Выбрать главу

– Naturalnie!

Karczmarz pospiesznie załatwił wszystko, o co Móri prosił. Znalazły się nawet pistolety dla niego i dla chłopca stajennego, który miał mu towarzyszyć. Sługa księżnej miał własną broń.

– No i Nero – powiedział na koniec Móri. – On jest ważny. Znajdźcie zaraz jakąś część ubrania księżnej, coś, co nosiła blisko ciała. Może koszulę, w której spała ostatniej nocy?

Pokojówka przyniosła niebywale elegancką nocną koszulę z najdelikatniejszego jedwabiu, zdobioną koronkami.

Teraz okazało się, że z psem będzie kłopot. Nie mogli mu powiedzieć: „Szukaj Theresy”, bo rzadko słyszał to imię. „Księżna” brzmiało jakoś bezosobowo. Jak najczęściej się do niej zwracali?

– My przeważnie mówiliśmy „wasza wysokość” – świadczyła pokojówka niepewnie.

Tego musieli się trzymać. Chętny do pomocy, ale całkiem zdezorientowany Nero wąchał nocną koszulę księżnej, a Móri powtarzał:

– Odszukaj waszą wysokość, Nero!

Tiril pomagała jak mogła, przestraszona, że jej ukochany pies nie dorósł do takiego zadania. Nigdy przecież jeszcze czegoś takiego nie robił.

– N ero, znajdź waszą wysokość! Spróbuj, Nero! – prosiła.

Pies spoglądał to na jedno, to na drugie, wąchał nocną: koszulę, z przejęciem machał ogonem, ale zdaje się niewiele z tego wszystkiego rozumiał. Trwało tak, dopóki Tiril nie wpadła na znakomity pomysł, który szczerze mówiąc powinien był komuś przyjść już dawno do głowy -, nakłoniła psa, by wąchał ślady na schodach.

– Szukaj, szukaj! – mówiła zachęcająco. – Znajdź waszą wysokość! Szukaj, szukaj! Tutaj! Tu jest ślad jej cienkich obcasów, spójrz tutaj, Nero!

Nareszcie odezwał się pierwotny instynkt myśliwski. Pies uniósł ogon i poczuł się niesłychanie ważny. Nagle ruszył przed siebie do bramy i dalej drogą. Pochwycił trop!

– Świetnie! – powiedział Móri do zebranych. – Ale minęło wiele godzin. Księżna musiała zajść daleko. Mówiłaś, że wyglądała na zdecydowaną? – zapytał służącej.

– Tak, bardzo – odparła dziewczyna. – Jakby spieszyła się na jakieś spotkanie.

– Tego się właśnie bałem – mruknął Móri z goryczą. – Ruszajmy, zanim nasz znakomity pies zniknie nam z oczu!

Musiała iść bardzo szybko, zaszła bowiem naprawdę daleko. Dalej niż idący jej śladem się spodziewali.

Wybrała drogę na południe i wszystko wskazywało,, że uczyniła to bez wahania. Poszła traktem prowadzącym w stronę Szwajcarii.

– Czego jej wysokość tam szuka? – zastanawiał się służący.

Móri nie odpowiedział. Nie chciał zdradzać, że droga, którą księżna poszła, prowadzi w kierunku, skąd odzywa się Głos.

Gdyby to było możliwe, pozwoliłby jej iść dalej, aż do miejsca, w którym znajduje się zło. Tym sposobem odnalazłby źródło.

Ale nie mógł tego zrobić tej delikatnej, kruchej kobiecie, która w życiu musiała się tyle nacierpieć.

Znajdowali się w niebywale pięknej dolinie z potężny – mi masywami górskimi na horyzoncie. Tam ją znaleźli.

Nero zobaczył księżnę pierwszy i pomknął ku niej niczym armatnia kula.

Widzieli z daleka, jak nieduża kobieca figurka spiesznie posuwa się naprzód, świadoma celu, nie wahając się. Księżna potykała się niekiedy ze zmęczenia, lecz niestrudzenie szła dalej.

Radosne powitanie Nera o mało nie powaliło Theresy na ziemię. Widzieli, że się zatrzymała i próbowała pogłaskać psa, ale to jej się nie udało, bo zwierzę dosłownie, tańczyło dookoła niej. Kiedy trzej mężczyźni podjechali do księżnej, rozglądała się zaskoczona i przestraszona, jakby nie wiedziała, kim są. Zeskoczyli z koni.

– Móri? Co ty tu robisz? I Nero… i wy wszyscy?

– Księżno, droga przyjaciółko, musi pani zawrócić do gospody. Tam czeka Tiril.

