Выбрать главу

— Rany, oczy mi się kleją.

— Nie przejmuj się — rzekła łagodnie. — Zdrzemnij się. Poradzę sobie sama.

— Na pewno?

— Jasne. Gdyby coś się działo, obudzę cię.

— Nie powinienem… — jego słowa utonęły w szerokim ziewnięciu.

— Śpij, kochanie — pogładziła go lekko. — Śpij.

Dex Trumbal obudził się z koszmaru. Miał siedem czy osiem lat i błagał ojca, żeby ten przyszedł i zobaczył, jak gra w bejsbol na szkolnym boisku. Ojciec zmienił się w burzę z piorunami, chmurę przerażających błyskawic i strumienie zimnego, niesionego wiatrem deszczu, który zalał boisko, zatopił szkołę, a wiatr porwał wszystkie samochody ze szkolnego parkingu w jeden wielki wir, który uniósł też samego Dexa i jego kolegów w zimną, mokrą ciemność.

Usiadł na pryczy, zlany zimnym potem.

Do diabła! Ja się go nadal boję.

Przez długą chwilę siedział na pryczy, słuchając łomotu własnego serca, czekając, aż oddech wróci do normalnego tempa.

Muszę to skończyć, pomyślał. Muszę mu się przeciwstawić, gdy tylko wrócę. Będę grał we własną grę, tatku.

Tak, powiedział sobie. Ale najpierw musisz przetrwać noc i nie posikać się w spodnie.

Odrzucił spocone, zmięte prześcieradło i wstał z pryczy. Włożywszy kombinezon rzucony niedbale na biurko, Dex ruszył boso w stronę jednej z dwóch toalet w kopule.

To nie będzie łatwe, rozmyślał Dex. Tata będzie mnie zwalczał na każdym kroku. Jest wkurzony o tę sprawę z Nawahami Jamiego. Pewnie połowa prawników w całych Stanach pracuje nad doprowadzeniem do odrzucenia tego wniosku.

Opuszczając toaletę, Dex dostrzegł Trudy Hali wychodzącą z centrum łączności.

Uśmiechnął się i pomachał do niej. Chyba była zaskoczona jego widokiem.

Oboje ruszyli w stronę mesy.

— Nie powinieneś włóczyć się w nocy sam po kopule — rzekła świszczącym szeptem.

— Zew natury — odszepnął Dex.

— Załatw co masz załatwić i wracaj do sypialni. Zaskoczony jej ostrym tonem Dex zasalutował:

— Spełniłem już mój obowiązek, kapitanie BHgh, i udają się powrotem do mojej kwatery.

Trudy nie odwzajemniła uśmiechu. Dex spostrzegł, że była bardziej zła niż rozbawiona.

Ruszając do swojej kwatery, rzucił okiem przez otwarte drzwi centrum łączności. Rodriguez spał na konsoli z głową na złożonych rękach.

Skurczybyk, pomyślał Dex. Tommy uciął sobie drzemkę. To dlatego Trudy jest taka wkurzona. Nie chce, żeby ktoś zobaczył, jak jej kochaś śpi na służbie.

Czując łomotanie pulsu w skroniach, Trudy patrzyła, jak Dex idzie z powrotem do swojej sypialni i wchodzi do środka. Stała jak wrośnięta, aż zobaczyła, że harmonijkowe drzwi zamykają się, i usłyszała trzaśniecie zamka.

Wzięła głęboki oddech i ruszyła w stronę kopuły.

Gdyby ogród nadal był przykryty plastikiem, byłoby to banalnie proste. Wystarczyłoby przebić powłokę, a subarktyczne marsjańskie powietrze załatwiłoby sprawę. Sama jednak zepsuła wszystko, przebijając ochronną powłokę podczas burzy piaskowej.

Teraz ogród był chroniony solidnymi ścianami ze szklanych cegieł. Nie mogła ich rozbić niczym mniejszym od traktora, a gdyby nawet — zajęłoby to tyle czasu, że zauważyliby, co się dzieje i powstrzymali ją.

Nie, powiedziała sobie Trudy, należy użyć ognia. Ogień oczyszcza. Dzięki ogniowi zobaczą, jak kruche jest ludzkie życie, jak z każdym oddechem zbliżamy się do śmierci. Ogień zaprowadzi nas do domu, gdzie można chodzić nocą i patrzeć w gwiazdy, oglądać chmury na niebie i nie martwić się, czy nie zawiedzie skafander albo dopadnie cię burza lub zepsują się grzejniki i zamarzniesz na śmierć.

