Выбрать главу

Spotkało się to z pomrukami zdziwienia i radosnym wyczekiwaniem na odsłonięcie tajemnic. Stojące daleko za strumieniem starały się zrozumieć, co dzieje się po drugiej stronie ambesed. Beskutecznie, lecz mimo to pozostawały na miejscu, patrząc uważnie. Wiedziały, że omawiane są bardzo ważne sprawy. Odsunęły się na bok na odgłos krzyków przepychającej się Gunugul, prowadzącej dwie obładowane fargi. Vaintè wskazała na nadchodzące.

— Wszystkie znacie Gunugul, najstarszą wiekiem i znaczeniem ze służących temu miastu dowódczyń uruketo. Przyniosła nam coś ważnego. Pokaż nam swoje mapy, mądra Gunugul i wyjaśnij, co dla nas oznaczają.

Rozkazując ostro, nakazała Gunugul postawić i otworzyć pojemniki, potem wyjąć mapę i rozłożyć ją na trawie. Fargi stanęły nieruchomo po obu jej bokach, przytrzymując ją pazurami. Obecne przepychały się, by się przyjrzeć, choć oczywiście niczego nie rozumiały. Gunugul wskazała na ciemnozielony obszar na jednym z boków.

— To Entoban*, na którym leży to wielkie miasto. A tu, nad oceanem, znajduje się Yebéisk. — Z pomrukiem podziwu wpatrywały się w złotą plamkę. Gungul przesunęła kciuk od miasta przez błękit mapy. — Z tej strony Yebéisku zaczyna się ocean. Wszystkie miałyśmy zaszczyt wysłuchania opowieści Vaintè, jak przepłynęła nim do lądu po drugiej stronie, do Gendasi* i miasta Alpèasak. Zabierzcie tą, dajcie mi drugą mapę.

Patrzyły z ciekawością na rozwijanie następnej mapy. Była równie tajemnicza i niezrozumiała jak pierwsza, lecz możne tym bardziej fascynująca. Gunugul znów wskazała.

— Gendasi*. Wielki i pusty kontynent. Pusty, bo brak na nim Yilanè, choć roi się od ustuzou, jak mówiła Vaintè. Pokażę wam teraz to, o co mnie prosiła.

Gunugul cofnęła się, ukazując mapę ciekawym spojrzeniom. Większość obecnych słuchała Vaintè jednym tylko okiem, drugim wpatrując się w mapę pełną dalekich tajemnic.

— Opowiadałam wam o mieście Alpèasak. Nie mówiłam jednak, bo sprawa ta wstrętna była waszej Eistai, a więc nie nadająca się do publicznego omawiania, że przebywały w nim Córy Życia. Wiele z nich zmarło podczas rośnięcia miasta, choć nie wszystkie.

Jeszcze więcej zginęło podczas spalenia miasta, bo w przeciwieństwie do prawdziwych Yilanè nie umierają one we właściwym czasie, lecz żyją nadal jak robactwo. Nie będę więcej o tym mówiła, to zbyt obrzydliwe, wspomnę tylko, że poznałyście jedną z tych, które przeżyły tam, gdzie wiele zginęło. Przetrwała, choć powinna była zginąć. Potem przybyła do tego miasta, by uciec z niego znowu. Nazywa się Enge.

Zapomniały teraz o mapie. Wszystkie oczy spoczywały na Vaintè. Wszystkie głosy umilkły, by lepiej wysłuchać wszystko, co zechce powiedzieć.

— Znana jest jako Enge, Córa Życia, dysponuje wielką, choć spaczoną inteligencją. Ma wiedzę o dalekim Gendasi*. Wie o drogach poprzez ocean.

Vaintè rozejrzała się po zagapionych słuchaczkach. Było to takie niezwykłe, że jedynie Eistaa wiedziała, dokąd prowadzą te słowa, gdzie powiedzie połączony szlak wiedzy. Wszystkie pochyliły się w milczeniu, pogrążone w uwadze, każda linia ich ciała błagała o wyjaśnienia.

— Słyszałyście, że nie odnaleziono uruketo, które uciekło z tego miasta. Gunugul, czy mogło przepłynąć ocean?

— Gdzie prowadzą prądy oceanu, tam płynie uruketo.

— Czy mogło dotrzeć do dalekiego Gendasi*?

— Inne uruketo dokonały tego, mogło i te. Vaintè odchyliła się i zwróciła do Eistai.

— Saagakel, Eistao Yebéisku, uważam, że twe uruketo przepłynęło ocean i udało się do Gendasi*. Nie do Alpèasaku, bo tamtejsza eistaa nie kocha Cór Śmierci. Uruketo nie ma w tym miejscu, musi jednak być gdzieś na wybrzeżu. Nie ma innego dla niego miejsca.

