Выбрать главу

Jamie czasem był bliski śmiechu. Nie znaleźli niczego. Zero. Nic. Żadnych odłamków, kawałków, śladów czegokolwiek, tylko ten doprowadzający do obłędu pył.

Aż do teraz.

— Co się stało, Mitsuo? — spytał Jamie, ruszając w stroną rogu, gdzie pracował biolog. Mitsuo stał bez ruchu, jakby doznał szoku, twarzą do ściany, którą czyścił.

— Lepiej… lepiej tu chodźcie i zobaczcie sami.

Dex wypełzł z wielkiej komory, błękitne paski na jego skafandrze były prawie niewidoczne spod pyłu. Trudy Hali była tuż za nim.

— Co się dzieje, chłopie? — spytał Dex. — Znalazłeś jakichś Marsjan?

— Chyba tak — głos Fuchidy lekko drżał.

Jamie dostrzegł, że wskazuje na ścianę, którą czyścił. Nie była to gładka ściana jak pozostałe.

Były na niej jakieś zadrapania. W połowie odległości od sufitu do poziomu, gdzie sięgał niezmieciony pył, ściana była pokryta delikatnymi, zakrzywionymi liniami.

— Pęknięcia — rzekł Dex, ale jego buńczuczny sposób bycia gdzieś znikł.

— Albo pismo — rzekł Jamie.

— Pismo — zgodził się Fuchida.

Jamie usłyszał w słuchawkach, że cała czwórka ciężko oddycha, prawie dyszy.

— Pęknięcia nie byłyby tak regularne — odezwała się Trudy. — Patrzcie… — Palcem w rękawiczce przesunęła po ścianie na całej długości. — Linia za linią.

— Nie dotykaj ściany — ostrzegł ją Jamie.

— Nie dotykam — odparła, lekko rozdrażniona.

— Oczyśćmy resztę ściany — zakomenderował Dex.

Cała czwórka rzuciła się na nią, zamiatając delikatnie, ale z niecierpliwością. Rdzawy pył unosił się wszędzie.

— Będziemy musieli tu założyć jakąś plastykową osłonę — myślał głośno Dex — i zakryć otwory, żeby pył przestał wlatywać.

Jamie skinął głową wewnątrz hełmu.

— Szkoda, że jeszcze nie potrafimy datować tych ścian. Wszystkie próby określenia wieku ścian spełzły na niczym.

W kawałkach skał, z których zbudowane były mury, nie było materiału organicznego. Kamienie zostały wycięte i ociosane, by pasowały do siebie, jak mury Machu Picchu, a ich wewnętrzne powierzchnie starannie wypolerowane.

— Sporo ludzi zrobi doktoraty, próbując wymyślić jakąś niezawodną metodę datowania — rzekł Dex.

— Ta skała musi pochodzić z głębszych części tej rozpadliny — zauważył Fuchida podczas pracy.

— Jak sądzisz, czy tutaj płynęła kiedyś woda? — spytała Hali.

— Na pewno — rzekł Dex.

— Nie ma na to dowodów — odparł Jamie.

— Tak naprawdę to ich nie szukaliśmy.

— Przetransportowanie tu wody z dna kanionu byłoby bardzo trudne — wtrącił się Fuchida.

— Jeśli kiedykolwiek płynął tędy strumień — rzekł Jamie, zamiatając ostrożnie, próbując opanować podniecenie. Coraz więcej linii pojawiało się na skalnej ścianie.

— Założę się, że znajdziemy tu dowody na istnienie rzeki — oświadczył Dex.

— Ale którędy miałaby płynąć? — spytał Jamie. — I kiedy?

— Patrzcie! — wykrzyknęła Trudy. — To chyba rysunek. Nadal oczyszczała swoją część ściany, odsłaniając coś, co wyglądało jak koło z wychodzącymi z niego strzałkami.

— Symbol słońca? — Jamie poczuł szok. Rysunek wyglądał dokładnie jak symbol, którym Nawahowie i inne plemiona oznaczali słońce.

— Mieli oczy jak my — rzekła Trudy cicho. — Mieli zmysł wzroku i wynaleźli pismo.

— Pismo — westchnął Dex. Jego zwykły, kpiący ton, gdzieś się ulotnił.

Na ścianie znajdował się cały rząd obrazkowych symboli. Piktogramy, hieroglify, pomyślał Jamie. Jak najwcześniejsze formy pisma w Egipcie.

— Co to znaczy? — dopytywał się Fuchida. — Co oni próbują nam powiedzieć?