Mimo ostrzeżeń Fuchidy i środków ostrożności wprowadzonych przez Jamiego, dostarczenie metanu do ogrodu było banalnie łatwe. Wystarczyło odlać trochę z generatora paliwa podczas pobytu na zewnątrz i przenieść go do ogrodu w pojemnikach na próbki. Pozostanie płynny w izolowanych pojemnikach, niezbyt długo, ale do jej celów wystarczy. Dwa kursy wystarczyły. Wystarczy, żeby rozpalić solidny ogień. Cudowny, oczyszczający ogień.

Trudy ruszyła spokojnie, z rozmysłem do centrum łączności i za pomocą komputera obok śpiącego Rodrigueza obejrzała schemat rur w szklarni. Spojrzała z czułością na Rodrigueza, przewijając listę poleceń. To dla ciebie, najdroższy, żebyśmy mogli wrócić na Ziemię, żywi, bezpieczni i znów normalnie żyć.

Znalazła sekwencję poleceń odcinającą dopływ odżywczego roztworu do tacek z roślinami. Pamiętając o tym, żeby najpierw odciąć dźwiękowy system alarmowy, aby żadne ostrzegawcze brzęczyki nie rozległy się w uśpionej kopule, odcięła dopływ odżywczego roztworu do tacek. Tacki muszą być suche, kiedy rozpali swój ogień.

Soi 376: Świt

Trudy obserwowała start misji dodatkowej na głównym ekranie centrum łączności, słuchając wszystkiego przez słuchawki, by nie obudzić Rodrigueza, nadal spokojnie śpiącego obok niej. Rakieta wystartowała z Tarawy z pióropuszem ognia i w chmurach pary.

Następnie Hali odwróciła się do ekranu ukazującego system monitorowania ogrodu. Wszędzie migały czerwone światełka, informujące, że w tacach jest sucho. KONIECZNE NATYCHMIASTOWE DZIAŁANIE, migały wymyślne, fluorescencyjne litery w dole ekranu.

Natychmiastowe działanie, pomyślała Trudy. Tak.

Włączyła światła w szklarni. Rośliny wyglądały na zwiędłe. Wygląd może być jednak mylący.

Wyszła szybko z centrum łączności, przemierzyła całą kopułą i otworzyła klapę śluzy łączącej ogród z kopułą główną. Zamiast normalnej śluzy był tam cermetowy, łukowaty tunel. Druga klapa była zamknięta, ale Trudy bez problemu otworzyła ją ręcznie.

Przed nią stało pięćdziesiąt rzędów tac, oświetlonych jaskrawym światłem, pięćdziesiąt rzędów żywych organizmów, które zaraz zginą.

Zaczęła przenosić pojemniki na próbki wypełnione metanem w pobliże tac. Przez kilka dni zastanawiała się, jak zapalić ogień. W magazynie nie był niczego takiego jak zapałki czy zapalniczka. Jamie i cała reszta myślała, że są bardzo sprytni, uniemożliwiając zapalenie otwartego ognia w kopule, ale ona była sprytniejsza. Wystarczy iskra elektryczna. Trzeba tylko przeciąć kable elektryczne biegnące wzdłuż tac i spryskać je metanem.

Nie było to tak łatwe, jak sobie wyobrażała, ale w końcu Trudy otwarła jeden z pojemników i metan w środku zaczął wrzeć, przechodząc w niewidzialny gaz. Drżącymi lekko rękami zetknęła dwie końcówki zerwanego drutu. Tylko nie dotknij drutu pod napięciem, ostrzegła się w duchu.

Gaz wybuchł płomieniem, rzucając Trudy boleśnie o rząd tac po drugiej stronie przejścia. Ciepło zalało jej twarz, uniosła obie ręce w obronnym geście. Czołgając się dotarła do dwóch pozostałych pojemników i zaczęła otwierać pierwszy z nich. Płomienie wzbiły się pod szczyt kopuły, a następnie opadły na nią. Zaczęła krzyczeć.

Wysoki jazgot alarmu przeciwpożarowego wyrwał Jamicgo ze snu.

— Co, u licha? — Obudził się natychmiast, przerażony i zdezorientowany.

Poprzednim razem, gdy włączył się alarm, przyczyną było przypalone przez Craiga chili, które przywiózł w prywatnym bagażu. Zastanawiali się nad wyłączeniem czujnika, ale Tarawa nalegała na przestrzeganie przepisów bezpieczeństwa.

Jamie biegł wciągając po drodze kombinezon, podskakując, aż wpadł na otwartą przestrzeń kopuły. Brudnoszary dym sączył się z klapy prowadzącej do szklarni. Jamie pobiegł do centrum łączności, gdzie wpadł na zataczającego się Rodrigueza.