— Przepadło! — jęknęła doradczyni w udręce. — Przepadło! — Inne podjęły biadania, lecz na znak eistai zapadła natychmiast cisza.

— Jesteście Yilanè o małym rozumie, jeszcze mniejszej inicjatywie. Dlatego wami kieruję, a wy słuchacie. Czemu nie zastanowiłyście się choćby przez chwilkę, że możemy udać się za tymi stworzeniami, schwytać je, zabić, wywrzeć zemstę, odzyskać nasze uruketo.

Gdy dotarło do nich znaczenie tych słów, milczenie przeszło w krzyki radości i zdziwienia, wdzięczności dla eistai i pewności zwycięstwa. Saagakel przyjęła należne jej pochwały, podczas gdy Vaintè stała skromnie w tyle. Nie potrzebowała aplauzu.

Szukała zemsty.

Podobnie eistaa, lecz bardziej powściągliwie. Chciała gonić uruketo, ścigać je aż na koniec świata. Złapać je i zabić starą Ambalasei, która przysporzyła jej tyle bólu. Tego pragnęła.

Wiedziała jednak, że to niemożliwe. Była eistaa, to jej miasto. Gdyby odpłynęła, musiałaby przekazać władzę innej, by za nią rządziła, a potem została jej następczynią. Po powrocie zostałaby na swym miejscu nową eistaę. Zemsta albo władza — wybór był prosty.

— Wszystkie wyjść — rozkazała, nakazując natychmiastowe przekroczenie strumienia. — Vaintè zostaje. Gunugul zostaje. Fafnepto zostaje.

Nie potrzebowała narad ani wskazówek, nawet ze strony swych najbardziej zaufanych doradczyń. Podjęła decyzję i jej rozkazy zostaną wykonane. Teraz czekała w milczeniu na rozejście się tłumu, odezwała się dopiero wtedy, gdy wszystkie przekroczyły mostki.

— Gunugul, powiedziałaś nam, że uruketo może przepłynąć ocean. Kiedy możesz wyruszyć?

— Kiedy rozkażesz, Eistao. Jest dobrze nakarmione i grube, załoga czeka w pogotowiu. Możemy załadować zakonserwowane mięso i wodę pomiędzy świtem a zmrokiem. Potem będzie można odpłynąć. Widziałaś mapy, kurs jest jasny.

— Dobrze. Będziesz jak zwykle dowodziła swoim uruketo. Odnajdziesz szlak do dalekiego Gendasi*. Po osiągnięciu jego brzegów Vaintè poprowadzi poszukiwania. Opowie ci o tamtejszym lądzie i oceanie, a ty popłyniesz tam, dokąd ci wskaże. Zrobisz to dla mnie, Vaintè?

— Zrobię, co rozkażesz, Eistao. Wypełnienie twych rozkazów sprawi mi największą radość, bo szukam tego samego co i ty.

A co po znalezieniu uruketo? Co mam zrobić z tymi, które ci je skradły?

Wielki entuzjazm Vaintè opadł trochę po słowach Saagakel, lecz skryła to pod postawą pilnej uwagi.

— Po odnalezieniu uruketo zwrócisz się po rozkazy do Fafnepto. Nie jesteś z tego, miasta, Fafnepto, czy jednak coś dla niego zrobisz? Czy odnajdziesz te, które mnie zraniły i wymierzysz im moją surową sprawiedliwość? Jesteś łowczynią — czy zapolujesz dla mnie?

Fafnepto ustawiła się w niezdarnej postawie posłuszeństwa.

— Zrobię, jak rozkażesz. Uczynię to z przyjemnością. Polowałam już na stworzenia wszystkich rodzajów, nigdy jednak na inne Yilanè. Uważam, że będzie to dobra zabawa i doskonałe łowy.

— Dobrze powiedziane. Zostań teraz i wysłuchaj moich wskazówek, a inne niech odejdą.

Vaintè bardzo uważała, by niczym nie zdradzić swego niezadowolenia. Przed odejściem okazała wdzięczność i szacunek, bo na pewno czuła to wobec eistai, która dała jej taką sposobność. Dopiero po przekroczeniu srebnego mostku pozwoliła sobie na pewną gorycz w ruchach. To ona powinna dowodzić i eistaa o tym wiedziała.

Dlatego też nie dowodziła. Nikt nie przejmie władzy Saagakel za jej życia. Ona podejmuje wszystkie decyzje, każda inna je wykonuje. Gunugul przepłynie ocean, Vaintè odnajdzie łup. A co potem?