Jamie poczuł suchość w gardle. Zanim się odezwał, musiał trzy raz przełknąć ślinę.

— Dalej — rzekł. — Oczyśćmy resztę. Pracowali dalej w milczeniu.

Jamie spojrzał na symbol słońca. Nie, to niemożliwe, powiedział sobie. Te istoty nie mogą być naszymi przodkami. Nie były ludźmi. Budowały inaczej. Wymarły… nie wyemigrowały na Ziemię. To absurd!

— Och — mruknął Dex.

Wszyscy zwrócili się w jego stronę by zobaczyć, co znalazł. Pex opadł na kolana i odgarniał pył z dolnej części ściany.

Regularne linie starannie rozmieszczonych symboli kończyły się jakiś metr nad podłogą. Potem były dalsze symbole, postrzępione i niestaranne w porównaniu z tymi, które były wyżej.

— Jak pismo dziecka — mruknęła Hali.

— Albo prymitywnego dorosłego — rzekł Fuchida.

— Te regularne linie — rzekła Hali, wskazując rękawicą — zostały wyryte. Użyli dłuta lub innego narzędzia, żeby wyciąć linie głęboko w skale. Widzicie? Ale te poniżej…

— Są wydrapane w skale — rzekł Dex. — Jak bazgranie na murach.

— Graffiti — podrzucił Fuchida.

— Dzieci? Wandale? — zastanawiała się Hali.

— Turyści — mruknął Jamie.

— Tu są kolejne rysunki — oznajmił Dex, ścierając energicznie. Pył wirował wokół nich.

— Kto ma aparat? — spytał Jamie.

— Ja — zgłosił się Fuchida.

— Nie zdejmuj osłony z obiektywu, dopóki pył nie opadnie — ostrzegł go Dex, ocierając wizjer hełmu wolną ręką. — Na szczęście nie oblepia tak, jak pył na Księżycu.

— Pył na Księżycu jest naładowany elektrostatycznie — rzekł Fuchida. — Z powodu wiatru słonecznego.

— Mnie to mówisz — żachnął się Dex.

Cała trójka pochyliła się bliżej, a Dex oczyszczał ostatnią część ściany, nisko na samym końcu, gdzie łączyła się z drugą ścianą pod kątem prostym.

— Rysunki, rzeczywiście — rzekł Dex, nadal klęcząc.

Jamie spojrzał przez rzednącą chmurę pyłu. Rysunki na dole ściany wyglądały na prymitywne, niestarannie narysowane.

— A to co? — spytała Hali, znów wskazując.

Jamie zobaczył nieporadny, pękaty kształt narysowany nad wystrzępioną, pochyłą linią.

— Erekcja — zażartował Dex.

— Nie bądź idiotą — warknęła Trudy.

— Bez względu na to, co to jest — skonstatował Dex — jest to bardzo prymitywne dzieło.

— A to? — dopytywała się Hali. — Wygląda, jakby ktoś podrapał ścianą w paru miejscach.

Fuchida pochylił się tak nisko, że wizjer jego hełmu prawie dotknął skały.

— Patrzcie, tu sąjakieś nakłucia… i tam… to wygląda jak krzyż albo x.

Dex machnął ręką.

— Dziury w skale.

— Nie, ten symbol x to nie dziura — upierał się Fuchida.

Jamie patrzył na prymitywne rysunki. Wiedział, z całą pewnością kogoś, kto posiadł starożytną wiedzę, że ten prymitywny artysta próbował im coś przekazać. Nie nabazgrał tego graffiti ot, tak sobie. Te symbole miały coś znaczyć. Ale co? Co próbował powiedzieć? Co chciał zapisać na tej skale? Jakie zostawił dla nas przesłanie?

— Filolodzy będą mieć niezłą zabawą — stwierdziła Hali. Prostując się powoli, czując, jak trzeszczą łączenia skafandra, Dex przytaknął:

— Chyba im przyjdzie zwariować.

Jamie poczuł trzeszczenie w kręgosłupie i także się wyprostował.

— Zwariują z rozpaczy. Nie ma szans, żeby zinterpretować to pismo. Może ewentualnie rysunki, ale nie pismo.

— Nie ma tu kamienia z Rosetty — wtrącił Fuchida.

— Otóż to — przytaknął Jamie. — Jedyny sposób na przetłumaczenie starożytnych języków to odnalezienie tłumaczeń na języki już znane. Potrzebny jest klucz.