– Tiril? Och, tak, moje ukochane dziecko. Ale, widzisz, ja muszę iść dalej. Zabierz Tiril do Theresenhof, ja natomiast muszę najpierw iść, załatwić pewną sprawę.

– Dokąd? – zapytał Móri niespokojnie.

– Jak to dokąd? – zdziwiła się księżna. – W tamtą stronę – pokazała przed siebie na południe. – No, dobrze już,

Nero, widzę, że jesteś…

Móri postanowił wprowadzić obu mężczyzn w sprawę, powiedział im o Głosie, który może mamić ludzi. Patrzył bezradnie na swoich dwóch pomocników.

– Będzie najlepiej, wasza wysokość, jeśli teraz wszyscy zawrócimy – powiedział delikatnie służący.

– Później. Teraz muszę… być posłuszna, ja muszę…

Móri położył księżnej ręce na ramionach i spojrzał jej głęboko w oczy.

– Wasza wysokość, stało się właśnie to, o czym rozmawialiśmy wczoraj wieczorem. Głos zdobył przewagę nad panią.

Próbowała mu się wyrwać.

– Ale ja muszę…

– Głos jest niebezpieczny, księżno. Stoi za nim potężna siła, której jeszcze nie znamy. Wcześniej Głos próbował zdobyć władzę nad Tiril, twoją niewinną córką, pani.

– Tiril – jęknęła księżna. – Nie, jej nie wolno mu skrzywdzić! To niech już raczej weźmie mnie, ja się poświęcę, zrobię, co Głos chce, pójdę do niego.

– Czy pani tego nie rozumie? – zapytał Móri, wciąż mocno przytrzymując teściową. – On tego właśnie pragnie. Chce zdobyć panią i być może za pani pośrednictwem coś jeszcze osiągnąć.

Theresa otrząsnęła się ze zobojętnienia, w jakim do niedawna trwała, nastawiona jedynie na to, by spełnić rozkaz. Teraz wybuchnęła głośnym płaczem i szlochała rozdzierająco.

– On mnie przyciąga, nakazuje mi, ja nie chcę, ale co mam robić? Nie mam siły się opierać!

Móri zwrócił się do towarzyszących mu mężczyzn.

– Czy możecie przez chwilę przytrzymać jej wysokość? Ja muszę przygotować coś, co pomoże księżnej wyrwać się spod tych czarów i powrócić do rzeczywistości.

– Nie! – jęknęła Theresa.

– Owszem, wasza wysokość, to niezbędne! To bardzo dobry ochronny znak. Co prawda na panią nie zostało rzucone żadne przekleństwo, ale znak chroni również przed tą magią, której księżna podlega.

Theresa w dalszym ciągu protestowała.

– Nie dałeś przecież niczego takiego Tiril., dlaczego więc dajesz mnie?

– Ponieważ pani została zaatakowana gwałtowniej niż Tiril. Ona zdołała się przeciwstawić Głosowi, pani poszła na wezwanie.

Móri wyjął magiczną runę zawieszoną na rzemieniu, włożył amulet księżnej na szyję i schował go pod bluzkę.

Theresa najpierw zaczęła się wyrywać, po chwili jednak przycichła i uspokoiła się. Ze zdziwieniem, jakby się ocknęła z zamroczenia, patrzyła na zebranych.

– Co ja zrobiłam? Musiałam być zaczarowana, bo wcale nie zamierzałam nigdzie chodzić, nie chciałam tego, ale nie mogłam się przeciwstawić.

– To nie pani wina, księżno – rzekł Móri serdecznie. – Ale jak jest teraz? Czy nadal słyszy pani wezwanie?

Księżna nasłuchiwała, wciąż z tym zakłopotanym, zmartwionym wyrazem twarzy.

– Słyszę je jakby we mnie, wewnątrz – odparła niepewnie. – Zanim dałeś mi tę… runę, słyszałam nakaz rozlegający się donośnie gdzieś w przestworzach, grzmiący, przyzywający…

– Tak samo słyszeliśmy Tiril i ja – powiedział Móri.

– Ale teraz słyszę go tylko w moim wnętrzu.

Księżna stała bez ruchu, wsłuchana w siebie. Cała grupka znajdowała się teraz pośrodku drogi w pięknej dolinie. Nero wpadł na trop zająca i przestał się przejmować ludźmi, ale akurat teraz nikt nie miał czasu, żeby go szukać. Dwaj mężczyźni w zdumieniu słuchali rozmowy, jaką jej wysokość prowadziła z tym dziwnym czarownikiem na temat spraw, których absolutnie nie pojmowali. Tak, bo byli przekonani, że Móri jest czarownikiem, lepszego określenia dla jego zdolności nie potrafili znaleźć.