w obozie. Gdzie się wybierasz?

Ring wsiadał na konia.

– Wrócę rano. Toby się zmarszczył.

– Mam nadzieje, że nie zrobisz nic głupiego. Ten duży mógłby cię zdławić jak muchę.

– Wbrew pozorom nie przyszłoby mu to tak łatwo.

Ring skierował wierzchowca w las. Kiedy już oddalił się nieco od Toby'ego i od obozowiska śpiewaczki, zeskoczył z konia, odczepił od siodła worki i wyciągnął ich zawartość. Na samym dnie znalazł skórę, w którą była zawinięta okrągła metalowa puszka. Już od paru miesięcy nie brał tych przedmiotów do ręki, ale teraz wiedział, że będą mu potrzebne.

Rozbierając się, przebiegł w pamięci wydarzenia tego wieczoru. Nie chodziło o samo upokorzenie, ani o fakt, że został upokorzony przez kobietę, gnębiło go, że nie pozwoliła mu wypełnić rozkazu. Otrzymał rozkaz i choćby wszystko w nim się przeciw temu buntowało, wypełni go – niezależnie od okoliczności.

A więc wydaje jej się, że jest bezpieczna? Uważa, że skoro jest pilnowana przez dwóch ludzi, to nic jej nie grozi? To prawda, nie zauważył dwóch mężczyzn kryjących się w mroku przy powozie – owo niedopatrzenie było tylko i wyłącznie jego winą – ale kiedy się pojawili, wcale go nie zastraszyli. Lewe oko niższego mężczyzny, Franka, było zasnute mgłą i jeśli nawet nie był na nie ślepy, to z pewnością niedowidział. Jeśli zaś chodzi o Murzyna, choć skórę miał jędrną i trudno było określić jego prawdziwy wiek, Ring dostrzegł, że Sam poruszał się nieco sztywno i stał zwykle na prawej nodze. Kapitan podejrzewał, że mężczyzna jest starszy, niż na to wygląda, że W lewej nodze dokucza mu jakiś ból. Kobiecie z nożami Ring praktycznie nie poświęcił uwagi. Wpatrywała się w niego z takim pożądaniem, że prawdopodobnie wystarczyło, by się uśmiechnął, a natychmiast zapomniałaby o swojej broni,

Najtrudniej było rozgryźć śpiewaczkę, tę całą La Reinę, Kiedy ją zobaczył, sądził, że wie już o niej wszystko. Taka się wydawała miękka, te szeroko otwarte oczy. Z nabożeństwem słuchała każdego jego słowa. Zachowywała się jak prawdziwa dama: najlepiej świadczył o tym fakt, że poczęstowała Toby'ego herbatą. Żadna z żon oficerów nie zaszczyciłaby szeregowca, i to jeszcze takiego jak Toby, niczym poza przelotnym uśmiechem. A jednak ta śpiewaczka podała mu herbatę, i to w swojej wykwintnej filiżance.

Nie skończył się jeszcze rozbierać, a już wiedział, że ta kobieta rzeczywiście potrzebuje eskorty. Może generał Yovington zdawał sobie z tego sprawę i dlatego wyznaczył do tej misji wojskowego? Co prawda jego pierwotny wybór nieco Ringa dziwił: porucznik Surrey był cichym, zamkniętym w sobie człowiekiem. Niewiele więcej można było o nim powiedzieć, z wyjątkiem tego, że kiedyś został oskarżony o oszustwo. Widać generał miał jakieś powody, skoro powierzył tę misję właśnie jemu.

Niezależnie od tego, kogo generał wyznaczył, był na tyle przenikliwy, żeby uświadamiać sobie, że śpiewaczka naprawdę potrzebuje kogoś do obrony, Może generał znał ją i wiedział, że choć miękka jak wosk, uważa się za twardą i niezwyciężoną. Sprawiała wrażenie, jakby sądziła, że, mimo jej urody, w tych dzikich okolicach nic jej nie grozi, a Ring od lat nie widział równej ślicznotki.

Rozebrawszy się do naga, obwiązał wokół lędźwi przepaskę, włożył długie, miękkie mokasyny, przypiął do pasa nóż i otworzył puszkę z cynobrem.

Jej uroda stanowiła prawdziwe zagrożenie, Może udałoby mu się ochronić ją przed poszukiwaczami złota, ale jak ochroniłby poszukiwaczy przed nią? Może generał właśnie, dlatego wyznaczył eskortę, żeby La Reina pozostała czysta i nieskażona i nie kusiła się o schadzki z innymi mężczyznami?

Zanurzył palce w sproszkowanym cynobrze i wzruszył ramionami. Jest żołnierzem, To nie jego rzecz zastanawiać się nad rozkazami. On ma je po prostu wykonywać.

Maddie spała głęboko. Śniło jej się, że śpiewała w La Scali z Adeliną Patti. Publiczność przywitała występ rywalki tupaniem i gwizdami, a potem zaczęła krzyczeć: „La Reina! La Reina!"

Uśmiechała się przez sen, kiedy obudził ją blask zapałki przykładanej do lampy. Zacisnęła powieki, nie chcąc otwierać oczu.

– Edith, zgaś tę lampę – mruknęła i chciała się przekręcić na drugi bok, ale coś przytrzymywało jej ramię nad głową. Przez sen szarpnęła ręką, a potem budząc się, jeszcze raz- mocniej. Ramię pozostawało uwięzione. Przerażona próbowała gwałtownie usiąść, ale wyglądało na to, że obie jej tece i nogi są przywiązane do łóżka. Otworzyła usta, żeby wołać o pomoc.

– Proszę bardzo, niech pani krzyczy do woli. Zapewniam, że nikt nie przyjdzie pani z pomocą.

Zamknęła usta. Na środku podłogi siedział kapitan Montgomery i spokojnie palił cygaro. Był jednak tak odmieniony, że w pierwszej chwili go nie rozpoznała. Na biodrach miał skórzaną przepaskę, która odsłaniała długie, mocne nogi i znaczną część umięśnionych pośladków. Nagi tors porastały włosy, na ramieniu dostrzegła trzy smugi cynobru. Na policzku miał namalowane trzy jaskrawoczerwone paski.

Zapewne powinna być przerażona, ale nigdy w życiu nikogo nie bała się mniej, niż jego. Doskonale wiedziała, o co mu chodzi: zraniła jego dumę i teraz się na niej odgrywa – zupełnie jak mały chłopczyk.

– Jak to miło z pańskiej strony, kapitanie, że zechciał pan do mnie wpaść. I cóż za oryginalny strój. Radziłabym jednak panu mnie uwolnić, zanim Sam tu przyjdzie. Obawiam się, że jemu ta sytuacja może się wydać mniej zabawna niż mnie.

Zaciągnął się cygarem.

– Nim tu przyszedłem, zająłem się oboma pani stróżami i pokojówką.

Szarpnęła się w więzach,

– Jeśli zrobił pan krzywdę któremuś z moich ludzi, dopilnuję, żeby pana zawiesili.

– Powiesili.

– Słucham?

– Chciała pani powiedzieć: powiesili, nie zawiesili. Od zawieszenia się nie umiera, zaś o powieszeniu mówimy, kiedy człowiek zakłada bliźniemu stryczek na szyję.